tytuł: Mainstream
autor: Miroslav Pech
tłumacz: Mirosław Śmigielski
wydawnictwo: Stara Szkoła
ISBN: 978-83-66013-02-5
Liczba stron: 182
Mainstream. Social porn horror.
Maciej jest początkującym pisarzem. Klara jest jego żoną. Mają dwumiesięczną córkę Sarę. Po narodzinach dziecka małżeństwo przeżywa kryzys. W dodatku pewnego dnia Maciej dostaje e-mail ze zdjęciami nagiej żony. Kiedy rodzina wyjeżdża do domku w lesie, dorośli zaczynają tracić kontrolę nad teraźniejszością i przeszłością.Mainstream to lepka i brutalna opowieść, która nie oszczędza tak bohaterów, jak i samego czytelnika. (Olga Kowalska WielkiBuk.com)
Ta książka jest jak grzebanie nożem w bebechach. Brutalna, dotkliwa, mrożąca. Uwaga, będzie bolało! (Anna Maślanka. Literackie skarby świata całego)
Fragment powieści:
Wieczorem o tak późnej porze w redakcji nie ma nikogo. Włącza komputer, blask monitora oświetla mu twarz. Obejmuje się ramionami, zamyka oczy, kołysze się w przód i w tył, potupuje nogami.
Mija kilka minut, loguje się na pocztę i klika wiadomość od bern.ard22@gmail.com. Wiadomość nie ma żadnego te-matu, zawiera tylko tekst: spójrz na nr 147 i link z napisem CASTING. Kiedy Maciej otwiera link, na ekranie pojawia się duża uśmiechnięta buźka, która stopniowo znika, a pulpit zalewają kolumny cyfr.
Klika na nr 147.
Niepewny uśmiech jego żony. Piwne oczy zza przymkniętych powiek patrzą w obiektyw. Czarne włosy obcięte na bombkę, zaczesane za nieznacznie odstające uszy. Z małżowin zwisają srebrne kolczyki w kształcie kropel. Nie potrafi odgadnąć, kiedy to zdjęcie zostało zrobione. Te kolczyki Klara nosiła już, kiedy się poznali, a fryzurę wciąż ma taką samą. Ale twarz wygląda na młodszą. Drugie zdjęcie pokazuje profil. Klara w białej bieliźnie. Trochę się garbi, prawe kolano ma podkurczone, stoi na tle białej ściany. Jakieś pół metra od jej prawego boku stoi drewniane krzesło.
Na trzecim zdjęciu są piersi Klary. Średniej wielkości, lekko obwisłe, z ciemnymi sutkami sterczącymi ku górze. Między pier¬siami dobrze widać małą wysepkę trądziku. Kilka centymetrów od lewej otoczki sutka dwa małe piegi, które Maciej tak dobrze zna. To kolejny powód, by odrzucić podejrzenia o fotomontaż.
Czwarte zdjęcie. Naga Klara siedzi na krześle z rozłożonymi nogami. Stara się wyglądać uwodzicielsko, ale na twarzy maluje się jej nieustępująca niepewność. Brzuch ma lekko wciągnięty, rękami opiera się o kolana, obojczyki wystają, szyja jest napięta, nieposłuszny kosmyk włosów zwisa wzdłuż policzka.
Na piątym zdjęciu jest zbliżenie waginy. Między pępkiem i organem płciowym ciągnie się niemal niewidoczna blizna po operacji jelita ślepego. Między udami Klara jest ogolona, wargi sromowe odkrywają łechtaczkę.
Maciej odwraca wzrok. Jakby ktoś ściskał mu wnętrzności. Cicho jęczy, trze zaczerwienione oczy, potrząsa głową, przyjmuje do wiadomości, że jego żona brała udział w castingu do filmu porno. Razem z setkami innych kandydatek. W linku są czterysta pięćdziesiąt dwa numery porządkowe, pod którymi skrywają się kobiety i dziewczyny w różnym wieku, od uczennic po seniorki.
Zawsze jest to ten sam szablon: pięć fotografii ukazujących twarz, sylwetkę z profilu, zbliżenie piersi, kobietę lub dziewczynę siedzącą z rozłożonymi nogami i zbliżenie pochwy.
Kim jesteś? – pisze Maciej w miejscu na szybką odpowiedź i wciska wyślij.
Kurczowo trzyma się blatu biurka pokrytego mnóstwem odręcznych notatek oraz wycinkami z gazet. Leżą tam też słuchawki z niedbale zwiniętym kablem i dyktafon, z którego już złuszcza się farba.
Maciej zamyka oczy, myśli o Sarze, o jej uroczym niemow¬lęcym spojrzeniu, pulchnych policzkach, fałdkach pod brodą, śmiejących się ustach…
Zauważa, że w folderze Odebrane ma nową wiadomość. Otwiera ją:
Nie udało się dostarczyć wiadomości / Undelivered Mail Re¬turned to Sender
Na górze trzasnęły drzwi.
– Idzie Jebak.
Po tych słowach zrobiło się jej niedobrze.
Spojrzała na Carlosa.
– Jebak?
Na schodach brzmiał pogłos zbliżających się kroków. Jeszcze w tamtej chwili wierzyła Carlosowi. Roman przypiął kamerę z powrotem do statywu. Zostawił ją włączoną. Była skierowana na Klarę. W drzwiach pojawił się niemal dwumetrowy mężczyzna w skórzanej masce z otworami na oczy i usta. Miał na sobie obcisłą białą koszulkę z obrazkiem różowego kotka z dużymi oczami. Nad kotkiem widniał napis: I LOVE LITTLE CAT. Nogawki brudnych spodni roboczych były wciśnięte w znoszone trapery.
Zmierzył ją wzrokiem. Potem spojrzał na Carlosa.
Carlos skinął.
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, mężczyzna się na nią rzucił. Wyciągnął dłoń zaciśniętą w pięść, a Klarę zalała ciemność.
(…)
Podszedł do niej. Widziała jego oczy. Były zielone. Przy¬pomniały jej jednego aktora, ale nie mogła przypomnieć sobie nazwiska. Wspaniałe oczy. O tym myślała. Wtedy myślała o jego cudownych oczach.
Schylił się, złapał ją za nogi i zarzucił je sobie na ramiona. Krzyknęła. Lizał ją i chłeptał jak pies. Ugryzł ją w pośladek, ssał łechtaczkę i miął ją zębami. Gdyby chciał, mógł ją odgryźć w mgnieniu oka. Może to jeszcze zrobi. Potem opuścił ją sobie tak, by móc w nią wejść. Rżnął ją, jakby była tylko martwym kawałkiem mięsa. Miała wrażenie, że za chwilę rozerwie ją na pół. Czuła kłujący ból w podbrzuszu, a potem jeszcze wyżej, jakby wjeżdżał penisem aż do żołądka.
(…)
Kiedy skończył, była nieprzytomna.
Zostawił bezwładne ciało wiszące na łańcuchach i podszedł do umywalki. Opłukał sobie usta, ręce i penisa. Wytarł się w szmatę przerzuconą przez krawędź wiadra.
o autorze:
Miroslav Pech – jeden z najbardziej obiecujących czeskich pisarzy młodego pokolenia. Autor powieści "Uczniowie Cobaina".
źródło: materiały prasowe wydawnictwa