#

Polish Psycho

wywiad z Pawłem Jaszczukiem

Kultowa powieść „American Psycho” Breta Elisa została opublikowana w 1991 roku. Dziś, tyle lat po tej premierze, ukazała się powieść Pawła Jaszczuka „Sekret antykwariusza”, którą śmiało można nazwać „Polish Psycho”. Oto, co o niej mówi sam autor.

Kultowa powieść „American Psycho” Breta Elisa została opublikowana w 1991 roku. Dziś, tyle lat po tej premierze, ukazała się Twoja powieść „Sekret antykwariusza”, którą można nazwać „Polish Psycho”. Ukazuje ona bowiem sposób myślenia i zachowania psychopaty w polskich warunkach i sygnalizuje pewien szczyt zainteresowania opinii publicznej funkcjonowaniem umysłu mordercy. Jak oceniasz dzisiejsze fascynacje tym zagadnieniem? Co wiemy, czego nie wiemy o psychopatach

Paweł Jaszczuk: Określenia „American” lub „Polish”, zawężają zjawisko, a ja bez wahania dodałbym „World Psycho”, bo to temat przekraczający granice państw i… ludzkich umysłów, rozpracowany chyba najlepiej przez Fiodora Dostojewskiego, którego jestem fanem od czasów studenckich. A propos rosyjskich klimatów – w ostatnich dniach pojawiła się w mediach wiadomość o szanowanym profesorze z Petersburga, Olegu Sokołowie, który dopuścił się makabrycznej zbrodni: zamordował i poćwiartował swoją kochankę, studentkę. Policja wyłowiła z Mojki pijanego wykładowcę, gdy się topił. W jego plecaku ukryte były odcięte dłonie kochanki i pistolet. Dyskusję o tej zbrodni, emitowaną na stacji RTR Planeta, śledziła cała Rosja. Słowa żalu wyraził sam Putin. Znakomity profesor, zafascynowany Napoleonem, odznaczony francuskim Orderem Narodowym Legii Honorowej, okazał się psychopatą jak mój antykwariusz. Zdawałoby się, że już wszystko wiemy o psychopatach, a oni śmieją się z nas szyderczym, przeraźliwym śmiechem.

Na jednym ze spotkań mówiłeś o tym, że chciałbyś stanąć za mordercą w momencie zadawania śmierci i poczuć bicie jego serca. Czy dzięki tej książce udało Ci się tego dokonać?

PJ: Byłem bardzo blisko. Za blisko i w efekcie zapłaciłem za to sporą cenę, gdyż straciłem przytomność, wyczerpany wielogodzinnym pisaniem.

To musiało być bardzo trudne doświadczenie. A jak się przygotowywałeś do pisania o tym temacie? Poznawałeś historie prawdziwych morderców? Gdzie szukałeś potrzebnych Ci danych?

PJ: Nie ma dnia, byśmy się nie dowiadywali z kronik policyjnych o makabrycznych zbrodniach, o nowym Kubie rozpruwaczu, który pojawił się w... Szukając odpowiedniego bohatera, dokonałem selekcji, odrzucając prymitywnych zbrodniarzy, którzy według mnie nie zasługują na książkowy opis. Mój antykwariusz jest kreacją pisarską, choć być może nosi w sobie ślady przeczytanych lektur Fiodora Dostojewskiego, Jürgena Thorwalda i innych pisarzy zafascynowanych zbrodnią.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze w trakcie pisania?

PJ: Opis przemocy. Nienawidzę jej, a przecież musiałem opisać metodyczne działanie Stockiego i bezbronność jego ofiar. Codziennie nad ranem, a często w nocy (niczym Jekyll zamieniający się w pana Hyde'a), wkładałem pisarski kostium antykwariusza, myśląc jak on i planując jak on zbrodnie. Starałem się przy tym, by czytelnik poczuł ból egzystencjalny i by współczuł antykwariuszowi.

A jak byś scharakteryzował swojego bohatera Piotra Stockiego?

PJ: Posłużę się króciutkim fragmentem powieści: Nie pamiętał już, kiedy zło zaczęło go przyciągać, a dobro odpychać. Jakaś niewidzialna siła rozegrała tę walkę w jego duszy i – chcąc nie chcąc – stał się jej ofiarą.

Przyznaję, że niełatwo jest patrzeć na psychopatę jak na ofiarę, nie wiem, instynktu, innych czynników... A dlaczego dałeś mu taki romantyczny zawód? Wierzysz, że psychopatę można spotkać w każdym miejscu?

PJ: Chciałem, by czytelnik polubił mojego bohatera. Dlatego otoczyłem go książkami, w których można znaleźć wiele przepisów na uczciwe życie. Osobiście nie wierzę, że za każdym rogiem kryje się psychopata. Nasz świat nie jest, chyba, taki zły, mówię to jako życiowy optymista.

W Twojej powieści dużą rolę odgrywa „Biała lokomotywa”…

PJ: Tak. Przejeżdża przez „Sekret antykwariusza” niczym przez „krainę śmierci”, będąc dowodem mojej fascynacji twórczością Edwarda Stachury, którego dawno temu widziałem w Gdańsku i wciąż jestem pod jego pisarskim urokiem. Lubię „Białą lokomotywę” i czasem ją sobie nucę, wspominając tragiczną śmierć autora „Siekierezady”.

Co teraz po tej powieści? Można napisać więcej?

PJ: Można, ale wciąż liżę rany, które zadał mi mój wymyślony książkowy erudyta.

Wyczerpująca powieść, trudne, ale potrzebne doświadczenie. Wierzę, że czytelnicy poczują te same emocje. Dziękuję za rozmowę.

PJ: Ja również.


WIĘCEJ O KSIĄŻCE