#

"Uwielbiam atmosferę małych miasteczek... spotkania z czytelnikami... czytam absolutnie wszystko."

wywiad z Antti Tuomainenem

O małych miasteczkach, kurortach na Florydzie i fińskich saunach z Antti Tuomainenem, autorem komedii kryminalnej „Najgorętsza plaża w Finlandii” rozmawiała Agnieszka Pruska.

©Ville Juurikkala


Agnieszka Pruska: Rok temu miałam przyjemność przeczytać „Człowieka, który umarł” i porozmawiać z tobą zarówno na temat tej powieści, jak i całej twojej twórczości. Kilka dni temu w ręce polskich czytelników trafiła „Najgorętsza plaża w Finlandii” i nie mogę się powstrzymać od zadania pierwszego pytania: czy „gorąco” i „Finlandia” nie wykluczają się? Jak wygląda lato w Finlandii?

Antti Tuomainen: Jest mi ogromnie miło, że przeczytałaś obydwie moje książki. Masz rację, Finlandia i tropikalne upały raczej nie idą w parze. Delikatnie rzecz ujmując, raczej nie jest tu za ciepło. Za to w pełni lata słońce świeci właściwie przez cały czas – jasno jest tu prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę. To bardzo ciekawe i w sumie przyjemne. No i może troszeczkę… dziwne.

A.P.: Pomysł umieszczenia tropikalnego ośrodka wypoczynkowego w Finlandii jest dosyć zaskakujący i przewrotny. Oczywiście nie każdy lubi upały czterdziestostopniowe, ale trudno porównać klimat Florydy i Finlandii. Czy taki ośrodek, istniejący w rzeczywistości, skusiłby Finów?

A.T.: Haha, bardzo dobre pytanie! Chociaż sam jestem Finem, który całe czterdzieści siedem lat swojego życia spędził w Finlandii, sam niekiedy jestem zadziwiony tym, do czego jesteśmy zdolni i co nam się podoba. Mój przyjaciel, Włoch, określił kiedyś Finlandię jako „dziki zachód” – miał prawdopodobnie na myśli to, że żyjemy nieco na uboczu, poza uczęszczanymi szlakami i mamy sporo dziwnych i niespotykanych gdzie indziej zwyczajów – więc kto wie, czego się można po nas spodziewać?

A.P.: Trudno nie zauważyć rozmaitych niedociągnięć panujących w ośrodku. Czy gościłeś kiedyś w miejscu podobnym do Palm Beach Finland? A jeżeli tak, to czy było to impulsem do wykreowania ośrodka wypoczynkowego w powieści? Nie mam na myśli palm i pelikana, ale pewną tandetę i sposób zarządzania.

A.T.: O ile mi wiadomo, ten uroczy ośrodek wypoczynkowy istnieje tylko na kartach mojej książki. Ale, jak mówiłem, Finowie są dość specyficzni, więc – kto wie?

A.P.: Podobnie jak w poprzedniej powieści („Człowiek, który umarł”) umieściłeś akcję w małym miasteczku i trudno mi wyobrazić sobie, aby mogła się ona rozegrać w innym miejscu. Czy lubisz klimaty małych fińskich miasteczek? Czy to opisywane przez ciebie można uznać za przeciętne?

A.T.: Uwielbiam atmosferę małych miasteczek, bo idealnie współgra z opisywanymi przeze mnie historiami. To wymarzone miejsce akcji: wszyscy się znają, wydarzenia rozgrywają się na ograniczonej przestrzeni, do tego każde małe miasteczko ma swoją specyfikę i w każdym można spotkać charakterystyczne, nietuzinkowe postacie. Opisuję dość typowe fińskie mieściny, chociaż oczywiście dodaję im nieco kolorytu (ale tak naprawdę tylko troszeczkę).

A.P.: Spytam trochę prowokacyjnie. W pewnym momencie powieści (w scenie rozmowy na posterunku policji) niezbyt pochlebnie wyrażasz się o mieszkańcach miasteczka. Wydźwięk jest mniej więcej taki, że wszyscy, którzy mogli wyjechać, wyjechali, zostali tylko nieudacznicy. Czy taka ucieczka do większych miast jest rzeczywiście częsta?

A.T.: Wcale tak nie mówię, a tym bardziej tak nie myślę. To słowa jednego z bohaterów powieści. W komedii przerysowanie i absurd są często stosowanymi narzędziami. To bardzo przewrotny gatunek. „Najgorętsza plaża w Finlandii” została napisana jako komedia kryminalna, a to oznacza, że nie popieram dużej części stwierdzeń, które tu padają i raczej odradzam naśladowanie tego, co robią bohaterowie – a nawet zdecydowanie ostrzegam: nie róbcie tego w domu!

A.P.: W wielu swoich powieściach poruszasz tematy dotyczące ochrony przyrody. Czy pisząc o chęci ekspansji właściciela Palm Beach Finland na pobliskie tereny, miałeś na myśli jakieś konkretne wydarzenia?

A.T.: Rzeczywiście, kocham środowisko naturalne i wielu moich powieściach widać zaangażowanie w kwestie jego ochrony. Ale ta powieść nie ma takiego podtekstu.

A.P.: Czy dobrze mi się wydaje, że motyw kryminalny w „Najgorętszej plaży w Finlandii” był tylko pretekstem do pokazania rozmaitych zachowań i relacji międzyludzkich?

©Toni Härkönen

A.T.: Dziękuję – to naprawdę doskonałe pytanie! Odpowiedź brzmi: niemal w stu procentach TAK. Moje książki zaczynają się od bohaterów i na bohaterach się kończą. To wokół nich kręci się akcja i układa się fabuła powieści. Interesuje mnie, jak ludzie zachowują się w niezwykłych dla nich, wręcz ekstremalnych sytuacjach, postawieni pod ścianą, gdy kieruje nimi ambicja lub gdy zaślepia ich żądza. Dopiero znając potrzeby i pragnienia wykreowanych przez mnie postaci, mogę na poważnie zabrać się za pisanie, a fabuła postępuje w ślad za podejmowanymi przez bohaterów, mniej lub bardziej skutecznymi, próbami ich realizacji.

A.P.: Większość istotnych postaci stworzonych przez ciebie na potrzeby „Najgorętszej plaży w Finlandii” jest bardzo charakterystyczna. Przypuszczam, że nie mają one swoich dokładnych pierwowzorów, ale może się mylę?

A.T.: Wyobraźnia jest oczywiście niezastąpiona w kreowaniu postaci, ale chyba każdy z nas ma takiego Chico z „Najgorętszej plaża w Finlandii” w swoim otoczeniu. Bywa, że nie jednego… Można to właściwie powiedzieć o każdym z moich bohaterów, którzy faktycznie nie mają swoich pierwowzorów w realnym świecie. W każdym razie nie mają takich odpowiedników 1:1. Zwykle wybieram sobie jakąś cechę charakteru i, kreując postać, bardzo ją u niej wyolbrzymiam, albo przeciwnie, zupełnie ją jej pozbawiam. Wszystkie możliwe pierwowzory zostają tak zmiksowane i przetworzone, że nie sposób już dokopać się do wersji wyjściowej i sam nie jestem w stanie powiedzieć, na jakich cechach charakteru czy wyglądu dana postać bazuje. Wszystko to dzięki wyobraźni, która tworzy zupełnie nową jakość.

A.P.: W swojej najnowszej powieści stawiasz czytelnika w sytuacji, w której może on obserwować rozwój akcji, a także pracę policji, wiedząc więcej niż stróże prawa. To nie jest częsty zabieg. Czy takie poprowadzenie narracji jest trudniejsze?

A.T.: Rzeczywiście, jest trudniejsze. Ale poczułem, że historia może na tym zyskać. Taki rodzaj narracji potęguje absurd tej opowieści. Ale rzeczywiście, danie przewagi czytelnikom, a jednocześnie utrzymywanie pewnych faktów w tajemnicy przed bohaterami, wymagało niezłej gimnastyki. Naprawdę solidnie się przy tym napracowałem. Naprawdę. Strasznie.

A.P.: Nie mogę się powstrzymać od pytania o saunę, tak ważną dla Finów. Sauna Olivii Koski została zniszczona w pożarze, ta w „Człowieku, który umarł” także ucierpiała. Czy zniszczenie sauny jest rzeczywiście tak boleśnie odczuwalne przez twoich rodaków?

A.T.: O kurczę, masz rację, zły los spotyka saunę w obydwu książkach – dopiero teraz widzę tę zbieżność! (śmiech) Sauna jest niesamowicie ważna dla Finów. Na pięciomilionową populację Finów przypada ponad milion saun. Osobiście absolutnie uwielbiam sauny. Korzystam z nich, kiedy tylko mogę, czyli jakieś cztery, pięć razy w tygodniu. Zwykle korzystam z publicznej sauny w mojej nadmorskiej okolicy, a po wyjściu z niej od razu biorę kąpiel w Bałtyku – niezależnie od pory roku. Mamy też saunę w naszym apartamentowcu, z której korzystamy parę razy w tygodniu. Ale zarówno ja, jak i moja żona, preferujemy saunę nad brzegiem morza i pływanie w Bałtyku przez okrągły rok.

A.P.: Bardzo wielu pisarzy podkreśla rolę researchu przy pisaniu powieści. Czy dla ciebie jest on również tak ważny?

A.T.: To zależy. Są książki, które wymagają bardzo wnikliwego, wszechstronnego researchu – tak było w przypadku powieści „Czarne jak moje serce” – inne wymagają dokładnego sprawdzenia jakiegoś jednego konkretnego zagadnienia, na przykład właściwości grzybów matsutake w „Człowieku, który umarł”. Przekonałem się, że właściwie każda powieść wymaga researchu, ale często nie da się przewidzieć z wyprzedzeniem, co konkretnie trzeba będzie sprawdzić – okazuje się to dopiero podczas pisania.


A.P.: Czy możesz zdradzić czytelnikom, jak wygląda twój warsztat pracy?

A.T.: Mam swoje biuro, do którego przychodzę codziennie o dziewiątej rano. Wychodzę z niego wieczorem, około szóstej. Kiedy nie podróżuję, pracuję sześć dni w tygodniu. Kiedy piszę powieść, wyznaczam sobie cel na każdy dzień – codziennie musi powstać określona ilość tekstu.

A.P.: Jednym ze sposobów kontaktu z czytelnikami są spotkania autorskie. Czy często bierzesz w nich udział?

A.T.: Uwielbiam spotkania z czytelnikami, zarówno w Finlandii, jak i w innych krajach. Mam sporo okazji do spotkań z czytelnikami. Brałem udział w wielu festiwalach literackich od Nowego Meksyku po Hong Kong i od Szkocji po Hiszpanię. Nigdy jeszcze nie byłem w Polsce, ale mam wrażenie, że kiedyś ją odwiedzę.

A.P.: Czy gatunek, który wybrałeś jako autor jest zgodny z tym, który preferujesz jako czytelnik? Co czyta Antti Tuomainen?

A.T.: Czytam absolutnie wszystko – od poezji po literaturę faktu. Uwielbiam też powieści, ale zauważyłem, że kiedy pracuję nad własną, jest mi trudno skupić się na lekturze książki napisanej przez innego autora. Dlatego teraz czytam… książkę o matematyce – prowadząc jednocześnie research do powieści, którą właśnie piszę.

A.P.: Nad jaką powieścią teraz pracujesz?

A.T.: Kończę właśnie powieść, która w Finlandii ukaże się w sierpniu tego roku. Będzie zatytułowana THE RABBIT FACTOR. To będzie komedia kryminalna o miłości, zbrodni i, oczywiście, matematyce.

A.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę, i za twoją książkę, „Najgorętszą plażę w Finlandii”, którą przeczytałam z przyjemnością i świetnie się przy niej bawiłam.

A.T.: Dziękuję ci bardzo za rozmowę, Agnieszko!



O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA

NASZA RECENZJA



Agnieszka Pruska

Agnieszka Pruska – od ćwierćwiecza gdańszczanka, nie pracująca w zawodzie nauczycielka, autorka dwóch serii powieści kryminalnych: policyjnej z nadkomisarzem Uszkierem („Literat”, „Hobbysta”, „Żeglarz”, „Spadkobierca) i komediowej z dwoma nauczycielkami w roli głównej ("Zwłoki powinny być martwe i „Wakacje z Trupami”). Nałogowa czytelniczka, posiadaczka czarnego pasa w aikido, cierpi na permanentny brak czasu, lubi bliższe i dalsze podróże.