#

​Czytelnicy „mrozoidalnych” kryminałów i tak po tę książkę nie sięgną, a jeśli sięgną, nie dobrną do końca, odrzuciwszy ją ze wstrętem

wywiad z Mariuszem Czubajem

Powieść „Około północy” nieprzypadkowo swoją premierę miała dzień po 50. rocznicy pogrzebu kompozytora Krzysztofa Komedy. Dużo w niej muzyki, jazzu zwłaszcza, oraz odniesień do historyczno-kulturalnych wydarzeń z lat 60. XX w. Mariusz Czubaj, dotąd kojarzony głównie z gatunkiem kryminalnym, wydeptał nadspodziewanie oryginalną ścieżkę, której daleko do klasycznych gatunkowych podróży. O świadomości bycia nierozumianym, wyżywaniu się na saksofonie i o tych, którzy odeszli, z Autorem rozmawiała Paulina Stoparek.

Paulina Stoparek: Może zacznijmy od tego, że „Około północy” tak naprawdę nie jest kryminałem, a jedynie delikatnie mu z nim po drodze. Jak zatem określiłbyś swoją najnowszą powieść?

Mariusz Czubaj: Tak, to prawda. Wątek kryminalny w „Około północy” jest, oczywiście, ważny, ale nie dominujący. To ballada, j przede wszystkim ballada o Warszawie, jazzie, mrocznym końcu lat 60., taka więc powieść, w której ważna jest pewna emocjonalność, ekspresja, aura, a więc coś trudno uchwytnego gatunkowo, co dość trudno postawić na księgarskiej półce, w przeciwieństwie do modnego, wciąż, kryminału. Nie widziałem, żeby Empik miał kategorię: „ballady”. A kryminał jest. A w dodatku jestem przecież kojarzony z tym gatunkiem. Tak więc przestrzegam czytelników, uważajcie. Żeby rozczarowań nie było.

PS: No właśnie, „Około północy” to zupełnie inna pisarska twarz Mariusza Czubaja niż dotąd. Dusisz się w ramach literackiego kryminału? Znużyło Cię pisanie powieści gatunkowych? I pytania czytelników: „Kiedy kolejny Heinz?”?

MC: Kryminał w Polsce się wysycił. Osiągnął punkt szczytowy i, tak to odczuwam, nastąpiło przegrzanie koniunktury. Ale to temat na inną opowieść. Mam już tak, że jako pisarz nie lubię się powtarzać. Więc obok Heinza pojawił się Hłasko. Obok „tradycyjnego” kryminału – western. A „Około północy” to jeszcze inny horyzont. Tak jakbyś rano, po pierwszej nocy spędzonej w nieznanym mieście, podeszła do okna i wzięła głębszy oddech.

PS: Wzięła głębszy oddech i poczuła multum nieznanych dotąd zapachów… Powiem więcej: moim zdaniem „Około północy” to taka książka, która ma szansę zarówno na Nagrodę Wielkiego Kalibru, ze względu na jej odniesienie do gatunku kryminalnego, jak i na Nike czy Paszport Polityki, ze względu na jakość, którą nazwałabym co najmniej aspiracją do wyższej półki. Kaliber już masz, niejeden. Liczysz na docenienie Twojego pisarstwa jako takiego przez prestiżową krytykę niespoglądającą na ramy gatunkowe?

MC: Dziękuję za dobre słowo, wszelako niczego się nie spodziewam. Niczego dobrego. Raczej powierzchownych opinii. Zaś o „prestiżowej krytyce” mam takie zdanie, jak ona o mnie. Nie pasuję do roli salonowego pupilka, więc i łasy na zaszczyty nie jestem. Zresztą takowych nie będzie.

PS: Ja już to wiem, ale nasi czytelnicy niekoniecznie. Posłowie w „Około północy” jest bardzo ważne, jest wręcz częścią całości. Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam złudzeń, że wielu odbiorców ignoruje posłowia. Co byś powiedział od siebie, tak szczerze i bezpardonowo, tego rodzaju potencjalnym czytelnikom Twojej nowej powieści?

MC: No bo przyjęło się, że posłowia są przeznaczone dla rodziny, przyjaciół, znajomych, tam się ich hołduje, wymienia, wspomina jak na stypie i niczym w tym względzie nie różnię się od innych pisarzy. Wszelako w „Około północy” posłowie jest także mapą, swoistym GPS-em wyjaśniającym co nieco moje zamiary. Lekturę powieści sugeruję więc zacząć od końca. A bezpardonowo to będzie tak, że czytelnicy „mrozoidalnych” kryminałów i tak po tę książkę nie sięgną, a jeśli sięgną, nie dobrną do końca, odrzuciwszy ją ze wstrętem.

PS: [śmiech] „Mrozoidalnych” kryminałów! Jesteś niereformowalny… Ale wróćmy jeszcze do posłowia. Piszesz w nim, że „Około północy” ma coś z freejazzowego szaleństwa. Stawiasz bardziej na epizody niż ciągłość i konkretną akcję–reakcję, niektóre wątki pozostawiasz otwarte lub wręcz je porzucasz. To nie wpisuje się w mainstream, jak chociażby wspomniany cykl o Rudolfie Heinzu. Jak Ty przeżyłeś tygodnie redakcji?! Dużo było polemiki z redaktorem prowadzącym? Poskramiał ten literacki freejazz?

MC: Przy czym ta fragmentaryczność, epizodyczność, a nawet, racja, kapryśność formy, gdzie pewne motywy inicjuję, a potem beztrosko porzucam inspirowana jest nie tylko freejazzem, ale także rozbiciem formy powieściowej typowej dla lat 60., gdy wieszczono śmierć powieści w jej klasycznym, linearnym kształcie. Parę innych „myków”: autotematyzm, powieść w powieści, strumienie świadomości też są z tego podwórka. Zaś mój redaktor, Filip Modrzejewski, zrozumiawszy moje intencje przyjął je z entuzjazmem i wręcz wspierał w takich rozwiązaniach, przestrzegając, żeby „nie było w tym Heinza”. Więc nie ma.

PS: Gdy jakiś czas temu opowiadałeś o tym, jakie wydarzenie, a raczej dialog, był inspiracją do napisania „R.I.P”… Pewna pizzeria i słowa barmana „Tu już nie ma konkurencji…” [śmiech] Co było motorem do napisania „Około północy”?

MC: Och, w tym przypadku to raczej fuzja różnych czynników. Jednym z nich było to, że zostałem adoptowany, jako najgorszy saksofonista altowy w Polsce, przez znakomity zespół Zgniłość. Innym, zaskoczenie, że nie ma u nas powieści „jazzowej”, mimo że ten jazz, zwłaszcza Komedowy, hula wokół. Bardzo ważna była śmierć wielkiego muzyka, Tomasza Stańki, z którym rozmawiałem tylko telefonicznie, a on opowiadał o postępach choroby. Wtedy uświadomiłem sobie, że to ostatni dzwonek, żeby przepytać bohaterów tamtych czasów, pamiętających lata 60., o to i owo, bo za chwilę tych ludzi już nie będzie wśród nas. W pewnym momencie było już tak, że musiałem tę powieść napisać.

PS: Ty i Tadeusz, główny bohater „Około północy”, jesteście równolatkami, muzykujecie, jazzujecie, wielbicie Coltrane’a, nie gardzicie procentami, stołecznym życiem towarzyskim i, jak się domyślam, obaj macie niebywały szacunek do historii, znaków czasu. Ale z oczywistych względów to zaledwie moje zaledwie pobieżne spostrzeżenia. A przecież Tadeusz to postać tragiczna. Ile jest Mariusza w Tadeuszu?

MC: To odwieczne pytanie o obecność autora w bohaterze. Nie odżegnuję się od tego, jakkolwiek na przykład stołeczne życie towarzyskie zupełnie nie jest moją mocną stroną. I mam nadzieję, że jeśli jesteśmy jakoś podobni, to ze względu na drugorzędne cechy. Bo pierwszorzędnymi w przypadku mojego bohatera są mrok, pewien fatalizm i zranienie, które nigdy się nie zabliźniło. Albo, inaczej mówiąc, piętno śmierci. Nie przypadkiem pierwsza część powieści nazywa się „Śmierciorysy”, a i zaczyna na Powązkach podczas pogrzebu Krzysztofa Komedy.

PS: Pogrzeb Komedy w kwietniu 1969 r. to jedno z autentycznych wydarzeń, o którym wspominasz w powieści. W „Około północy” jest podobnych odniesień znacznie więcej, a także aluzji do realnych postaci m.in. świata kultury ubiegłego wieku, niekoniecznie wymienionych z nazwiska. Lubię dogrzebywać się kontekstów w Twoich powieściach, więc co nieco z nich odkryłam. Ale jedna postać szczególnie nie daje mi spokoju. Przepowiadający przyszłość mężczyzna o ksywie Kwazi. Wzorowałeś go na kimś?

MC: A właśnie, że w tym przypadku nie. Kwazi, koczujący na swoim dywaniku pod kościołem na Placu Zbawiciela, jest postacią fikcyjną całkowicie. Jakkolwiek w zupełności mogę sobie wyobrazić jej realne istnienie. A propos kontekstów: jeden z „krytyków” napisał, że Czubaj lubuje się w nawiązanych do znanych postaci i że tym razem pojawia się Filipski. No i każdy głupi wie, że to był taki aktor z lat 60. Wiec odpowiadam: w kontekście Marca ‘68 powiedzenie, że Ryszard Filipski był aktorem, to tak jakby powiedzieć, ze wilk to takie zwierzę, które, podobnie jak inne, ma zęby. Taka kumacja.

PS: [śmiech] Pamiętam, że gdy byłam na Twoim spotkaniu promocyjnym w Krakowie, powiedziałeś, że nigdy nie uczynisz główną postacią kobiety. Że nie czujesz się na siłach. To nadal aktualne? Wybierasz na głównych bohaterów szorstko-wrażliwych facetów, ale nie kobiety, żeby nie było psychologicznej skuchy?

MC: Aktualne. Wciąż mam poczucie, że wyszłaby mi jakaś baba z brodą albo wydepilowany chłop. A może po prostu tchórz ze mnie i się tego boję. Może kiedyś przełamię się jeszcze, zobaczymy.

PS: O skuchę na pewno nie ma potrzeby się martwić, jeśli chodzi o tematykę muzyczną „Około północy”. Jesteś żywo zainteresowany jazzem, grasz na saksofonie, występujesz z zespołem Zgniłość, w którym wokalistą jest Marcin Świetlicki. To potrzeba wykrzyczenia wrażliwości? Chęć przebywania z przyjacielem na maksymalnie wspólnym duchowym gruncie? Ujście dla testosteronu? Co daje Ci granie i koncertowanie?

MC: Muzyka, być może ze względu na swą ograniczoną dyskursywność, kieruje w zupełnie inny obszar emocji niż forma narracyjna. No i dla mnie to muzyka jest ważniejsza od literatury. Zaś muzycy Zgniłości, oprócz tego, że są znakomitymi fachowcami, są także inteligentnymi, wrażliwymi, obdarzonymi zmysłem ironii facetami i przebywanie z nimi to taka moja prywatna wizyta w spa. Marcin Świetlicki jest najlepszym i najważniejszym współczesnym polskim poetą. Poruszam się wśród nich na scenie trochę jak słonik w składzie drogocennej porcelany, ale, najwyraźniej, moje saksofonowe szumy, zlepy, ciągi wpisują się w Zgniłościowe granie.


fot. Zuzanna Szamocka

PS: Jeśli muzyka jest dla Ciebie ważniejsza od literatury, to przyznaję, że obowiązkowe pytanie na koniec zadaję z pewną obawą i raczej nie oczekuję konkretnej odpowiedzi: kiedy kolejna książka? I co równie ważne – gatunkowa czy niekoniecznie?

MC: Chyba w przyszłym roku, a z pewnością nie w tym. Heinz to będzie. Być może ostatni.

PS: Dzięki za rozmowę. I do następnego.


Paulina Stoparek

Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. D Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)