#

Większość książki piszę nie wiedząc, kto jest sprawcą popełnionej na jej kartach zbrodni

wywiad z Lisą Gardner

O najnowszej książce, zaginięciach, etapach pisania i researchu z Lisą Gardner rozmawia Katarzyna Wojtaszek

Katarzyna Wojtaszek: Dlaczego zdecydowała się Pani umiejscowić akcję powieści „Zanim zniknęła” w Bostonie?

Lisa Gardner: Uważam, że Boston to świetne miejsce, by popełnić zbrodnię. Po pierwsze, ma długą historię, jeśli chodzi o ukrywanie zwłok (gdy niedawno rozmawiałam z antropologiem śledczym, przerwał nam telefon – podczas remontu, w murze historycznej kamienicy, odnaleziono ukryty szkielet!). Jest tu także szereg dzielnic, choćby takich jak opisywana przeze mnie w książce Mattapan, bardzo różniących się od siebie, których odrębność natychmiast się czuje. Boston jest istną mozaiką kultur i tożsamości – można tu sobie zafundować prawdziwą podróż dookoła świata w ramach granic jednego miasta.

K.W.: W posłowiu wyjaśnia Pani pokrótce, jak narodził się pomysł na Frankie Elkin. Proszę opowiedzieć więcej, skąd wzięła się ta postać?

L.G: Jakiś czas temu trafiłam na artykuł o prawdziwej ekspertce od poszukiwań osób zaginionych. To była Lissa Yellowbird-Chase, zwyczajna kobieta, która poświęciła swoje życie szukaniu tych, którzy przepadli bez wieści, i o których reszta świata już zapomniała. Zasadniczo na każdą piękną błękitnooką blondynkę, której zniknięcie trafia na pierwsze strony gazet w całym kraju, przypadają tysiące zaginionych osób, o których nigdy nie usłyszymy. Wstrząsnęło mną, jak wielu ludzi po prostu znika, a nigdy oficjalnie nie uznaje się ich nawet za zaginionych. Jak straszne musi to być dla rodzin, które nie wiedzą, co stało się z ich bliskimi i muszą żyć ze świadomością, że nigdy się nie dowiedzą, ponieważ nikt nie szuka. Stworzyłam więc Frankie Elkin, która wkracza, gdy inni pozostają bierni.

K.W.: Proszę opowiedzieć o swoim warsztacie pisarskim, skąd bierze Pani pomysły, jak wygląda Pani stanowisko pracy, jak wygląda research?

L.G: Nieustannie śledzę wszystkie sprawy kryminalne, o których donoszą media – to stąd przede wszystkim biorą się moje pomysły. Przeprowadzam też naprawdę sporo rozmów z ekspertami z różnych dziedzin kryminalistyki, aby dobrze zrozumieć każdy szczegół zbrodni. Kiedy ustalę już logiczny ciąg kolejnych kroków wykonywanych przez śledczych, napisanie pierwszej wersji całości zajmuje mi około sześciu miesięcy. Ponieważ z zasady większość książki piszę nie wiedząc, kto jest sprawcą popełnionej na jej kartach zbrodni, potrzebuję kolejnych trzech miesięcy, aby wszystko wygładzić i dopasować. Zdecydowanie trzymam się typowego harmonogramu dnia pracy – tak jakbym pracowała w biurze. Ukończenie powieści wymaga dyscypliny, wiem o tym dobrze, nawet mając za sobą tyle lat doświadczenia.

K.W.: Czy postacie w Pani książkach mają swoje realne pierwowzory, czy może wymyśla Pani bohaterów od zera, a charakter, poglądy i powierzchowność są wytworem Pani wyobraźni?

L.G: Bohaterowie moich powieści są całkowicie fikcyjni. Zaczynając pracę nad książką mam bardzo mgliste wyobrażenie o postaciach, które się w niej pojawią. Nie wiem, kim naprawdę są, a procedura ich odkrywania jest moim ulubionym momentem w trakcie pisania. To bardzo organiczny proces – jeśli ja nie wiem, kim naprawdę są, to tym bardziej nie wie tego czytelnik. Dowiadujemy się tego razem.

K.W.: Jestem ciekawa czy research dotyczący spotkań AA wymaga uczestnictwa w nich? Czy ingerencja w tak trudne relacje i tematy nie jest dla Pani wypalająca?


L.G: Alkoholizm to ważny element tej postaci. Frankie jest niepijącą alkoholiczką, dla której obsesyjne poszukiwanie osób zaginionych stało się substytutem uzależnienia od wysokoprocentowych napojów. W kryminałach i thrillerach podziwiamy postacie, które znamionuje hart ducha, niezwyciężonych bohaterów. Ale osoba uzależniona może tylko trwać w trzeźwości, nie może trwale wygrać z nałogiem, musi z nim żyć każdego dnia. To inny, ale nie mniej imponujący rodzaj siły. Miałam szczęście, że wielu zdrowiejących alkoholików podzieliło się ze mną swoimi doświadczeniami.

K.W.: Z czego, podczas pisania, czerpie Pani największą satysfakcję?

L.G: Najbardziej cenię te magiczne chwile, gdy dzieje się coś zupełnie nieoczekiwanego. Bo chociaż jestem już bardzo doświadczoną autorką, to proces pisania wciąż pozostaje dla mnie w wielu aspektach tajemnicą.

K.W.: Z Pani strony internetowej wiem, że już niebawem poznamy nowe losy Frankie Elkin. Czy w książce pojawią się postacie znane z „Zanim zniknęła”, czy będzie to zupełnie nowa opowieść w nowym miejscu?

L.G: Frankie Elkin powróci, ale tym razem pojawi się w dzikich ostępach Wyoming, gdzie przyłączy się do grupy poszukującej zaginionego turysty. Nie tylko otoczenie będzie nowe, ale też zupełnie inna będzie dynamika tej powieści. Czy przetrwanie zależy od siły czy od zdolności do adaptacyjnych? Tego właśnie dowie się Frankie!

K.W.: Czy czuje Pani sympatię lub antypatię do swoich bohaterów? Podobno Agatha Christie nie znosiła Herkulesa Poirota - czy odczuwa Pani podobne żywi Pani wobec Frankie lub detektyw DD Warren?

L.G: Och, kocham je obie! Są moimi dziećmi. Martwię się o nie, nawet kiedy o nich nie piszę. I absolutnie żadnej nie faworyzuję. Jak każdy dobry rodzic trochę obawiam się ich konfrontacji. Frankie i D.D. w jednej książce – ale by było!

K.W.: Czy mogłaby Pani opowiedzieć o osobach, które pomagają Pani pisać książki - policjantach, lekarzach sądowych, strażnikach więziennych, psychologach?

L.G: Uwielbiam etap researchu! Mam wielkie szczęście znać specjalistów z różnych dziedzin kryminalistyki, którzy chętnie dzielą się doświadczeniami, o ile tylko mają pewność, że wykorzystam zdobyte informacje wyłącznie, by tworzyć fikcję. W przypadku „Zanim zniknęła” musiałam zrozumieć, jakie kroki podjęliby detektywi z Bostonu, szukając zaginionej nastolatki, takiej jak Angelique Badeau. Policja naprawdę ma do dyspozycji mnóstwo narzędzi! Szybko zdałam sobie sprawę, że moim problemem nie będzie znalezienie Angelique, ale logiczne wyjaśnienie zniknięcia nastolatki, która dosłownie rozpłynęła się w powietrzu w biały dzień w środku dużego miasta, którego ulice są monitorowane przez setki kamer, a wszyscy mieszkańcy mają telefony komórkowe. Całe miesiące zajęło mi znalezienie wiarygodnej i sensownej odpowiedzi!


K.W.: Proszę opowiedzieć polskim czytelnikom o akcji KILL A FRIEND, MAIM A MATE SWEEPSTAKES – zanim potraktujemy ją zbyt dosłownie ;)

L.G: Ten konkurs to naprawdę świetna zabawa! Chodzi o nominowanie wybranej osoby, by została zabita (jako postać fikcyjna!) na kartach mojej powieści. Zwycięzca został niedawno wyłoniony i jest to czytelnik z Polski, jego imię znajdzie się w kolejnym tomie przygód Frankie! Już wkrótce dowiecie się, w jaki sposób straci życie jeden z waszych rodaków. Jestem niesamowicie podekscytowana! To taki prezent dla osoby, która ma już wszystko ????

K.W.: Bardzo dziękuję za wspaniałą lekturę i wywiad. To przyjemność czytać tak dobre książki! ????

Thank you!