#

Pani Henryka i morderstwo w pensjonacie

Katarzyna Gurnard

Chcesz poznać polską pannę Marple? Przeczytaj pierwszą powieść z rewelacyjnego cyklu kryminalnego o Pani Henryce! Ciepła komedia kryminalna osadzona w polskich realiach i w najlepszym angielskim stylu!

W pewne pochmurne październikowe popołudnie nieświadoma tego, co ją czeka, emerytka Henryka Orłowska, otwiera drzwi listonoszowi. Pozornie zwykły list sprawia, że bohaterka wyrusza do pensjonatu Yorkshire na południu Polski i rozpoczyna ekscytującą przygodę, będącą jednocześnie zagadką kryminalną.

Dobroduszna pani Henia – amatorka wszelkiego rodzaju atrakcji organizowanych z myślą o seniorach, z charakterystyczną dla siebie energią życiową wciela się w rolę prywatnego detektywa, który poszukuje mordercy pokojówki. Bohaterka, niestrudzona w dążeniu do zdemaskowania winnego zabójstwa, napotka na swojej drodze liczne przygody…

Ta ciepła, pełna humoru opowieść z główną bohaterką przywodzącą na myśl polską pannę Marple udowadnia, że nie ma złych ludzi, co najwyżej splot wypadków może sprawić, że popełniają oni błędy.

To ciepła, pełna humoru opowieść z zagadką.

" Pani Henryka i morderstwo w pensjonacie" to kobieca komedia kryminalna z główną bohaterką przywodzącą na myśl polską pannę Marple z powieści Agathy Christie.



Fragment I. CIASTECZKA Z MECENASEM

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na widok zbliżających się do biurka pyszności adwokat stracił zainteresowanie Henryką oraz otaczającym go światem. Łakomie łypał okiem na talerzyk z pokaźną górką prostokątnych, niewielkich ciasteczek.

– Proszę tutaj postawić, zrobię miejsce. – Jednym ruchem ręki niedbale zgarnął na bok stertę papierzysk. – Pani Zuzanno, bardzo dziękujemy. Pani Henryko, proszę skosztować.

Emerytka delikatnie ujęła w palce jeden prostokącik i odgryzła rożek.

– Ale nie tak, proszę śmielej, bez krępacji. Toż nie jesteśmy w Wersalu – zaśmiał się serdecznie. – Żeby poczuć, jakie są zachwycające w smaku, trzeba porządnie się wgryźć, a najlepiej jeszcze pomoczyć w kawie. Zresztą, ja pani pokażę. – Co też bezzwłocznie uczynił. Wziął w garść większą porcję ciasteczek, kilka namoczył w parującym, czarnym niczym smoła napoju, a następnie całość na raz wpakował sobie do ust. W ciszy, z przymkniętymi oczyma, żuł smakołyk z wyrazem najwyższego zachwytu na twarzy. – Pozwolę sobie posłużyć się określeniem „niebo w gębie”. Właśnie tak wyobrażam sobie raj – skwitował, kiedy uporał się z przekąską. – A teraz proszę, odważnie – zachęcił, posuwając talerzyk emerytce.

Po chwili wahania Orłowska zdecydowała się na trzy herbatniki. Żeby nie urazić mężczyzny, postąpiła zgodnie z instruktarzem. Ku jej zaskoczeniu niepozornie wyglądające prostokąciki w połączeniu z kawą smakowały wybornie, wręcz rozpływały się w ustach. Delikatny, maślany smak dopełniała nuta wanilii, cynamonu i czegoś jeszcze, tylko czego? – zastanawiała się.

– Gałka muszkatołowa. To, co wyczuła pani na końcu, to szczypta gałki muszkatołowej.

Zupełnie jakby mecenas czytał jej w myślach!

– Przepyszne! – zachwyciła się. – W życiu nie jadłam tak smacznych herbatników!

Fragment II. NA POCZCIE

– Ha! Intuicja mnie nigdy nie zawodzi! Od razu wyczułam tego faceta! Ani dzień dobry, dziękuję czy do widzenia. Same oczekiwania i roszczenia. Człowiek raz zerknie na facjatę i wie, z kim ma do czynienia. Lata doświadczenia, złociutka. Czy coś przeskrobał? Zdradź mi, aniołeczku, cóż to za sprawa? Albo nie, nic nie mów. Lepiej wiedzieć mniej niż za dużo. Bardzo bym chciała pomóc, ale tajemnica korespondencji, sama rozumiesz, kochaniutka – westchnęła ze smutkiem.

– Ojej, tajemnica korespondencji. Nie pomyślałam o tym – zmartwiła się starsza pani.

– Nie mogę, naprawdę nie mogę, aniołeczku. – Pracownica spojrzała na leżącą na biurku dużą żółtą kopertę i głośno zabębniła w nią palcami. – A kopertek nie potrzeba? Na zapleczu mam takie ładne lilaróż z bąbelkami w środku. Kiedy się je potrze w prawym górnym rogu, wtedy pachną niczym maciejka w lipcowe wieczory! Piękne i wręcz niezastąpione, żeby wysłać na przykład glinianą misę. Wiem, ponieważ sama wysyłałam w ubiegłym tygodniu jedną do bratanka. Doszła na czas i to cała! Nic a nic się nie ukruszyło. A śliczna taka była, w drobny wzorek. Cudeńko. Stała u mnie na strychu i się kurzyła, a bratanek dał córce w prezencie. Podobno dziewczynka nie mogła się nachwalić, że taka precyzyjna robota. Włożyła sobie do niej wisiorki i kolczyki.

Do okienka znienacka przysunęła się młoda kobieta, zupełnie pozbawiona instynktu samozachowawczego, czego dowód dała chwilę później, mówiąc:

– Nie można szybciej? Przecież ludzie spieszą się do pracy.

Dama w koralach zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, upiła łyk kawy i przeszła do ataku:

– Co mi tu głowę wtyka??? Czy ja jej do pracy przychodzę i przeszkadzam wykonywać obowiązki?! Nie zagaduje mnie, wtedy będzie szybciej, a tak tylko kolejkę opóźnia. Jeśli każdy jeden będzie mi tutaj podchodził i wciągał w dyskusję, to będzie jeszcze dłużej. Ludzie przez panią stoją i tracą cenne minuty – zrugała zniecierpliwioną klientkę. Zaalarmowani zagrożeniem wydłużenia czasu obsługi oczekujący spoglądali na nią nieprzychylnie i szeptali między sobą. – Widzisz, aniołeczku, w jakich warunkach przyszło nam pracować? – zwróciła się do Henryki. – Ale co to ja miałam?

– Mówiła pani o zapachowej kopercie bąbelkowej – podpowiedziała Orłowska.


o autorce:

Katarzyna Gurnard – Łodzianka. Po godzinach urzędowania pisze. Zaczytuje się w powieściach A. Christie oraz H. Murakamiego. Kocha rozwiązywać zagadki. Dla relaksu przestawia meble. Pięknie gra na pianinie (refren jednego utworu). Kolekcjonuje łyżeczki. Jej książkę poleca Pani Halinka z popularnego bloga komiksowego pani-halinka.pl.