#

Druga złota era powieści kryminalnej - wywiad z Mariuszem Kraską

wywiad z Mariusz Kraska

ZwB: Pana książka „Prosta sztuka zabijania. Figury czytania kryminału” ukazała się w dość gorącym momencie, gdy na łamach codziennej prasy i w internecie trwa dyskusja na temat obecności, a właściwie nieobecności literatury popularnej w tak zwanych dużych mediach. Towarzyszą jej też „wymiany ciosów” między autorami i autorami, między autorami i krytykami oraz między krytykami i krytykami na temat tego, czy ta literatura jest dobrą literaturą, jak się ma do tak zwanej literatury wysokiej itd. Obrywa się a to jednym, a to drugim, ale właściwie z całej tej dyskusji wyłania się pozytywne przesłanie – literatura popularna, kobieca, gatunkowa, kryminalna właśnie, przebija się do świadomości opinii publicznej jako warta analizy, pokazania, recenzowania. Pana książka jest również dowodem na to, że i warta namysłu badawczego.

Mariusz Kraska Rzeczywiście, ostatnimi czasy temat ten stał się dość nośny. Przyznam jednak, że staram się raczej z dystansu przyglądać tego rodzaju potyczkom, w których obie strony, jak to w publicystycznej debacie bywa, zajmują czasem stanowiska nader radykalne. Z jednej strony bowiem, z pewnością krytycy polskiej rzeczywistości akademickiej mają rację, twierdząc, że u nas badania nad literaturą popularną wciąż są marginalizowane. Z drugiej jednak, nie można twierdzić, że obecne inicjatywy są czymś całkowicie pionierskim i rewolucyjnym. Wystarczy zauważyć, że już w latach 70. XX w. o hasłach kibiców piłkarskich pisał Stanisław Barańczak, temu wybitnemu badaczowi i poecie zawdzięczamy też nie tylko pierwszą analizę powieści milicyjnej, ale także ważną na próbę systematyzacji literatury kryminalnej. Warto docenić także to, co robiono na polu badań nad literaturą i kulturą popularną np. na Uniwersytecie Wrocławskim czy warszawskiej polonistyce. Pamiętajmy wreszcie o naszym gdańskim ośrodku – książkach prof. Anny Martuszewskiej, pracach nad komiksem Jerzego Szyłaka czy badaniach prof. Jerzego Błażejewskiego. Jeśli więc mamy mówić o wzroście zainteresowania kulturą popularną w dyskursie akademickim, to należy to zjawisko raczej rozpatrywać w kategoriach kontynuacji, a nie rewolty. Rosnąca skala tego zainteresowania, choć nadal ustępująca temu, co dzieje się na Zachodzie, jest zrozumiała. Nauka bowiem nie może pozostać obojętna na to, że w kulturze współczesnej mamy do czynienia ze swoistym znakiem odwrócenia wartości, to znaczy z faktem, że to kultura popularna w różnych swych przejawach stała się kulturą dominującą, niezależnie od tego, jak będziemy ten fakt oceniać.

ZwB Pokazuje Pan w swojej książce, że każdy tekst popkulturowy oraz jego odczytanie muszą bazować na poetyce ludyczności (w domyśle, że kategorie stosowane do analizy literatury artystycznej z oczywistych względów nie znajdują tu zastosowania). Jakie kategorie tej poetyki bierze Pan pod uwagę, badając fenomen kryminału? Innymi słowy, co jest takiego w kryminale, że jest on tak popularny?

Mariusz Kraska Jeśli Pani pozwoli, to odniosę się najpierw do drugiego z pytań. W swojej książce cytuję opinię Raymonda Chandlera, że nikt nie wie, na czym polega fenomen popularności kryminału. Oczywiście, podpisuję się bez zastrzeżeń pod tym twierdzeniem. Zatem krótko mówiąc: moja odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie czytają kryminały brzmi bardzo prosto: nie wiem. Jest to jednak – po pierwsze – odpowiedź nudna; po drugie – asekurancka i nie do końca szczera. Skłamałbym, twierdząc, że gdy pracowałem nad swoją książką, nie kusiło mnie to pytanie. O ile więc rzeczywiście nie wiem, dlaczego powieści czy filmy kryminalne cieszą się tak dużą popularnością, to z drugiej strony mam swoje podejrzenia i przeczucia. Przede wszystkim jestem przekonany, że interesujący nas problem nie ma jednego jedynie słusznego rozwiązania. W tym przypadku zasada wyłączonego środka, jak w dwuwartościowej logice, nie obowiązuje. Dlatego analizując w swojej książce kilka potencjalnych scenariuszy czytania kryminałów, bynajmniej nie piszę o realnych motywacjach, wyborach i decyzjach czytelników. Kreślę raczej wirtualne granice, w ramach których te wybory są podejmowane. Oznacza to, że gatunkowa forma kryminału pozwala na różnorakie typy lektury uwarunkowane wieloma czynnikami, także tymi natury historycznej i społecznej. Warto o tym pamiętać. Pytanie o popularność zawsze wpisane jest w jakiś konkretny kontekst. Tym bardziej fascynującą i zastanawiającą przez to rzeczą jest niezwykła zdolność kryminału do adaptacji w nowych, coraz to innych kulturowych konfiguracjach. Dlatego jednych pociąga tajemnicza intryga, innych intelektualna rozgrywka z pisarzem, jeszcze inni rozpoczynają lekturę kolejnej kryminalnej książki w nadziei na spotkanie czy randkę z fascynującą postacią detektywa czy nawet przestępcy. Jeszcze inni zaś widzą np. we współczesnym kryminale swoisty zapis rzeczywistości. A wszystkie te rozpoznania są tylko wybranymi opcjami, bynajmniej nie jedynymi.

I tu dochodzimy do pierwszego postawionego przez Panią pytania – o elementy poetyki ludyczności, które decydują o atrakcyjności kryminalnej czy popularnej prozy w ogóle. Po pierwsze, wydaje mi się błędem przekonanie, że tzw. proza poważna czy literatura wysoka pozbawiona jest owego pierwiastka zabawy. Trudno to jednoznacznie przesądzić, ale za takim myśleniem skrywa się jakiś szkolny stereotyp zakładający, że wartościowe może być tylko to, co „poważne”, jakby „prawdziwym” pisarzom nie zależało na tym, by ich książki były czytane. Proponowany przeze mnie projekt poetyki ludycznej tymczasem zakłada, że ów czynnik atrakcyjności odpowiadający za wytwarzanie więzi między czytanym tekstem a odbiorcą jest równie ważny, jak wyznawane przez autora „filozofia”, „ideologia” czy – jak to niegdyś się mówiło - „wymowa” dzieła. Czymś niebezpiecznie redukcyjnym jest traktowanie tekstów literackich jak podręczników do historii idei. Pamiętajmy, że nawet tak „niezrozumiały” Gombrowicz, który notabene parokrotnie bawił się konwencją kryminału, pisał o potrzebie „brania” czytelnika, chwytania go na pisarską wędkę. Inna rzecz, że zwykle robił to w perwersyjny sposób, ale z mojej perspektywy właśnie ten rodzaj perwersji jest istotnym komponentem tekstu. Wiele mówi zarówno o pisarzu, jak i jego stosunku do odbiorców. Tłumaczy także, dlaczego błędem jest stosowanie jednakiej miary do literatury popularnej i wysokiej.

Po drugie, gdy wrócimy już bezpośrednio do kryminału, to jego gatunkowa formuła wydaje się z perspektywy poetyki ludycznej o tyle interesująca, że stanowi swoisty wzorzec dla budowania literackiej komunikacji w ogóle. Jednak, jak stwierdziłem poprzednio, mogą w niej odgrywać rolę, w zależności od czytelniczych preferencji, różnorakie elementy, często dotąd nie brane pod uwagę przez badaczy. Bynajmniej nie tylko chodzi tu o zagadkę czy suspens. Jedną z takich kategorii może być chociażby to, co zwykle w potocznych opiniach i recenzjach na temat jakiejś książki czy filmu nazywa się „klimatem” czy „nastrojem”. Wpływa na niego wiele elementów: styl narracji, kreacja postaci bohaterów, typ i sposób prezentacji powieściowej przestrzeni, rodzaj humoru bądź – przeciwnie – obecność pewnego melancholijnego spojrzenia albo ironiczny dystans – to wszystko, w określonej konfiguracji, decyduje o specyfice poszczególnych utworów, w których nie zawsze i nie tylko chodzi o to, kto, kogo, kiedy, jak i dlaczego zabił.

ZwB Zajmuje się Pan kryminałem, przenosząc ciężar analizy ze struktury tekstu na jego odbiorcę. Dlaczego?

Mariusz Kraska Przede wszystkim dlatego, że przede mną paru wybitnych badaczy w sposób przekonujący dokonało już strukturalnej analizy tego typu prozy. Jest też jednak powód inny, być może poważniejszy. Otóż jest sprawą jasną, że w badaniach nad kulturą popularną centralnym problemem jest problem odbioru i odbiorcy. Ten sąd brzmi jak truizm i zapewne truizmem jest. Jego przyjęcie wszakże oznacza, że myśląc o kulturze popularnej powinniśmy porzucić traktowanie jej wytworów w kategoriach obiektów, artefaktów czy tekstów. W moim odczuciu kultura popularna jest raczej domeną działań odbiorców, przestrzenią praktyk interpretacyjnych, które czasem sterowane są przez różnego rodzaju rynkowe i marketingowe mechanizmy produkcji, czasem jednak owym mechanizmom się wymykają, czy przeciwstawiają. W odniesieniu do kryminału, choć naturalnie nie tylko, wiąże się to z koniecznością odejścia od myślenia o gatunku w kategoriach jakiejś mniej lub bardziej dynamicznej struktury czy paradygmatu. Zakładam, nie będąc zresztą w tym punkcie osamotnionym, że w kryminale jak w żadnym innym typie prozy widać, że jego specyficzna forma ujawnia się zwłaszcza na płaszczyźnie lektury wyraźnie odbiegającej od innych rodzajów prozy. Rozumiem przez to, że kryminał powinniśmy traktować przede wszystkim jako szczególnego rodzaju formę komunikacji. W tym kontekście zaś rolę gatunkowych reguł można by porównać, co prawda w sposób daleki od precyzji, do Facebooka, który wprawdzie nie narzuca treści, jakie umieszczają na swoich profilach jego użytkownicy, ale ogranicza i determinuje pewien sposób komunikowania się, przepływu informacji między członkami tej wirtualnej wspólnoty. To zaś ma poważne kulturowe konsekwencje.

ZwB W odniesieniu do kryminału niezwykle nośna jest kategoria gry. Pan pokazuje, że chodzi o specyficzny typ gry…

Mariusz Kraska To prawda, choć nie jestem, pewien czy liczba pojedyncza jest tu najwłaściwsza. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie sposób pisać o kryminale jako jakiejś określonej grze, takiej jak szachy, piłka nożna czy zabawa w chowanego. Wracając raz jeszcze do zaproponowanej przeze mnie metafory Facebooka, można rzec, iż gatunkowe zasady kryminału stwarzają swego rodzaju środowisko czy też swoistą przestrzeń, w której możemy mieć do czynienia z powstawaniem różnego rodzaju gier wikłających we wspólną relację pisarzy i odbiorców ich powieści. Nie ma tu naturalnie miejsca na rozwinięcie tego wątku, powiem więc tylko, że według mnie jest on jednym z najważniejszych w mojej książce. Poza tym przypomnę też, iż Roger Caillois, jeden z pierwszych teoretyków gier i autor koncepcji kryminału jako intelektualnej gry, z pełną świadomością dzielił się wątpliwościami na temat swego rozpoznania. Dla mnie jest to rzecz symptomatyczna, ponieważ definiuję spotkanie czytelnika z autorem jako formę pewnej strategicznej gry, do której podjęcia tekst zachęca czy prowokuje swego odbiorcę. Suwerenną decyzją czytelnika jest jednak, czy wybierze rolę detektywa, świadka fikcyjnego śledztwa, wytrawnego znawcy delektującego się znajomością kryminalnej konwencji czy też rozpozna w opowiadanej historii ślad dochodzenia nad naturą współczesnego świata i kształtem społecznego życia. W tym sensie, niezależnie od dokonanego przez nas wyboru, kryminał jest zawsze rodzajem poznawczego i estetycznego wyzwania. Wiązać się ono może z rozpatrywaniem milionowego wariantu klasycznego pytania: kto jest winny? Ale Umberto Eco, nie bez przyczyny, zauważył, że właśnie ta kwestia jest w swej istocie problemem na wskroś filozoficznym. Kryminał bowiem chętnie poddaje się reinterpretacjom metafizycznym, stawia w centrum zainteresowania problem granicy oddzielającej fikcję i rzeczywistość, wprowadza na scenę pytania o źródła zła i przemocy, mówi o chaosie i porządku, współczesnych społeczeństwach i społecznościach. Nieobce są mu horror i terror, ale równie dobrze może stać się pretekstem do pytania o naturę samej literatury jak dzieje się to np. w powieściach Nabokova czy opowiadaniach Borgesa.

ZwB I w związku z tym pytanie natury już bardziej socjologiczno-kulturoznawczej: jak ocenia Pan czytelnictwo kryminałów w Polsce? Epidemię wręcz powstawania klubów kryminału, gier miejskich, tysięcy blogów i serwisów poświęconych temu gatunkowi.

Mariusz Kraska Godząc się na umieszczenie wywiadu w Zbrodni w Bibliotece (swoją drogą gratuluję pomysłu na nazwę), nie mogę naturalnie oceniać tego społecznego wzrostu zainteresowania inaczej niż pozytywnie ;-). Poważnie jednak rzecz całą traktując, wielość (i niekiedy różną jakość) tych świadectw kryminalnego odbioru traktuję jako swoisty dowód nie wprost potwierdzający moje myślenie o kulturze popularnej. Jest w niej bowiem miejsce zarówno na rzeczy cenne i interesujące, jak i kuriozalne, jak choćby znaleziony przeze mnie zupełnie przypadkowo na jednej z internetowych stron regulamin gry w pijaka (polegającej w tym wypadku na wypiciu określonej ilości alkoholu po udzieleniu błędnej odpowiedzi na temat telewizyjnego serialu o Herkulesie Poirot). Wszystkie tego rodzaju praktyki odbioru zaś świadczą, że w przypadku kryminału mamy do czynienia z tworem w pełni żywym, wciąż się zmieniającym, czymś, o czym się mówi, a to wszystko sprzyja lepszemu zrozumieniu tego, w czym się uczestniczy, co się lubi i dlaczego.

ZwB Ciekawi mnie też to, co Pan pisał w różnych fragmentach książki o ewolucji gatunkowej kryminału. Pokusiłby się Pan o nakreślenie jej teraz? Oczywiście, w formie uproszczonej, bo zapewne niejedną książkę o tym można by napisać.

Mariusz Kraska Dysponujemy już kilkoma, niestety nie wydanymi w języku polskim, poważnymi książkami na temat historii powieści kryminalnej. Z ich lektury wyłania się dość paradoksalny obraz kryminału. Na ogół bowiem, zwłaszcza wśród autorów anglosaskich, panuje powszechna zgoda co do tego, że ojcem założycielem kryminału jest Edgar Allan Poe jako twórca minicyklu opowiadań o Auguście C. Dupinie. W historii literatury jest to więc przypadek dość szczególny, gdy możemy w sposób tak dokładny określić początki jakiegoś gatunku. Im bardziej jednak posuwamy się w czasie, tym pojawia się coraz więcej wątpliwości i kontrowersji. Zachodni teoretycy i historycy kryminału toczą więc np. spór w kwestii tak zasadniczej jak ta, czy należy wyodrębnić powieść detektywistyczną od powieści sensacyjnej, thrillera czy też nie. Tak więc chociażby Howard Haycraft w klasycznej już pracy „Murder for Pleasure”, wydanej w 1941 roku, czy nie mniej znany Julian Symons jako autor „Bloody Murder” konsekwentnie odróżniają detective fiction od crime fiction, gdy z kolei współczesny badacz Jon Thompson skłonny jest raczej opowiadać się za wpisaniem szeregu podgatunków kryminału do jednej „zbrodniczej rodziny”. Bez względu jednak na to, po której ze stron tego sporu się opowiemy, faktem bezspornym wydaje się to, że obecnie przeżywamy coś na kształt drugiej złotej ery powieści kryminalnej. Przy czym nie chodzi tu tylko o ilość wydawanych książek, ale także wielość proponowanych ujęć. Wciąż więc wydawane są powieści nawiązujące wprost do klasycznej brytyjskiej wersji powieści detektywistycznej, podobnie jest z konwencją czarnego kryminału, rozwija się model powieści policyjnych procedur itp., itd. O skali tego zjawiska świadczy liczba pojawiających się na rynku mniej lub bardziej udanych nazw genologicznych. Mamy zatem retrokryminały, kryminały miejskie, historyczne, społeczne, ekologiczne, feministyczne, gejowskie i lesbijskie. Warto jednak pamiętać, że proces ten rodzi pewne niebezpieczeństwa i – paradoksalnie – uzasadnione być może z punktu widzenia marketingowego mnożenie gatunkowych bytów bynajmniej nie sprzyja precyzji opisu. Jeśli więc np. weźmiemy pod uwagę powieści Marka Krajewskiego, to czy są one kryminałami historycznymi, retrokryminałami czy może także kryminałami miejskimi? Osobiście więc opowiadałbym się za większą wstrzemięźliwością w tej nazewniczo-typologicznej materii, zwłaszcza jeśli chodzi o naukowe podejście do refleksji nad kryminałem. Co nie zmienia wszakże faktu, że charakterystyczną tendencją w gatunkowej ewolucji powieści kryminalnej jest skłonność do łączenia, zespalania wielu dotychczas osobno wykorzystywanych konwencji. Jak sądzę, patronuje tym procesom wyraźne przekonanie, że obecnie kryminał zajmuje dziś równie ważne miejsce jak w przeszłości konwencja wielkiego, XIX-wiecznego realizmu. Drugą zaś, nie mniej interesującą sprawą okazuje się zainteresowanie kryminałem ze strony twórców zaliczanych do kultury czy literatury wysokiej. W efekcie czego przyjęło się na Zachodzie nazywać takie powieści, jak np. „Kosmos” Gombrowicza czy „Imię róży”, metafizyczną powieścią kryminalną.

ZwB No dobrze, to teraz poproszę o wymienienie Pana ulubionych kryminałów. Na pewno jest ich mnóstwo...

Mariusz Kraska Obawiam się, że moje doświadczenia lekturowe nie dońca pokrywają się ze standardami fanów kryminału. Nieco wstydliwie muszę się przyznać do niestałości w uczuciach, to znaczy, że niespecjalnie przywiązuję się do poszczególnych autorów lub literackich postaci. Raczej więc wolę mówić o konkretnych książkach, a tych jest oczywiście wiele, poczynając od klasyki czarnego kryminału w postaci „Głębokiego snu” i „Długiego pożegnania” Raymonda Chandlera ( mimo że zakończenie tej drugiej powieści wydawało mi się cokolwiek naciągane) albo „Sokoła maltańskiego” Dashiella Hammetta. Pamiętam, że długo nie mogłem się przekonać do Agathy Christie, dopiero ostatnio, czytając niektóre z jej książek, zaczynam docenić w nich ukryte pewne smaczki, bo niekoniecznie urzeka mnie w nich model budowania zagadki. Swego czasu duże wrażenie zrobił na mnie „Dzień Szakala” Frederika Forsytha jako przykład kwintesencji prozy popularnej. Do dziś ten utwór wydaje mi się idealną ilustracją siły narracji, pod wpływem której czytelnikowi nie przeszkadza fakt, że zna zakończenie intrygi, a na dodatek w pewnym momencie łapie się na tym, że kibicuje postaci naprawdę ohydnie moralnej, jaką jest tytułowy Szakal. Z autorów bardziej współczesnych podoba mi się większość powieści Iana Rankina. Zresztą lista jest naprawdę długa. Mniej natomiast przepadam za skandynawską prozą, zwłaszcza u późnego Mankella razi mnie nadmierny dydaktyzm i wyraźna tendencyjność niektórych jego opowieści. Wyrwany do odpowiedzi, zauważam poniekąd – z czego właściwie nie zdawałem sobie sprawy – że jakoś bliżej mi do współczesnych kryminałów europejskich niż amerykańskich, może z wyjątkiem Michaela Connolly’ego.

ZwB A co u Pana było pierwsze: zajął się Pan badaniem kryminałów i wtedy zaczął je czytać, czy od zawsze Pan je czytał i to sprowokowało Pana do zajęcia się nimi naukowo?

Mariusz Kraska Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć. Swoją lekturową przygodę z kryminałem rozpocząłem dość wcześnie, bo jeszcze w szkole podstawowej i w pewnym sensie zawdzięczam ją swoim starszym siostrom, a zwłaszcza jednej z nich, zapalonej czytelniczce kryminałów. Niejako w spadku, kiedy wyprowadziła się z naszego mieszkania, odziedziczyłem po niej pokaźną biblioteczkę kryminalną, książki wydawane w seriach z jamnikiem, srebrnym kluczem itp. Były tam rzeczy różne, a dominowała naturalnie powieść milicyjna. Konsekwentnie jednak przeczytałem wówczas wszystko, co wpadło mi w ręce. Potem, przyznaję, winien jestem grzechu zaniechania, co po części wiązało się z kłopotami z dostępem do nowych tytułów. Kiedy jednak rozpocząłem pracę na uniwersytecie, miłość do kryminału wróciła. Nie zakładałem jednak, że jej efektem będzie książka ściśle związana z moimi profesjonalnymi obowiązkami. Gdzieś w tle tliła się taka idea, ale nie była ona specjalnie wyrazista. Przełomowy był moment, gdy rozmawiając, zupełnie luźno, z jedną z moich koleżanek z uczelni o kryminale, stwierdziła ona, że właściwie na polu teorii wszystko o tym typie prozy już napisano. Nie mogąc się zgodzić z tą opinią, musiałem napisać tę książkę.

ZwB Nad czym Pan teraz pracuje? Czy powstanie kolejna książka o kryminale?

Mariusz Kraska Mam pewien pomysł związany z kryminałem, a jego zalążkiem jest ostatni rozdział „prostej sztuki zabijania”. Interesuje mnie bowiem kwestia roli i przyczyn, dla których autorzy tzw. prozy wysokoartystycznej odwołują się do konwencji kryminału. Zwykle stosowana w tym kontekście fraza, że chodzi o grę z czytelnikiem – moim zdaniem – niewiele tłumaczy. Chciałbym więc spróbować bardziej na serio ta sprawą i zapytać, co to tak naprawdę znaczy. Czy rzeczywiście kryminalny kostium gatunkowy w takich wypadkach służy tylko po to, by stał się przedmiotem negacji, parodii i odrzucenia. Wyjaśnienie to nie przekonuje mnie do końca.

Jolanta Świetlikowska