#

Nie jestem fanem przesadnej dokumentacji - wywiad z Robertem Ostaszewskim

wywiad z Robertem Ostaszewskim

Leszek Koźmiński: Jak po kilku latach i poprzednich, wspólnie napisanych ze współautorkami, książkach pisało się samodzielnie nową powieść? Z pewnością inaczej, ale czy łatwiej, czy też jednak trudniej piszę się we dwójkę?


Robert Ostaszewski: Samodzielnie na pewno wolniej (śmiech). Fakt, że jeśli chodzi o dwie ostatnie powieści, kryminały "Kogo kocham, kogo lubię" i "Sierpniowe kumaki", byłem jedynie ich współautorem, pisałem te książki z - odpowiednio - Martą Mizuro i śp. Violettą Sajkiewicz, jednak jeszcze wcześniej pisałem przecież sam, wydałem między innymi powieść i zbiór opowiadań. Choć nie miały one nic wspólnego z prozą kryminalną. Samodzielne pisanie nie było więc dla mnie nowym wyzwaniem. A czy łatwiej pisze się samemu czy w duecie? I tak, i nie. Łatwiej, bo co dwie głowy to nie jedna, można w trakcie tworzenia książki na bieżąco robić burze mózgów, omawiać pomysły. Trudniej, bo pisanie w duecie wymaga negocjacji i pewnych ustępstw, szczególnie w zakresie stylu, który musi by - by tak rzec - uśredniony, tak żeby nie było widać różnicy stylistycznej między fragmentami pisanymi przez różne osoby.


L.K.: Podkomisarz Konrad Rowicki? Muszę zapytać. Alter ego, a może w pełni przepracowana postać, w której nie ma nic a nic z osoby pisarza i jego doświadczeń?


R.O: Nie miałem żony, jak mój bohater, nigdy też nie pracowałem w policji, więc o jakie alter ego chodzi?! A mówiąc poważnie: oczywiście, obdarowałem Rowickiego pewnym elementami z mojej biografii, między innymi chodzi o czas i miejsce urodzenia czy ukończone szkoły, ale poza tym jest to postać wykreowana. A jeśli już szukać zaczepienia w rzeczywistości, to w historii życia Konrada znaleźć można odpryski losów moich znajomych i jedynie w bardzo niewielkim stopniu moich. Choć - zaznaczę dla jasności - nie jest to żadną miarą powieść z kluczem. Trochę w życiu doświadczyłem, ale nie aż tyle co mój bohater. Bez wątpienia nie jestem też tak błyskotliwy i kontrowersyjny jak Rowicki.


L.K.: Nie bałeś się, że postać policjanta typu super glina, maczo lub ewentualnie ktoś o wyjątkowym intelekcie i śledczym przeczuciu będzie mało albo wcale nieatrakcyjny dla czytelników?


R.O: Przyznam szczerze, że miałem pewne obawy. Typy supergliny czy twardziele po przejściach są mocno osadzone w tradycji prozy kryminalnej, dobrze przyswojone i oswojone przez czytelników, a do tego - jak sądzę - zwyczajnie przez nich lubiane. Podkomisarz Rowicki w typologii podstawowych wzorów bohaterów kryminałów się nie mieści, przede wszystkim dlatego że jest to zwykły facet bliski zwykłemu życiu. Tyle tylko że z dosyć niezwykłą jak na policjanta przeszłością. A do tego jeszcze nieco antypatyczny. To raczej nie jest bohater "do lubienia" i utożsamiania się z nim. Miałem więc pewne obawy, jak zostanie przyjęty przez czytelników. Dlatego ucieszyło mnie, że większość recenzentów, piszących o "Zginę bez ciebie" koniec końców jednak "kupiło" mojego bohatera. Choć często podkreślano jego "kanciastość".


L.K: Domyślasz się, że poprzednie pytanie wprost nawiązuje do tematyki depresji, którą postacią Rowickiego i jego żony bardzo sugestywnie i interesująco przywołałeś w "Zginę bez ciebie". Skąd taki pomysł, bardzo realistycznie poprowadzony i zaskakujący jednocześnie?


R.O: Wspominałem o tym już wielokrotnie, ale powtórzę: bardzo cenię kryminały - jak je nazywam - przełamane, w których intryga kryminalna w integralny sposób połączona jest z wątkami społeczno-obyczajowymi, psychologicznymi czy pochodzącymi z innych podgatunków powieściowych. Od samego początku pracy nad "Zginę bez ciebie" wiedziałem, że ma to być właśnie kryminał przełamany, w którym kluczowe będą dla całej akcji problemy depresji i samobójstw. Dlaczego właśnie taka problematyka mnie zainteresowała? Depresja jest coraz poważniejszą, coraz bardziej dotkliwą chorobą cywilizacyjną, problem samobójstw, czy szerzej - pewnego rozchwiania żyjących współcześnie, też narasta. Moim zdaniem wciąż mówi się na ten temat za mało, co więcej depresja bywa wstydliwą dolegliwością, szczególnie w Polsce, bo często nie spotyka się ze zrozumieniem innych. Chciałem zwrócić na te problemy uwagę, chciałem pokazać jak zwykli ludzie radzą sobie - czy raczej nie radzą - z tego rodzaju problemami.


L.K: Na ile korzystasz, w jakim zakresie służą Ci pomocą konsultanci policyjni przy kreowaniu postaci policyjnych i samej roboty gliniarskiej, a na ile jest to Twoja własna inwencja twórcza, oparta na wyobraźni i własnej wiedzy?


R.O: Nie jestem fanem przesadnej dokumentacji w prozie kryminalnej, nie uważam, że należy - jak to teraz jest w modzie - konsultować absolutnie wszystko. Oczywiście, kryminały z jednej strony w dużym stopniu opierają się na schematach gatunkowych, z drugiej - na opisach rzeczywistości, ale moim zdaniem musi być w nich też miejsce na wyobraźnię autora, gest kreacyjny. Bez niej kryminał zmienia się albo w literackie, gatunkowe ćwiczenia, albo rodzaj notatnika. Zarówno podkomisarz Rowicki, jak i bohaterowie kryminałów, których byłem współautorem, dosyć swobodnie poczynają sobie podczas prowadzonych śledztw, jednak nie całkiem dowolnie. Jeżeli w toku rozwoju akcji mój bohater musi ściśle przestrzegać pewnych procedur czy przepisów, spisanych bądź zwyczajowych, wtedy to konsultuję. W przypadku "Zginę bez ciebie" na przykład pytałem znajomych konsultantów, jak w Polsce wygląda teoria i praktyka prowadzenia dochodzeń w sprawach samobójstw.


L.K: Swego czasu opublikowałeś ważny tekst o znaczeniu przestrzeni miejskiej w powieści kryminalnej. Jesteś też członkiem jury, od samego początku istnienia, nagrody dla najlepszej polskiej miejskiej powieści kryminalnej. Jak bardzo dla Ciebie, jako pisarza kryminałów, miasto stanowi ważny i obowiązkowy element powieściowego świata kryminalnego?


R.O: Szczególnie dzięki niezwykłej popularności kryminałów noir nastąpiło niejako utożsamienie, sklejenie kryminału z przestrzenią miejską. I oczywiście mnóstwo jest świetnych powieści kryminalnych, w których miasto jest równorzędnym bohaterem. Jako przykład można wymienić choćby kryminały Iana Rankina z serii o Rebusie. Jednak nie uważam, że miasto musi być obowiązkowym elementem powieściowego świata kryminalnego. Pisarze zawsze szukali innych lokalizacji, choćby twórcy podgatunku cozy, i wciąż szukają, u nas ostatnio choćby Katarzyna Puzyńska, która konsekwentnie umieszcza kolejne części swojego cyklu w wiejskim, do tego wykreowanym, Lipowie. W moich kryminałach też nie zawsze pojawia się tylko i wyłącznie przestrzeń miejska, przecież akcja "Sierpniowych kumaków" w dużym stopniu rozgrywa się we wsiach i małych miejscowościach na Półwyspie Helskim i w jego okolicach. Mogę też chyba zdradzić, że podkomisarz Rowicki w drugim tomie trafi do... małej greckiej wioski.


L.K: Ciechanów w Twojej ostatniej książce "Zginę bez ciebie" przedstawiłeś bardzo autentycznie, ale i jako przestrzeń nie do końca przyjazną bohaterom. Wybór tego miasta to spłacenie jakiegoś długu, czy też oddanie literackiego hołdu? A może jest jeszcze inaczej?


R.O: Uważasz, że Ciechanów w moim kryminale jest nieprzyjazny bohaterom? Nie do końca się zgodzę. Na pewno kiepsko się w nim czuje Rowicki, ale to dlatego że jest w takim stanie ducha, że pewnie wszędzie czułby się nie najlepiej. I tak, można uznać tę książkę jako rodzaj hołdu złożonemu miastu, w którym się urodziłem i dorastałem. Choć pewnie hołdu nieco osobliwego.


L.K: Co takiego, Twoim zdaniem, ukrywa się w kryminałach, że ostatnie lata to wyjątkowy boom na ten gatunek zarówno w świecie literackich dokonań, jak i filmowych adaptacji i oryginalnych scenariuszy?


R.O: Oczywiście, jest to kwestia mody, a mody, jak wiadomo, są kapryśne, przychodzą i odchodzą. Sądzę jednak, że taka moda nastała i trwa na dobre w dużym stopniu dzięki pewnym cechom samych kryminałów. Myślę, że można by to nazwać zasadą balansu między stałością, a niespodzianką. Z jednej strony kryminały w sporej mierze bazują na tworzonych od dziesięcioleci schematach, więc ich odbiorca obcuje z przewidywalnym, oswojonym światem prozy i czuje się w nim bezpiecznie. Jednak z drugiej strony kryminał jest gatunkiem łączliwym, wchłania w siebie inne pododmiany powieści i formy gatunkowe, więc czytelnik może liczyć na zaskoczenie. Rzekłbym - kontrolowane.


L.K: Na koniec, zdradź nam, czy wnikliwi czytelnicy dobrze wyczuwają, że finał "Zginę bez ciebie" zapowiada i zmianę w zachowaniu Twojego głównego bohatera, komisarza Rowickiego, i także zapowiedź nowych, jeszcze ciekawszych i dynamiczniejszych historii fabularnych w nowej kolejnej powieści?


R.O: Widzę, że mam bardzo wnikliwych i "czujących" czytelników (śmiech). Zmieni się Rowicki, bo diametralnie odmieni się jego życie. Na pewno będzie w drugiej części więcej atrakcji dla fanów "twardego" kryminału. I będzie wspominania Grecja, choć nie tylko. Więcej zdradzić nie mogę.....

Leszek Koźmiński