„Cień” Marek Stelar
Wydawnictwo Videograf
Ostatnie wpisy:
- Przerażająca gra wywiadów o najwyższą stawkę
- Pasjonująca przygoda z bursztynem w roli głównej!
- To jak jazda rozpędzonym bolidem – ostra i niebezpieczna!
- Fascynująca podróż do mroków średniowiecza
- Podróż do tak mrocznego świata, że aż cierpnie skóra!
- Prawda jest okrutniejsza od najbardziej wymyślnej fikcji!
- Nie trzeba od razu skakać na bungee - można sięgnąć po „Dolinę szpiegów”!
- Zakończenie niczym erupcja uśpionego wulkanu!
- Diabli wiedzą…
- Dwa domy, dwa miejsca, ale czy na pewno dwie historie?
„Cień” – ostatnia część trylogii Marka Stelara
Kryterium, które zawsze wydawało mi się najważniejsze w ocenie prozy, jest autentyczność. Literackie miasta, charaktery czy tło kulturowe, na jakim się je portretuje, zazwyczaj nie mają jasno rozpoznawalnych pierwowzorów, a jednak czytając dobrą książkę miewamy poczucie zadziwiającej trafności zawartych w niej opisów. To intuitywne wrażenie autentyczności towarzyszyło mi w lekturze nowej powieści Marka Stelara – czyli przez jedną nieprzespaną noc, bo mniej więcej do takiego tempa zmusza fabuła.
„Cień” to kryminał jednocześnie refleksyjny i lekki, zarazem realistyczny i wciągający. Warstwa kryminalistyczna: morderstwo, tajemnica i mające ją wyjaśnić śledztwo, występuje tu na równych prawach z poszerzoną warstwą obyczajową. A mianowicie: w Szczecinie dochodzi do dwóch zagadkowych morderstw. Ofiary łączą jedynie nikłe informacje o tajemniczej brunetce i odległe związki z pewnym księdzem. Detektyw Robert Krugły, były policjant, niechętnie przyjmuje zlecenie oczyszczenia z zarzutów niezbyt lotnego chłopaczka, który ma szczęście być siostrzeńcem bogatego wuja. Niechętnie – bo tego ostatniego Krugły zna z policyjnej kartoteki. Przyjmuje – bo w nowej sytuacji potrzebuje pieniędzy. Detektyw dowiaduje się bowiem (co również przyjmuje niechętnie), że niedługo zostanie tatą. Odtąd zmaga się nie tylko ze śledztwem, ale także ze świadomością rychłego ojcostwa. Oba wątki rozwijają się równolegle i przeplatają na tyle sprawnie, że nie dają się sobą znudzić. W ich rozszyfrowaniu jak przyjazny cień pomaga prokurator Mateusz Michalczyk. Ale spokojnie, to nie ten tytułowy „cień” – Krugły i Michalczyk to para doskonale znana fanom Stelara z „Rykoszetu” i „Twardego zawodnika”.
Na dwóch poprzednich częściach czytelnicy się nie zawiedli, stąd zamykający trylogię „Cień” był jednym z najbardziej wyczekiwanych kryminałów tego roku. Stelar z pewnością nie zawiódł swoich fanów, choć słychać głosy, że ostatnia książka jest z całej serii najsłabsza. Być może dlatego, że „Cień” ma mocniej rozwiniętą warstwę obyczajową, a postać Krugłego – już nie policjanta, a przyszłego ojca – może wydawać się trochę spokojniejsza. Dalej jest to jednak świetny kryminał. Stelar klasycznie wciąga czytelnika w grę w wytypowanie mordercy i trzeba przyznać, że ciężko z nim ten pojedynek wygrać. Kiedy jesteśmy niemal pewni swojego wyboru, okazuje się, że łatwo daliśmy się nabrać na luki w kontekście. A kiedy akcja zaczyna się rozkręcać, autor umiejętnie – ale nie na tyle, żeby nas zniecierpliwić – studzi emocje wątkami obyczajowymi lub wcale niełatwymi problemami. Przez powieść przewija się bowiem pytanie o motywy ludzkich zbrodni i ta ciągnąca się refleksja nadaje fabule głębi. Odpowiedź okazuje się być, jak na kryminał, dosyć banalna, co jest jednym z niewielu słabych punków „Cienia”. Na obronę autora wspomnieć można o realistycznym stylu książki – w końcu także w życiu zawiłe opowieści zdają się mieć banalne zakończenia.
W „Cieniu” znajdziemy także inne motywy klasyczne dla powieści kryminalnych. Po pierwsze książka jest mocno zakorzeniona w mieście – Szczecinie. Tak jak kryminalna zagadka, miasto jest pewną siecią, a odkrywanie jej struktur to dochodzenie niemal detektywistyczne. Po drugie autor sięgnął po klasyczną formę trylogii. „Cień” kończy bowiem serię przygód Krugłego i Michalczyka, a samemu Stelarowi pozwala zejść ze sceny (póki co) niepokonanym.
Aleksandra Sitkiewicz