#

​„Jeśli fikcyjne wydarzenia kogoś urażają, to ma poważny problem”

wywiad z Michałem Śmielakiem

Po napisaniu „Wnyków” obawiał się, że ważniejsze dla wielu odbiorców będzie to, że książka dotyka Kościoła, a nie historia sama w sobie. Czy ta obawa się spełniła? O potrzebie rozróżniania fikcji od rzeczywistości w literaturze gatunkowej, miłości do Karkonoszy, poczuciu humoru i nietraktowaniu innych pisarzy jak konkurentów z Michałem Śmielakiem rozmawiała Paulina Stoparek.

Paulina Stoparek: Wierzy Pan w Boga?

Michał Śmielak: Powołując się na RODO, odmawiam odpowiedzi. [Uśmiech] A tak szczerze, to proszę wybaczyć, ale w wywiadach czy mediach społecznościowych ujawniam jak najmniej informacji dotyczących swoich poglądów, rodziny i życia prywatnego. Dla mnie jako czytelnika nie ma znaczenia to, co autor robi prywatnie, czy jest wierzący, jaką ma orientację seksualną bądź poglądy. Ważna jest książka.

P.S.: Nieprzypadkowo o to zapytałam. Pańska nowa powieść, „Wnyki. Kościół Chrystusa Mściwego”, zabiera głos w kilku sprawach natury religijnej i religii katolickiej jako takiej. Mowa tu chociażby o związkach erotycznych księży z kobietami czy powszechnej pedofilii wśród kapłanów, o homoseksualizmie nie wspominając. Są to dość mocno wypowiadane poglądy. To poglądy Pana, Pańskiego bohatera, Kosmy Ejchersta, czy starannie wyszukane fakty?

M.Ś.: Opisane zjawiska bazują na ujawnionych aferach w Kościele, przykładowo proszę odwiedzić raport https://mapakoscielnejpedofilii.pl/.

Jednak nie są to przeniesione fakty jeden do jednego – to nie reportaż. Nie ujawniając za bardzo fabuły: potrzebowałem księży, którzy grzeszą, aby akcja mogła się zawiązać i całość miała sens. Natomiast jeśli już drążymy, to skupiłbym się na pewnej idei, która przyświeca „Wnykom”. To Kościół powinien sam wyjść przed szereg i posprzątać na swoim podwórku – przedstawicielem takiego nurtu jest inny bohater książki, którego pierwsi czytelnicy najmocniej polubili – Kacper. Prawdziwy ksiądz z powołania, facet z krwi i kości, wojownik, który kocha Boga i walczy o oczyszczenie Kościoła, bo wie, że jeśli do tego nie dojdzie, ta instytucja może upaść.

Tego typu pytania przypominają sytuację z występem naszych piłkarzy na Mistrzostwach Świata: niby człowiek wiedział, że odpadną, a jednak trochę się łudził. Tak samo ja się łudziłem, że czytelnicy potraktują „Wnyki” jako powieść rozrywkową, a nie coś, co „zabiera głos w kilku ważnych sprawach”.

Po napisaniu tej historii wewnętrzny dialog wyglądał mniej więcej tak:

– Superrobota, Michał, zajebista historia.

– No tak, ale ten Kościół…

– Daj spokój, to dobra historia, bez Kościoła nie dało się jej opowiedzieć.

– Tylko że to Polska, zaraz będzie: ale to atak na Kościół, obraza i inne takie – zaś treść i historia na drugim miejscu, a że to fikcja, to już nikogo nie obejdzie.

– To zmieńmy na taksówkarzy, żeby niby tam wiesz, taksówkarze, którzy nie odpalają taksometrów, oszukują na kilometrach i tak dalej, trafiają do Wnyków…

– Bez sensu.

– To może sprzedawcy kebabów? Albo kurierzy rzucający paczkami? Wiem, wiem! Kasjerki, które nigdy nie mają wydać grosika!

– Niech już zostaną księża.

Po napisaniu „Wnyków” obawiałem się, że ważniejsze dla wielu osób będzie to, że książka dotyka Kościoła, a nie historia sama w sobie. Powiem tak: jeśli fikcyjne wydarzenia kogoś urażają, to ma poważny problem, natomiast jeżeli odnajduje w nich jakieś prawdziwe zdarzenia, to raczej nie ma się czym chwalić.

P.S.: Czy elementem researchu do książki były także rozmowy z duchownymi lub byłymi duchownymi?

M.Ś.: To nie jest reportaż, a thriller, którego wymyślona fabuła z wymyślonymi bohaterami ulokowana została w wymyślonym miejscu.

P.S.: Czyli fikcyjna wieś Wnyki nie ma swojego pierwowzoru?

M.Ś.: Nie, absolutnie. Natomiast pewne elementy pojawiające się we Wnykach już mają swój pierwowzór. Przykładowo: opisywany klasztor, w którym niegdyś szlachta przybywała na pokutę, ma odpowiednik w Rytwianach, Pustelni Złotego Lasu.

P.S.: W biogramie zamieszczonym na jednym z najpopularniejszych książkowych portali w Polsce przeczytałam, że mieszka Pan w Sandomierzu. Tymczasem akcja „Wnyków” toczy się w województwie dolnośląskim przy granicy z Czechami. Skąd taki pomysł? A może potrzeba?

M.Ś.: Urodziłem się w tamtym regionie i chyba miłość do Karkonoszy mam po prostu we krwi. Często spędzam tam wakacje, spotykam się z przyjaciółmi, szczególnie w Jakuszycach. Kotlinę Jeleniogórską zwiedzałem pieszo, samochodem i na motocyklu. Jeśli nie mieszkałbym w Sandomierzu, najpewniej tam bym się właśnie przeprowadził.

P.S.: Sporo w Pana książce zabawnych dialogów, które kontrują poważny i nieco mroczny klimat powieści. Lubi Pan komedie?

M.Ś.: Uwielbiam czarny humor, a tak naprawdę to chyba humor w każdej postaci. Dialogi są często zapisem prawdziwym rozmów i bywa, że znajomi czy rodzina po lekturze dzwonią, narzekając, że przy mnie to nic nie da się powiedzieć, bo zaraz to ląduje w książce. Mam wielu przyjaciół z szalonym poczuciem humoru, ze mną samym też ciężko wytrzymać, bo ze wszystkich ciągle żartuję. Kiedyś jedna z moich beta-czytelniczek powiedziała: „Super piszesz, oby tylko ludzie polubili twoje poczucie humoru”.

Humor w książkach jest dla mnie ważny, bo lubię, gdy ludzie się uśmiechają. Jesteśmy coraz większymi ponurakami – a to nie wolno śmiać się z tego, a to z tamtego. Według mnie można śmiać się ze wszystkiego, a nawet trzeba, to często powoduje, że innym otwierają się oczy. Byleby nie popaść w skrzyżowanie hejtu z pustym szyderstwem. Mam nadzieję, że ta sztuka mi się udaje.

P.S.: Konkurencję Pan czyta?

M.Ś.: Żadnego pisarza w Polsce nie traktuję jako konkurenta. Czytelnicy czytają to, co im się podoba, i nie spotkałem się z opinią, że „nie kupię książki Piotra Kościelnego, bo czytam Michała Śmielaka”. Jeśli coś trafia w czytelnicze gusta, to czytelnicy po to sięgają. Uwielbiam polski kryminał i stawiam go wyżej niż zagraniczny. No, oprócz mistrza Harlana Cobena. Długo by chyba wymieniać: Zygmunt Miłoszewski, Piotr Kościelny, Mieczysław Gorzka, Alek Rogoziński, Anna Kańtoch, Wojciech Chmielarz, Robert Małecki czy Kuźmińscy. Czytelnicy lubią dobre historie i na rynku jest jeszcze sporo miejsca dla nowych autorów.

P.S.: Jest Pan także autorem opowiadania „Ostatni” zamieszczonego w antologii „Gladiatorzy”. Swoją przyszłość widzi Pan związaną z opowiadaniami czy powieściami?

M.S.: Opowiadania to według mnie dużo trudniejsza forma niż powieść; krótka, przez to o wiele bardziej wymagająca dla autora. Piszę także opowiadania, może kiedyś uzbiera się ich na tyle, by wydać je jako pełnoprawny zbiór.

P.S.: „Wnyki” to Pana druga powieść, więc chyba za wcześnie na to, by utrzymywać się wyłącznie z pisania. Chciałby Pan tego czy pisanie traktuje raczej jako zajęcie dorywcze?


M.Ś.: Pisanie zawsze było i będzie dla mnie pasją oraz najlepszym sposobem spędzania wolnego czasu. To dla mnie najlepszy relaks i odpoczynek. Jeśli kiedyś przerodzi się w na tyle opłacalne zajęcie, że będę mógł z tego żyć – genialnie. Jeśli nie – będę pisał dalej, dopóki czytelnicy będą sięgali po moje książki. A jeżeli nie, to w sumie też będę pisał, bo robię to od zawsze.

P.S.: Czyli pracuje Pan nad kolejną książką? O czym będzie?

M.Ś.: Tak, właśnie jestem na etapie kończenia kolejnej powieści. Będzie to historia pod hasłem: „rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady”, ale oczywiście z kryminalnym tłem. To opowieść kryminalna zanurzona w staropolskich wierzeniach i przesądach, z nutką obyczajowości Łemków i Bojków. Każdorazowe odwołania do historii, wierzeń i legend chyba stają się moim znakiem firmowym, ale to dobrze, bo dobrze się w tym czuję.

P.S.: Bardzo dziękuję za rozmowę!


o książce

recenzja

fragment do czytania


Pytania przygotowała:

Paulina Stoparek – z wykształcenia kulturoznawca, filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 roku. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com).