#

Młotem w czytelnika - wywiad z Veitem Etzoldem

wywiad z Veit Etzol

ZwB: Na naszym bardzo ciasnym rynku książkowym ukazała się właśnie pana powieść „Cięcie”. Jak zachęciłby pan polskiego czytelnika, kochającego amerykańskie thrillery i ceniącego kryminały skandynawskie, do jej przeczytania?

Veit Etzold „Cięcie” trzyma w napięciu jak powieść amerykańska i jest mroczne jak skandynawski kryminał. No i rozgrywa się w najbardziej ambiwalentnym, najciekawszym i najbarwniejszym mieście Europy: Berlinie. Książka pokazuje wszystkie fasety tego miasta, nie pomijając przy tym jego brzydoty i mroku. To właściwa pozycja dla tych, którzy są zainteresowani „inną stroną” Berlina. Poza tym „Cięcie” porusza tematykę, którą sensacyjne gatunki dotychczas raczej pomijały: traktuje o portalach społecznościowych i zadaje pytanie, co się stanie, kiedy na Facebooku zacznie grasować seryjny morderca.

ZwB „Cięcie” to jedna z najbardziej brutalnych książek, jakie kiedykolwiek czytałam, z bardzo drastycznymi i niesłychanie plastycznymi scenami, a niewiele rzeczy jest w stanie mną naprawdę wstrząsnąć. Mimo to niektórych obrazów nigdy nie zapomnę. Czy w dzisiejszych czasach trzeba szokować, by dotrzeć do czytelnika? Czy dotyka nas tylko to, co w jakiś sposób wykracza poza ramy normalności? Czy już tak zobojętnieliśmy, że nie zauważamy zwykłości?

Veit Etzold Jest trochę prawdy w stwierdzeniu, że nie wystarcza już dotknąć czytelnika palcem, trzeba potraktować go młotem. Ja jednak chciałem również udowodnić, że dobre drastyczne thrillery powstają nie tylko w USA czy Skandynawii, że niemieccy autorzy też to potrafią. Wiele wzorców czerpię przy tym z tradycji amerykańskiej. Z drugiej strony trzeba jednak powiedzieć, że rzeczywistość bywa tak samo drastyczna i brutalna, jeśli nie brutalniejsza od fikcji. Podobne głosy słyszę nie tylko z ust osób pracujących w policji kryminalnej, ale i własnej żony, która jest lekarzem sądowym w berlińskiej klinice Charité. A wracając do znieczulicy, to myślę, że sporą winę za taki stan rzeczy ponoszą programy typu reality show. Ktoś, kto bierze do ręki książkę, musi uruchomić szare komórki, musi sam tworzyć w głowie obrazy, przez co aktywnie wgryza się w temat. Mimo to nie polecałbym swoich powieści nastolatkom poniżej szesnastego (a nawet osiemnastego) roku życia. Co nie znaczy, że niektórzy nie czytają ich i tak, o czym mi z dumą donoszą…

ZwB W swojej książce opowiada pan nie tylko historię psychopatycznego mordercy, ale także próbuje przedstawić dość krytyczny obraz dzisiejszych mediów: brak skrupułów i chciwość trawiąca wielkich graczy pociągających za sznurki w świecie mediów, bezdenna głupota i naiwność widzów oraz internautów, niemal całkowity brak moralnych granic i zanik tematów tabu. Czy naprawdę będziemy wkrótce oglądać takie programy jak w „Cięciu”, czy to tylko przerażająca wizja pisarza?

Veit Etzold Obawiam się, że kiedyś w końcu pojawią się tego typu programy. Dlaczego powstają takie show i nadal będą powstawać, tłumaczę długoletnim – na szczęście – brakiem wojen w ostatnich dziesięcioleciach, co budzi potrzebę konfliktów, dominacji i agresji na innych płaszczyznach. Dlatego nie uważam wcale, że pojawienie się jakiejś wersji Shebay – czy jakkolwiek byśmy nazwali ten format – jest aż tak nieprawdopodobne. Myślę, że cokolwiek ludzie zapragną kupić, gdzieś już w jakiejś formie jest dostępne lub kiedyś się pojawi. W każdym razie w wydawnictwie przedyskutowaliśmy już kwestię praw autorskich opisanego formatu, na wypadek gdyby ktoś wpadł na pomysł skopiowania go. W powieści jest również mowa o zjawisku tak zwanych snuff movies, autentycznych filmów pokazujących torturowanie i zabijanie ludzi. To swoisty rodzaj ekstremalnego porno, którego finałem jest śmierć. Oficjalnie na szczęście takie filmy jeszcze się nie pojawiły. Bohater mojej ksiązki, Bezimienny, czyni z podobnego filmiku intermedialne wydarzenie. Użytkownicy mogą głosować w sieci, w jaki sposób umrze ofiara, zaś morderstwo ma być transmitowane na żywo w internecie. Jeśli kiedykolwiek doszłoby do czegoś takiego, byłby to szczyt perwersji.

ZwB Pana powieść wyróżnia się dogłębnym, wnikliwym przestudiowaniem materii. Czy sam zna pan na wylot tematykę mediów i internetu, czy ma pan na podorędziu uczynnych fachowców, których w razie potrzeby mógłby pan przycisnąć?

Veit Etzold W dużej mierze sam wczytałem się w odpowiednie zagadnienia, ale mam też dobrych przyjaciół, nie tylko wśród policji i lekarzy sądowych, ale i ekspertów od informatyki i hakerów. Bezimienny – bohater książki – jest nie tylko świetnie obeznany z komputerami i potrafi włamać się do dowolnego systemu, on również podchodzi wybrane osoby, przybierając obcą tożsamość, dzięki czemu ofiary wierzą, że mają do czynienia z życzliwym przyjacielem, a nie seryjnym mordercą. Łatwo jest napisać: „Cześć, Kasiu, tu Ania. Zgubiłam komórkę i przepadły mi wszystkie numery telefonów. Mogłabyś mi przesłać swój numer?”. Tyle że to nie wiadomość od Ani, a od mordercy… Ten zaś posługuje się nie tylko fachową wiedzą z dziedziny informatyki, ale i przemocą fizyczną. Facebook twierdzi wprawdzie, że jest już o wiele trudniej założyć fikcyjny profil. Morderca jest jednak zbyt inteligentny i pozbawiony skrupułów, by posuwać się do tego. Po co robić coś, co ktoś już zrobił za niego? Bezimienny zabija właściciela profilu i w jego imieniu wstawia posty na Facebooku. A zanim zlikwiduje ofiarę, sposobem lub przemocą przywłaszcza sobie wszystkie niezbędne loginy i hasła. I tak Ania przestaje być tą Ania, którą znamy…

ZwB A te chrząszczyki, które przechowują w chitynowym pancerzu DNA zjedzonych ofiar? Istnieją naprawdę?

Veit Etzold Obawiam się, że nie. Ale uważam, że to fajny pomysł. I nie każdy musi wiedzieć, że takie chrząszcze istnieją tylko w mojej książce.

ZwB Co poradziłby pan autorom stawiającym pierwsze kroki w tym fachu? Czy istnieje jakaś uniwersalna recepta na sukces?

Veit Etzold Dałbym im trzy rady: po pierwsze, powinni wybrać jeden gatunek i nie próbować pakować do jednej książki wszystkich pomysłów naraz. Po drugie, warto przekazać gotową książkę w ręce doświadczonego redaktora. Wprawdzie trzeba mu zapłacić, ale ten wydatek z reguły się opłaci, ponieważ redakcja daje niezmiernie przydatny feedback, a debiutujący autor zwykle może oddać tylko jeden strzał. Po trzecie, opłaca się poszukać profesjonalnej agencji literackiej. Nie szukać samemu wydawnictwa, tylko powierzyć to agentowi, który usłuży również cennymi wskazówkami. Ale najpierw oczywiście należy wykonać punkt pierwszy i drugi.

ZwB Co jest panu niezbędne do pisania, a co panu przeszkadza w procesie twórczym?

Veit Etzold Potrzebuję swojego laptopa, trzynastocalowego Macbooka Air. W zależności od pory dnia lubię napić się wina albo zapalić dobre cygaro. Najbardziej przeszkadza mi hałas, pośpiech, irytujący ludzie. Ale tak mają chyba wszyscy autorzy.

ZwB Czy potrafi pan oddzielić pracę od życia prywatnego? Czy psychopatyczne potwory prześladują pana na co dzień?

Veit Etzold Wydaje mi się, że całkiem nieźle udaje mi się oddzielić jedno od drugiego, ale pisarz tak naprawdę nigdy nie ma „wolnego”, wszędzie widzi jakieś wątki, motywy, postacie. Na szczęście rzadko spotykam psychopatów.

ZwB Jakie książki naznaczyły pana w dzieciństwie i młodości? I co czyta pan dzisiaj?

Veit Etzold Zaczynałem od takich „narkotyków”, jak Stephen King, H. P. Lovecraft i J. R. R. Tolkien. Ale pochłaniałem również klasyków, na przykład Thomasa Manna, Dantego. Teraz czytam thrillery takich autorów, jak Cody McFadyen, Sebastian Fitzek, Arno Strobel, a także Skandynawów. Ostatnio wpadł mi w ręce kryminał polskiej autorki Izabeli Szolc – „Cichy morderca”. Ma niesamowitą, mroczną atmosferę!

ZwB Jakich niemieckich autorów szczególnie poleciłby pan polskim czytelnikom? A może pisarstwo niemieckich autorów jest tak hermetyczne, ich twórczość skrojona pod niemiecką mentalność, że nie da się wypromować ich na rynku międzynarodowym?

Veit Etzold Poleciłbym takich twórców, jak Sebastian Fitzek, Arno Strobel, Andreas Eschbach i Markus Heitz. Z ich książek można się sporo dowiedzieć o niemieckich miastach, o niemieckiej mentalności, nie ma w nich prowincjonalności. Myślę, że wiele powieści z nurtu „młodego niemieckiego thrillera” ma spore szanse na rynku międzynarodowym. Wiele osób sądzi jednak, że sensacja i kryminał zawsze muszą mieć etykietkę amerykańską lub skandynawską. Na szczęście coś zaczyna się pod tym względem zmieniać.

ZwB Czy zna pan jakichś przedstawicieli polskiej literatury? Podobno polscy autorzy kryminałów zaczynają podbijać amerykański rynek, a ich książki są polecane bardziej od powieści Skandynawów.

Veit Etzold Bardzo im tego im życzę! Dobrze zachowałem w pamięci „Cichego mordercę”. Niestety, polskie kryminały znajduję raczej przypadkowo i w przeciwieństwie do amerykańskich nie mogę ich czytać w oryginale. Jesteśmy zdani na tłumaczenia, na licencje. Na pewno można by wydawać więcej, bo oba kraje mają przecież sporo do opowiedzenia. Może to zabrzmi dziwnie, ale czytałem też niektóre dzieła Jana Pawła II. Wprawdzie papież nie pisał thrillerów, ale poczynania Kościoła katolickiego czasami przyprawiają o gęsią skórkę. Sam jestem katolikiem i bardzo podziwiałem Jana Pawła II i jego rolę w obaleniu komunizmu. Ale to już inny temat.

ZwB Tak, to temat rzeka. Pytanie z innej beczki: razem z Michaelem Tsokosem, znakomitym niemieckim medykiem sądowym, który wydał cały szereg publikacji z dziedziny patologii i kryminalistyki, napisał pan książkę z gatunku true crime i w ramach przygotowań do tego projektu uczestniczył pan w prawdziwej sekcji zwłok. Czy rzeczywistość odpowiada stereotypowym wyobrażeniom, jakie można wykształcić po lekturze niezliczonych kryminałów i obejrzeniu setek filmów w stylu „CSI”?

Veit Etzold Nie do końca. W prawdziwej sali obdukcyjnej panuje znacznie większy ruch, niekiedy przeprowadza się sekcje na pięciu stołach naraz. Nie ma grobowej ciszy jak na filmach. Hałasują narzędzia do przecinania żeber, piły, którymi nacina się czaszki. Wszyscy głośno nagrywają komentarze na dyktafony. Atmosfera przypomina raczej warsztat samochodowy. I nie ma krwi, bo zwłoki już nie krwawią.

ZwB W Niemczech jest już w księgarniach druga pana powieść z serii z Clarą Vidalis. Będzie więcej tomów?

Veit Etzold Owszem, po „Seelenangst” („Przerażenie duszy”), która ukazała się w sierpniu 2013 roku, w tym roku – również w sierpniu – wydany zostanie kolejny tom, zatytułowany „Todeswächter” („Strażnicy śmierci”). W tej chwili pracuję nad czwartym tomem serii, który ukaże się w sierpniu 2015 roku. Clara Vidalis jeszcze długo będzie miała co robić. Mam nadzieję, że również moi polscy czytelnicy, których serdecznie pozdrawiam. Życzę im pasjonującej lektury powieści „Cięcie”.

Agnieszka Hofmann