#

Za bary z rzeczywistością

felieton z cyklu: Horrorem w oko

Kazimierz Kyrcz Jr

Wiedziałem, że ten moment kiedyś nadejdzie. Koniec końców musiało tak się stać… Pewnie przez niektórych zostanę teraz oskarżony o bezczelną autoreklamę, ale jak mus, to mus. Otóż chcąc podzielić się tym, co leży mi na wątrobie, muszę odwołać się do swojej, nazwijmy ją umownie, twórczości. Przed dekadą napisałem opowiadanie „Radość z rzeczy martwych”. Pokrótce chodziło w nim o pokazanie specyficznego sklepu z ubraniami, którego klientelą są fetyszyści śmierci.

Ostatnio moja żona przyniosła do domu kilka koszul i swetrów, które dostała od przyjaciółki z pracy. Ubrania w dobrym stanie, mojego rozmiaru, nienoszące śladów użytkowania, choć używane. Zagwozdka pojawia się właśnie w tym momencie, bo ubrania, o których mowa, należały do zmarłego ojca wspomnianej przyjaciółki.

Słysząc o tym, przez chwilę miałem wrażenie, jakbym stał się jednym z bohaterów swojej historii. Wiem, że skojarzenie dość odległe i może nawet nie na miejscu, mimo to czułem się nieswojo, przymierzając kolejne, hm… rzeczy.

W których zresztą teraz chętnie chodzę.

Ktoś kiedyś powiedział mi, że w każdej sytuacji warto szukać plusów. Gdy usłyszałem tę tezę pierwszy raz, wywołała we mnie gwałtowny sprzeciw – przecież jest tyle sytuacji absolutnie złych, wydarzeń, które nie mają żadnych pozytywnych aspektów… Bzdura i tyle.

Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że mój quasi bunt wynikał z niezrozumienia. Oczywiście, są tragedie, w których nikt przy zdrowych zmysłach nie doszukiwałby się sensu czy choćby zaczątków czegoś dobrego. Jednak wcale nie aż tak rzadko to co początkowo rozpatrywaliśmy w kategoriach wyłącznie negatywnych, w dalszej perspektywie okazuje się dla nas dobre… Tracimy pracę, po czym znajdujemy nową, lepszą. Rozstajemy się z kobietą, odchorowujemy swoje, a potem nagle budzimy się w idealnym związku. Zapadamy na chorobę, która daje nam w kość, ale w konsekwencji pomaga przewartościować życie i uczy czerpania z niego pełnymi garściami.

Stąd prosta droga do mojego rolniczego spojrzenia na świat – po zimie zwykle pojawia się wiosna i lato. Trzeba tylko doczekać. Nawet jeśli ta wiosna wygląda wyjątkowo paskudnie, a lato przypomina deszczową jesień, zima nie trwa wiecznie. Choć, jak twierdzą fani „Gry o tron”, wciąż nadchodzi.

Pozostając przy książkach: mówi się, że każdy ma swoją księgę życia, na stronicach której zapisywane są koleje jego losu.

Niektórzy są księgami otwartymi na bliźnich, inni, z racji swego charakteru czy przykrych doświadczeń, niechętnie opowiadają swe historie. Trudno ich przekonać, że życzliwość nie jest monetą, która dawno temu została wycofana z obiegu.

To od nas zależy, jakie słowa znajdą się w epilogu naszych książek. Czy będą pełne goryczy i żalu, czy może wiary w to, że nawet przemijanie nie jest pozbawione głębszego sensu.

Dobra wiadomość jest taka, że z doświadczenia wynika, że śmierć to coś, co zawsze spotyka innych.