#

"Obok czytania kryminałów, moją wielką miłością jest prestidigitatorstwo"

wywiad z Jenny Blackhurst

O sztuczkach magicznych, psychologii bohaterów i przyszłej twórczości z Jenny Blackhurst, autorką "Do trzech razy śmierć" rozmawia Agnieszka Pruska. Zapraszamy do przeczytania rozmowy.

Agnieszka Pruska: Już trzeci raz mam przyjemność przeprowadzać z tobą wywiad. Wybacz, jeśli niektóre pytania zabrzmią znajomo, ale na pewno jest wielu nowych czytelników, którzy mogli nie czytać poprzednich rozmów, a chcieliby dowiedzieć się o tobie więcej. W „Do trzech razy śmierć” ważnym elementem są sztuczki magiczne – co było inspiracją do użycia tego motywu w powieści kryminalnej?

Jenny Blackhurst: Obok czytania kryminałów, moją wielką miłością jest prestidigitatorstwo – patrzenie na magików z wprawą wykonujących swoje sztuczki jest dla mnie niezwykłym przeżyciem! Powieść kryminalna z natury sama przypomina magiczną sztuczkę – kilka zręcznych posunięć i umiejętnie odwrócenie uwagi w odpowiednim momencie… Myślę, że tajemnica i magia idą w parze, a ta książka dała mi dodatkowo szansę na przyjrzenie się bliżej jednej z moich innych wielkich fascynacji – wszelkiego rodzaju oszustom i naciągaczom.

AP: No właśnie, czytając twoją powieść uświadomiłam sobie pewne podobieństwo między przestępstwem a magią sceniczną: w obu przypadkach dla sukcesu kluczowe jest odwrócenie uwagi publiczności. Czy uczyniłaś podobne spostrzeżenie, zanim zaczęłaś pisać „Do trzech razy śmieć”?

JB: Ależ oczywiście, masz stuprocentową rację! I magik i morderca (a także pisarz) używają wszelkich możliwych środków, by widzowie (i czytelnicy – a zatem naoczni świadkowie) patrzyli w innym kierunku, podczas gdy zbrodnia właśnie dokonuje się tuż przed nimi na tej samej scenie. Myślę, że w powieści jest to trudniejsze, ponieważ my pisarze nie mamy do dyspozycji pięknych kobiet w cekinach i obłoków sztucznego dymu!

AP: Jaki jest twój ulubiony aspekt sztuczek magicznych? Może jest to któryś z ich rodzajów (jak choćby iluzje karciane), a może raczej technika (jak mowa ciała iluzjonisty)?

JB: Uwielbiam mentalizm, w stylu Derrena Browna. Uwielbiam też sztuczki karciane – pomimo że wiem, w czym tkwi ich sekret, zawsze postrzegam je jako formę sztuki, której nie mogę przestać podziwiać. Nie jestem wielką fanką przecinania kobiety na pół, bo z chwilą, kiedy dowiadujesz się, o co z tym chodzi, ta oszałamiająca sztuczka natychmiast przestaje imponować. Niedawno widziałem pokaz, w którym magik wydawał się być naprawdę beznadziejny, niemal potykał się o własne nogi, a potem ni stąd ni zowąd sprawił, że żywy ptak pojawił się na scenie – i natychmiast mnie tym kupił. To była prawdziwa magia!

AP: Iluzjonista musi – w pewnym stopniu – grać też rolę psychologa. Czy twoje zainteresowanie sztuką iluzji wiąże się jakoś z wykształceniem psychologicznym?

JB: Oczywiście. Mentalizm, rodzaj magii, którą zajmuje się Derren Brown, to sztuka wpływania na myśli i decyzje za pomocą przekazów podprogowych. Widz jest oszukiwany dzięki nieświadomości swoich ograniczeń w percepcji i błędów poznawczych – to właściwie czysta psychologia. Swoją drogą przekazy podprogowe i ich wykorzystanie, choćby w reklamie, są fascynujące.

AP: Autorzy często stają przed koniecznością zdobycia wiedzy ze specjalistycznych (czy po prostu im obcych) dziedzin. Jak ty podchodzisz do tego wyzwania?

JB: Niezawodnym rozwiązaniem okazuje się zwykle… YouTube! Niewiele jest rzeczy, których nie dałoby się z niego nauczyć. Właśnie tam dowiedziałam się, jak otwierać zamknięte drzwi i rozdawać karty do gry. Czytam też książki, dużo, dużo książek.

AP: Czy kiedy zaczynałaś pisać swoją pierwszą powieść, myślałaś o tym, żeby zostać zawodową powieściopisarką?

JB: Ani trochę. „Tak cię straciłam” to bardzo osobista i bardzo emocjonalna książka, nie sądziłam, że ktokolwiek inny będzie chciał ją w ogóle przeczytać!

AP: W Polsce wszystkie twoje powieści ukazują się pod nazwiskiem Jenny Blackhurst, ale w oryginale seria z Tess Fox jest wydawana pod pseudonimem J.L. Blackhurst. Czy mogę spytać, co skłoniło cię do tej zmiany?

JB: Było kilka powodów. Mam dwóch różnych wydawców, jednego dla mojej nowej serii kryminalnej „Niemożliwe zbrodnie”, drugiego dla moich thrillerów psychologicznych, zmiana jest więc spowodowana chęcią ułatwienia czytelnikom identyfikacji moich książek. Poza tym „Do trzech razy śmierć” różni się znacząco od wcześniejszych powieści, to nie thriller psychologiczny, tylko kryminał detektywistyczny, chcieliśmy to podkreślić, żeby nikt nie czuł się rozczarowany, że nie dostał tego, do czego był przyzwyczajony. Polscy wielbiciele moich powieści są niezwykle lojalni, więc zdecydowaliśmy się pozostawić wszystkie książki pod moim nazwiskiem, nie ukrywając imienia za inicjałami.

AP: W twoich książkach ważnym motywem jest rodzina – często rodzina z problemami lub nawet uwikłana w poważne przestępstwa. W thrillerach psychologicznych spodziewamy się eksploracji relacji międzyludzkich – co sprawiło, że tak często koncentrujesz się właśnie na tych rodzinnych?

JB: Zwykle skupiam się na tym, co wydaje się najbardziej logiczne z punktu widzenia fabuły. To, że dwie główne bohaterki są siostrami, dodało kolejną warstwę do tej historii, a ponieważ ich wybory dotyczące stylu życia mocno wiążą się z uwarunkowaniami rodzinnymi, skupienie się na tym miało największy sens. Rodziny są niezwykle bogate w problemy, powiązania i komplikacje.

AP: Która z bohaterek książki jest ci bliższa? I która sprawiła ci więcej frajdy podczas pisania?

JB: Sarah jest bardzo bliska mojemu sercu, a tworzenie tej postaci było fantastyczną zabawą. Ze względu na swoje wychowanie Sarah postrzega rzeczywistość w zupełnie wyjątkowy sposób, to postać, która wyznacza sobie granice ryzykownie daleko. Świetnie się bawię w jej towarzystwie.

AP: Czytelnicy dostali niedawno do rąk pierwszą część cyklu z komisarz Fox, a we wrześniu ma się ukazać następna. Czy czeka nas tam podobna dynamika relacji między głównymi bohaterkami?

JB: Tak i nie. Oczywiście napięcie między siostrami zawsze będzie obecne – biorąc pod uwagę to, że stoją po przeciwnych stronach prawa, a także uwzględniając to, co dzieje się pod koniec pierwszej książki (bez spoilerów!). Ale myślę też, że każda z nich daje drugiej dokładnie to, czego tamta akurat w życiu potrzebuje, czytelnicy mogą więc przygotować się na rozkwit przyjaźni – z pewnymi wybojami po drodze!

AP: A co dalej? Czy możesz zdradzić, czego możemy się spodziewać w przyszłości od autorki „Do trzech razy śmierć”?

JB: Wkrótce ukaże się kolejny kryminał z duetem Tess & Sarah, a Albatros ma jeszcze do wydania mój kolejny thriller psychologiczny – którego bohaterkami też zresztą będą dwie siostry. Ja tymczasem pracuję już nad następnym, więc w nadchodzących latach, czytelnicy na pewno nie będą mogli narzekać na nudę!

Bardzo dziękuję za udzielenie wywiadu – i czekam w takim razie na twoje kolejne powieści!

Agnieszka Pruska


o książce

nasza recenzja


Agnieszka Pruska