#
#

tytuł: Łowca

autor: Agnieszka Pruska

cykl: Komisarz Barnaba Uszkier (tom 5)

wydawnictwo: Oficynka

format: e-book

premiera: 14 kwietnia 2020

Łowca

​Twarzą w twarz z bezlitosnym łowcą.

Na jednym z gdańskich osiedli ginie brutalnie zamordowana kobieta, a okoliczności tej zbrodni są szokujące nawet dla tak doświadczonego policjanta, jak Barnaba Uszkier. Doświadczenie detektywa pozwala mu szybko zorientować się, że ma do czynienia z seryjnym zabójcą.

Zaczyna się wyścig z czasem. A morderca uderza z coraz większą siłą.

„Łowca” to najmroczniejsza powieść Agnieszki Pruskiej, stanowiąca jednocześnie ostatni tom cyklu z komisarzem Barnabą Uszkierem. Po nim już nic nie będzie takie samo...


Pruska perfekcyjnie kreśli wątki, postaci i klimat mrocznych miast Pomorza, gdzie grasuje Łowca.
Grzegorz Skorupki (autor)

Myślisz: jestem bezpieczna. Świat jest dobry, a złe rzeczy dzieją się tylko na filmach.
Ale nie wiesz jednego - poluje na ciebie Łowca. Bezduszny, brutalny, sadystyczny. Wybrał Cię. Rozpoczyna się koszmar. Umrzesz.
Katarzyna Misiołek/Daria Orlicz (autorka)

Zanim sięgnięcie po najnowszy kryminał Agnieszki Pruskiej upewnijcie się, że macie wszystkie drzwi i okna pozamykane - Łowca nadchodzi.
Iwona Mejza (autorka)

Okrutna zbrodnia w Gdańsku, to dopiero początek trudnego śledztwa. Łowca jest bezwzględny i nie cofnie się przed niczym.
Dagmara Andryka (autorka)

Trzyma w napięciu i zaskakuje do ostatniej strony.
Dorota Lińska - ZŁoch (blogerka)



O AUTORCE

Agnieszka Pruska – pisarka i animatorka kultury. Autorka serii bestsellerowych powieści policyjnych o śledztwach gdańskiego komisarza Barnaby Uszkiera oraz cyklu komedii kryminalnych z udziałem dwóch nauczycielek Julii i Alicji. Jej debiut literacki to powieść kryminalna „Literat” opublikowana w wydawnictwie Oficynka w 2013 roku. Kolejne powieści utwierdziły czytelników w fascynacji jej twórczością, autorka była wyróżniana i nagradzana za następne książki: „Hobbysta”, „Żeglarz”, „Zwłoki powinny być martwe”, „Spadkobierca”. Właśnie ukazała się najnowsza – „Łowca”. Mieszka w Gdańsku, z wykształcenia jest nauczycielem wychowania fizycznego, ale pracuje w firmie informatycznej. Od 2000 trenuje aikido, ma stopień mistrzowski (2 dan).


OD AUTORKI

"Inspiracje do fabuły bywają rozmaite: czasem jest to jakaś scena, czasem postać lub miejsce. Albo coś jeszcze innego, coś, co pozwoli autorowi na uruchomienia wyobraźni. W przypadku „Łowcy” była to pewna rozmowa telefoniczna, odbyta kilka lat temu późnym wieczorem.

Scena, którą opisała mi znajoma policjantka tak wryła mi się w pamięć, że postanowiłam ją wykorzystać przy pisaniu. I nie chodziło w niej o sposób morderstwa, motyw lub pracę policji lecz o dosyć rzadko spotykane okoliczności, w jakich znaleziono ciało. Ta jedna scena dawała mi możliwość opowiedzenia rozmaitych historii, ale uznałam, że aby w pełni ją wykorzystać, morderca musi mieć odpowiedni motyw aby zabić kilkukrotnie. Dzięki temu mogłam pokazać ewolucję jego zachowania, a także rekcje świadków i policjantów. Jestem bardzo ciekawa, czy odgadną państwo, co było moją inspiracją."

Powieści z Barnabą Uszkierem (Wydawnictwo Oficynka):

„Literat” (2013)

„Hobbysta” (2015)

„Żeglarz” (2016)

„Spadkobierca” (2018)

Powieści z bohaterkami Alicją i Julią (Wydawnictwo Oficynka):

„Zwłoki powinny być martwe” (2017)

„Wakacje z trupami” (2018)

„Zimne nóżki nieboszczyka” (2019)


FRAGMENT

Willowe osiedle w Pruszczu Gdańskim wyglądało jak wymarłe. Nie było zbyt późno, zaledwie dwudziesta druga, ale pogoda nie sprzyjała spacerom. Księżyca nie było widać zza chmur, latarnie świeciły anemicznie, poza tym niektóre były zepsute. Większość domów miała w oknach od strony ulicy rolety, ludzie odcięli się od mroku panującego na zewnątrz, a przy okazji od wścibskich oczu sąsiadów. Ulicą ktoś szedł. Był wysoki i chudy, ubrany w ciemną kurtkę i czapkę głęboko wciśniętą na uszy, ręce schował w kieszeniach. Pchnął furtkę do jednego z domów, bez zastanowienia wszedł na posesję i ruszył w stronę drzwi. Nacisnął klamkę, było otwarte. Zaskoczony pokręcił głową ze zdumieniem, a po wejściu do środka przekręcił klucz tkwiący w zamku.

Prawie natychmiast wzburzony wybiegł z domu, w pośpiechu zamknął drzwi i sięgnął po telefon. Wybrał 112 i zgłosił morderstwo. Mimo stresu nad wyraz konkretnie odpowiedział na wszystkie pytania zadawane w takich sytuacjach. Na polecenie „Niech pan niczego nie rusza" wzruszył ramionami i warknął do słuchawki, że nie jest idiotą. Rozłączył się i powstrzymując chęć działania, usiadł na schodach, nie zwracając uwagi na to, że są mokre. Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Tak znieruchomiały czekał, aż przyjedzie policja. Długo to nie trwało, pierwszy radiowóz podjechał po dziesięciu minutach. Dwóch mundurowych podeszło do mężczyzny i zażądało wpuszczenia do mieszkania. Odmówił zdecydowanie. Co dziwne, po chwili dyskusji policjanci wrócili do samochodu, żeby poczekać na ekipę. Szybciej niż dojechali kryminalni zaczęli zbierać się gapie, co spowodowało interwencję mundurowych. Odsunęli ludzi od płotu, a jednego mężczyznę zawrócili ze ścieżki prowadzącej do domu, bo już zdążył wejść na posesję.

Siedzący na schodach mężczyzna ożywił się na widok podjeżdżających kolejnych samochodów. Jeden rzut oka wystarczył mu, żeby stwierdzić, że wśród ekipy są również technicy. Wstał ze schodów i wyszedł z posesji. – Komisarz Wojciech Zawada – przedstawił się dosyć młody, niski i krępy mężczyzna. – Marek Staniszewski. – Pan znalazł zwłoki? – Tak. – Wie pan... – Zamordowana została moja żona – oświadczył kategorycznie mężczyzna. – Skąd pan wie, że nie zmarła z przyczyn naturalnych? – Bo nie wygląda, jakby umarła sama z siebie. – Pan jest lekarzem? – Nie – lakonicznie odpowiedział Staniszewski. – Proszę poczekać w radiowozie, muszę zobaczyć, co tam jest, a potem będę chciał z panem porozmawiać. – Jasne. Ale może niech tam wejdą technicy, a nie pan. – Słucham? Niech mnie pan nie poucza, wiem, co robić. – Chyba, kurwa, nie – warknął Staniszewski. – Jestem co prawda, panie PODkomisarzu – pierwsze trzy litery były zdecydowanie wielkie – na emeryturze, ale nie ze względu na zanik mózgu. A byłem gliną, komisarzem. Jeżeli tylko jest to możliwe, na miejsce zdarzenia pierwsi powinni wejść technicy. Zawada zmieszał się, ale szybko wybrnął z sytuacji. A w każdym razie tak mu się wydawało. – Mógł pan od razu powiedzieć. Nie mogę ufać świadkom. –Tam stoi dwóch techników, mogą zweryfikować moje zgłoszenie. I ruszcie się, do cholery, zamiast ze mną dyskutować! – Proszę się uspokoić, bo...

– Bo co? Oskarży mnie pan może o coś? Szczerze mówiąc, mam na to wyjebane. – Staniszewski nie silił się na uprzejmość – I chuj mnie to obchodzi, co pan myśli. Tam są zwłoki mojej żony, a wy zamiast coś robić, tracicie czas.

Był niesprawiedliwy. Podczas jego słownej potyczki z Zawadą technicy sprawdzali furtkę i jej okolice oraz chodnik wiodący do domu. Staniszewski nie zauważył, jak spojrzeli na siebie porozumiewawczo i lekko się uśmiechnęli. Wiedzieli, że Zawada włazi na miejsce zbrodni i parę razy już się z nim ścięli. Teraz z przyjemnością słuchali jego słownej utarczki z byłym gliniarzem. – Niech pan powie, czego pan dotykał – zwrócił się jeden z nich do Staniszewskiego. – Klamki od furtki i od domu. Obu z obu stron. Klucza tkwiącego w zamku od wewnątrz. I siedziałem na schodach zewnętrznych. Zupełnie nie pomyślałem, że coś tam może być – przyznał mężczyzna ze skruchą. – Opierał się pan o drzwi? – Nie, tego pilnowałem. W środku, w korytarzu, stoi stolik. Leży na nich drugi komplet kluczy, wyjąłem je z drzwi. – Pewnie zostawił pan na nich odciski palców – wytknął mu z satysfakcją Zawadzki. – Owszem. Po pierwsze, gdy wchodziłem, to nie wiedziałem, co zastanę w domu, a po drugie, musiałem je wyjąć, gdy zamykałem drzwi, wychodząc. Ale to już przez chusteczkę. – A po cholerę pan zamykał? – Odruch. Żeby nikt tam nie wszedł przed wami – wzruszył ramionami Staniszewski. – Wyjął pan klucze z zamka, odłożył na stolik, a potem zamknął drzwi innymi kluczami? – Tak. – Wchodzimy – oświadczył jeden z techników i wyciągnął dłoń w stronę Staniszewskiego. Mężczyzna bez słowa podał mu klucz i wsiadł do radiowozu. Technicy, zachowując środki ostrożności, weszli do środka, a po chwili jeden z nich wyszedł i skinął potwierdzająco głową. W pokoju na parterze leżały zwłoki. Starszy z techników pochylił się nad nimi, żeby zrobić zdjęcie, i zaklął głośno. – Co jest? – Słyszałeś o tej kobiecie znalezionej w Gdańsku, tej, co jej psy dłonie zeżarły? – Pewnie, wszyscy o tym gadają. – Banach mi mówił, że miała podklejone powieki. Patrz na tę. – Ja pierdolę, ten sam! – Prawdopodobnie. W każdym razie śledztwo powinno trafić do tej samej osoby. – Tamto było w Gdańsku – zauważył młodszy technik. – Załóż się, że w przypadku podejrzenia serii trafi to w ręce kogoś bardziej kompetentnego niż nasza gwiazda. – Zawada nie cieszył się sympatią techników. – Oby jak najszybciej. – Czekaj, mam pomysł. – Starszy z mężczyzn uśmiechnął się do kolegi. – Zadzwonię do Banacha, on to popchnie dalej. – I tak nie zdążą przed zabraniem zwłok – zauważył młody. – Zobaczymy. Pracuj dokładnie i powoli. Lekarz nie wejdzie i nie zabierze ciała, zanim nie zabezpieczymy śladów. W ten sposób technicy właśnie pozbawili Zawadę śledztwa, które mogło być dla niego przepustką do kariery. – Pobił ją i udusił, chyba czymś w rodzaju garoty lub struny od fortepianu. W każdym razie czymś cienkim – zaraportował młodszy z techników, podczas gdy starszy wybierał numer do Banacha.


MATERIAŁY WYDAWNICTWA

Agnieszka Pruska