#

Moje serce jest po stronie kryminału - wywiad z Katarzyną Puzyńską

wywiad z Katarzyna Puzyńska

ZwB W Pani nocie biograficznej znajduje się stwierdzenie, że jest Pani pisarzem z „powołania”. Co to dla Pani oznacza? Katarzyna Puzyńska Powiem krótko, chociaż być może zabrzmi to banalnie, ja zwyczajnie kocham pisać. Jestem osobą, która wszystko mocno przeżywa i stara się angażować w to, co robi całą sobą. Tak właśnie jest również w kwestii mojego pisania. Bywa, że mój maż ma już tego dosyć. Całe szczęście jest dość wyrozumiałym człowiekiem ;-)

ZwB Istnieje taki niepisany podział, do którego przyznają się autorzy tworzący kryminały: na pisarzy tworzących powieści na podstawie wcześniej napisanego, szczegółowego planu, podchodzących do swojej pracy jak do dobrego rzemiosła, oraz tych, którzy ulegają natchnieniu, piszą pod wpływem chwili, poddając się woli swoich bohaterów. Do którego typu Pani należy?

Katarzyna Puzyńska Należę chyba po trochu do obu z tych typów. Przed rozpoczęciem pisania wymyślam główny wątek opowieści. Później jednak bohaterowie zaczynają już żyć własnym życiem i potrafią wymknąć mi się spod kontroli. To chyba jest najpiękniejsze w pisaniu. Stephen King napisał książkę „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”. Nie widzę nic złego w określeniu pisania jako „rzemiosła”. To jest wiele godzin ciężkiej pracy, ale też ile przyjemności. Gotowa książka to zwieńczenie trudu i radość, której chyba z niczym nie da się porównać.

ZwB A czemu wielbicielka Skandynawii i Hiszpanii umiejscawia akcję swojej powieści w… małej polskiej wsi Lipowo gdzieś na Pojezierzu Brodnickim?

Katarzyna Puzyńska Ktoś kiedyś powiedział, że powinno się pisać o czymś, co się dobrze zna. Ja dodałabym od siebie także, że powinno się pisać o czymś, co się zna i co się lubi. Tak się akurat złożyło, że do okolic Brodnicy mam wielki sentyment. Mieszkali tam moi dziadkowie, u których spędzałam w dzieciństwie każdą wolną chwilę. Dziadkowie mieszkali właśnie w takiej niewielkiej wsi, jak nasze książkowe Lipowo. Fascynuje mnie to, jak funkcjonuje mała społeczność. Sama mieszkam w wielkim mieście, więc może to po trochu dlatego.

Polska, Skandynawia i Hiszpania? Pójdę może za słowami jednej z moich ulubionych pisarek Camilli Läckberg. Powiedziała ona w którymś wywiadzie, że początkowo zaskoczona była tym, że jej książki odbierane są tak przychylnie w wielu krajach, w tym tak wydawałoby się od siebie różnych, jak Szwecja i Hiszpania. W końcu doszła jednak do wniosku, że chyba, mimo oczywistych różnic, natura ludzka jest wszędzie bardzo podobna. Mamy podobne emocje i uczucia. Podobne żądze i namiętności, które niestety czasami, w ekstremalnych przypadkach, mogą pchnąć do zbrodni – czy to w Warszawie, Sztokholmie, czy właśnie w naszym małym Lipowie.

ZwB Pani kryminał ma charakter, co podkreślają wszyscy krytycy, klasycznej powieści kryminalnej, wywodzącej się od Agathy Christie. Wyobrażam więc sobie Panią jako osobę, zapewne z włosami splecionymi w jakieś gustowne warkoczyki, która od najwcześniejszych lat siedzi zasypana kryminałami i czyta je namiętnie, nie zważając na nic. Nie doje, nie dośpi, ale… sprawdzi, kto zabił. Czy to prawdziwy obraz? Pamięta Pani swój pierwszy kryminał?

Katarzyna Puzyńska W moim przypadku to raczej nie były warkoczyki, ale wielokolorowy irokez, gdyż w młodości miałam dość buntowniczy wizerunek. Przechodząc jednak do rzeczy, po pierwsze chciałabym jeszcze raz podkreślić, że jestem bardzo wdzięczna krytykom, którzy porównali mój kryminał do powieści królowej gatunku, czyli Agathy Christie. Czuję się tym porównaniem niezwykle wyróżniona. Tym bardziej, że uwielbiam książki Christie. Rzeczywiście od zawsze dużo i namiętnie czytałam. Pierwszy kryminał? Nie będę chyba zbyt oryginalna, ale była to chyba właśnie Agatha Christie. O ile się nie mylę, „Morderstwo w Orient Ekspresie”. I tak zaczęłam czytać kolejne książki Christie. Byłam zafascynowana panną Marple i Herkulesem Poirotem. Tak, zdecydowanie zaczęło się od Agathy Christie. Potem sięgnęłam po kolejnych autorów.

ZwB A zgadza się Pani z tym określeniem, że „Motylek” to klasyczna powieść? Trzyma się Pani reguł gatunku?

Katarzyna Puzyńska Starałam się, jak najlepiej umiałam. Sama najbardziej lubię właśnie klasyczne powieści kryminalne. Wydaje mi się, chociaż być może jest to moja subiektywna ocena, że wiele autorów pisze obecnie książki bardziej sensacyjne, niż klasyczne kryminały. Nie neguję tego, ponieważ sama również czytuję literaturę typowo sensacyjną. Moje serce jest jednak po stronie kryminału. W klasycznym kryminale zabójca to jedna z przedstawionych czytelnikowi postaci. Teoretycznie, podążając za wszystkimi tropami, powinniśmy być w stanie wytropić złoczyńcę. Teoretycznie, bo czasem jest to przecież bardzo trudne. W przypadku Agathy Christie udało mi się to w pojedynczych przypadkach. I tak naprawdę o to przecież chodzi.

ZwB Ale trzeba też dodać, że główny motyw – motylka – ma wiele wspólnego z pewnym znanym amerykańskim thrillerem… To zamierzona gra literacka czy przypadek?

Katarzyna Puzyńska Czy chodzi o „Milczenie owiec”? Bardzo lubię tę powieść i film, który na jej podstawie nakręcono. Nie była ona jednak źródłem inspiracji dla mojej książki.

ZwB Jak Pani pracowała nad fabułą i postaciami? Skąd czerpała Pani inspiracje?

Katarzyna Puzyńska Na początek wpadł mi do głowy pomysł zabójstwa zakonnicy, od którego rozpoczyna się cała opowieść. Potem zaczęłam się zastanawiać, kto mógłby chcieć zabić taką osobę, jak ona. Kto mógłby mieć motyw, żeby zabić niewinną niczemu zakonnicę? Zaraz, czy ona na pewno jest taka niewinna? I tak, krok po kroku, powstała cała opowieść.

ZwB Pani postacie są bardzo wiarygodne psychologicznie. Każda z nich, czy to zwykły mieszkaniec Lipowa, czy ofiary, czy morderca wreszcie, to określony, pogłębiony portret. Właściwie nie dziwi to w ogóle, biorąc pod uwagę Pani zawód – psycholog. A jaką ma Pani specjalizację? Czy aby nie psychologię kliniczną?

Katarzyna Puzyńska Studiowałam psychologię ogólną, czyli właściwie po trochu z każdej dziedziny tej nauki. Przyznam jednak, że rzeczywiście, zawsze najciekawsza była dla mnie właśnie psychologia kliniczna. Jeżeli zaś chodzi o portrety psychologiczne bohaterów – za to właśnie tak bardzo cenię prozę szwedzką. Większość pisarzy zza Bałtyku bardzo się na tym aspekcie skupia. Być może dlatego ich książki są właśnie tak monumentalne. Lubię, kiedy w powieści pojawia się nie tylko wątek kryminalny, ale także wydarzenia z życia każdego z bohaterów, jego historia. Dodaje to całej opowieści realizmu i pozwala polubić postaci, których losy śledzimy.

ZwB Jaki jest zatem Pani pogląd na zło w człowieku? Skąd się ono bierze?

Katarzyna Puzyńska To trudne pytanie. Byli filozofowie, którzy twierdzili, że człowiek jest z natury zły. Inni mówili, że wręcz przeciwnie. Jak jest naprawdę? Wolę zdecydowanie tę drugą możliwość. Z drugiej strony niestety ludzie zdolni są do niesamowitego okrucieństwa wobec siebie nawzajem. Czasem jest to kwestia okoliczności, w których się znaleźliśmy. Jeżeli już jesteśmy przy psychologii. W latach siedemdziesiątych na amerykańskim Stanford University Philip Zimbardo przeprowadził kontrowersyjny, okiem dzisiejszego obserwatora, eksperyment. Brały w nim udział dwie grupy studentów i sam naukowiec. Jedna grupa studentów odgrywała role więźniów, a druga strażników więziennych. Co ważne, przydział do obu grup był całkowicie losowy. Wkrótce wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Mówiąc krótko, strażnicy zaczęli znęcać się nad więźniami i zdecydowanie nadużywać swojej pozycji. Eskalacji przemocy uległ nawet sam Zimbardo. Eksperyment trzeba było przerwać zaledwie po kilku dniach. Okazało się, że „normalni” studenci zdolni byli do niezwykłych aktów przemocy.

ZwB Muszę przyznać, że najbardziej literacką postacią, czyli taką, która wydaje się emanacją nie psychologicznych inspiracji, ale powieściowych czy filmowych, jest detektyw Klementyna Kopp. To właściwie pastisz detektywki… Skąd się ona u Pani wzięła?

Katarzyna Puzyńska Jak już wspomniałam wcześniej, za młodu sama byłam osobą dość zbuntowaną – zwłaszcza jeżeli chodzi o wygląd. Tworząc tę postać zastanawiałam się, jakby ktoś taki, jak ja wtedy, wyglądał kilkadziesiąt lat później – może nieco z przymrużeniem oka, a jednocześnie na poważnie. Takie a nie inne zachowania czy wygląd mają przecież gdzieś jakieś swoje źródło. To był początek i pierwsze kroki tej postaci, która potem utorowała sobie drogę już sama, bo przecież kto, jak kto, ale Klementyna Kopp umie sobie poradzić. Trochę bałam się, jak Klementyna zostanie przyjęta, ale chyba niepotrzebnie. Ostatnio komisarz Kopp została nazwana przez panią Martę Guzowską „panną Marple dwudziestego pierwszego wieku”. Kolejne wspaniałe wyróżnienie, za które dziękuję!

ZwB Wiemy, że pracuje Pani nad kolejną powieścią. Kiedy się ukaże? Zdradzi nam Pani parę szczegółów z jej treści?

Katarzyna Puzyńska Powieść planowana jest na druga połowę roku 2014, z czego się bardzo cieszę. Tym razem czytelnik będzie miał okazję poznać Lipowo w letniej odsłonie, kiedy na polach trwają żniwa. Ktoś zabił dwie młode dziewczyny. Czy w pobliżu grasuje seryjny zabójca? Daniel i Klementyna będą musieli sporo się nagłówkować. Osoby, które polubiły komisarz Kopp będą mogły trochę więcej się na jej temat dowiedzieć.

ZwB Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia i Pani bohaterom, i Pani samej na trudnej drodze pisarskiej.

Katarzyna Puzyńska Ja również bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę. Za życzenia powodzenia nie dziękuję, bo podobno to zapesza.

Jolanta Świetlikowska