#

Po trupach do celu

Pozycja dziennikarstwa śledczego we współczesnym świecie wydaje się być niezagrożona. Przeciętny obserwator bieżących wydarzeń zauważy, że nie ma praktycznie tygodnia, by media nie ujawniły mniejszych lub większych afer i skandali z udziałem przedstawicieli polityki różnych szczebli czy szeroko pojętego biznesu, a tym samym nie wypełniały misji wpisanej w definicję tego rodzaju dziennikarstwa, czyli ujawnianie informacji istotnych dla opinii publicznej a jednocześnie trudno dostępnych dla badaczy.

Dziennikarz śledczy tym właśnie się zajmuje – wyjaśnianiem spraw, które powinny być przedmiotem dochodzenia organów do tego powołanych, czyli policji, prokuratury, a które czasami z jakichś względów nimi nie są... Warto również podkreślić, że dochodzenie to powinno zawsze opierać się na rzetelnych dowodach i niezależnych źródłach, a jego upublicznienie poprzedzone odpowiednią weryfikacją. Dziennikarz ma też obowiązek działać w zgodzie z obowiązującym prawem, choć wiadomo, że nierzadko takie dochodzenie wiąże się z balansowaniem na granicy tego prawa, a zdarza się, że i granica ta bywa przekraczana.

Tyle teorii, a teraz witamy w redakcji łódzkiego "Tygodnika Bezpośredniego". To tutaj pracuje Eryk Prus. Prus jest ambitnym dziennikarzem śledczym, który konsekwentnie, choć często bez skrupułów i kosztem innych, wspina się po szczeblach dziennikarskiej kariery. Dziennikarz osiągnął już pewien poziom, który - w jego mniemaniu - pozwala mu myśleć o sobie, jako o kimś lepszym. Twierdzi wręcz butnie, że "kto śmiałby podrabiać moje teksty? Nikomu by się to nie udało". Eryk wie, co robi – wyrabia sobie markę, stawia przede wszystkim na rozpoznawalność swojej osoby. Systematycznie udziela się w mediach społecznościowych, gdzie w myśl zasady "nieważne, co mówią, ważne, żeby mówili" nie stroni od kontrowersyjnych, wywołujących burzliwe reakcje wpisów. Eryk prowadzi przy tym interesujące życie wykorzystując swoją pozycję lokalnego dziennikarza-celebryty. Choć z Izą tworzą szczęśliwy związek i planują wspólną przyszłość, Prus wiedzie za plecami swojej narzeczonej bujne życie towarzysko - erotyczne. Eryk ma bowiem słabość do pięknych, młodych kobiet, a krótkie romanse i seksualne podboje są u niego na porządku dziennym.

"Molestowanie? Gwałt? Groźby? Przekręty? (...) Wszystko nas interesuje. (...)Ale tylko jeśli oprócz niej w sprawę zamieszany będzie ktoś znaczący." (fragment)

Nadchodzi dzień, kiedy to dziennikarz zostaje wezwany do gabinetu naczelnego. Żurawiecki oznajmia podwładnemu, że do redakcji dotarł e-mail od młodej aktorki Adeli Braun, w którym ta informuje, że padła ofiarą prześladowania seksualnego. Aktorka chce nagłośnić w mediach sprawę nadużyć w branży filmowej, w które zamieszane są znane nazwiska, jednak podjęcie współpracy z "Tygodnikiem Bezpośrednim" uzależnia od tego, czy tematem zajmie się właśnie Eryk Prus. Za namową naczelnego, który liczy na głośny i mocny materiał, Prus wyjeżdża do Krakowa, ale już pierwsze spotkanie z Braun bardzo go rozczarowuje. Dziewczyna gubi się w swojej opowieści, myli podstawowe fakty, a cała historia wydaje się szyta grubymi nićmi. Eryk Prus nie byłby jednak sobą, gdyby odpuścił tak nośny temat. Odzywa się w nim instynkt śledczego, bo trudno mu uwierzyć, by ktoś bez ważnego powodu go ściągał z Łodzi. Uważa, że ewidentnie coś jest na rzeczy i do niego, dziennikarza śledczego, należy odkrycie prawdy. Im bardziej jednak angażuje się w sprawę, tym większy niepokój mu towarzyszy – drążąc temat, trafia na nowy trop, który powiązany jest ...z nim samym. Okazuje się, że chociaż do tej pory Eryk zrobił wiele, by zapomnieć o swojej przeszłości, ta nie zapomniała o nim i oto teraz nadszedł czas wyrównania rachunków...

"Był dziennikarzem, a nagle jakby stracił zdolność kłamania, wymyślania i przeinaczania" (fragment)

Maciej Kaźmierczak w swojej najnowszej powieści pokazuje nam dziennikarski świat od kuchni. Nie jest to jednak obraz, jaki chcielibyśmy zobaczyć. To, co pokazuje Kaźmierczak odbiega od idealistycznych założeń leżących u podstaw tego zawodu. Dążenie do ujawnienia prawdy przestaje być ważne, tutaj na pierwszy plan wybija się pogoń za sensacją, szybki "przemiał" informacji oraz krzykliwe, tabloidalne artykuły.

Nie polubiliśmy się też z Erykiem Prusem, oj nie! Tytułowy dziennikarz to zapatrzony w siebie, egoistyczny, arogancki typ. Prus liczy się tylko z tymi, z których czerpie osobiste korzyści. Wszystkich pozostałych, których spotyka na swojej drodze w najlepszym wypadku lekceważy, najczęściej jednak przeżuwa, wysysa z nich wszystkie soki i wypluwa. Wrodzona wiara w ludzi nie pozwala mi nikogo skreślać na starcie, więc i tutaj do końca czekałam na jakiś, choćby malutki, gest ze strony bohatera, gest, który sprawi, że może zmienię zdanie. Nic z tego! Autor stworzył bohatera, którego raczej (a raczej na pewno) nie da się polubić, ale którego nie sposób zapomnieć. Kreatura i kreacja pierwsza klasa!

Okładka "Dziennikarza" obiecuje brawurowy thriller psychologiczny. Widząc taką zapowiedź oczekuję elementów napięcia, niepewności, tajemnicy, dramatu i akcji. Tymczasem Maciej Kaźmierczak na początek serwuje lekką historyjkę z życia pewnego dziennikarza. Co prawda gdzieś tam w tle przewija się jakaś postać tajemniczego obserwatora, ale ogólnie mamy klimat w stylu "hulaj dusza, piekła nie ma". I właśnie wtedy, gdy nasza czujność zostaje zupełnie uśpiona, nagle dostajemy potężne czytelnicze uderzenie prosto w splot słoneczny! Później autor podkręca śrubę prawie na maxa, dorzuca szczyptę tajemnic z przeszłości, doprawia opisami, które porażają układ oddechowy i odwraca akcję o 180 stopni. Mózg zaczyna pracować na pełnych obrotach. I tak aż do ostatniej kropki. Mnie szczególnie poruszyła jedna scena (nie zdradzę jaka) i choć rzadko mi się to zdarza, to przyznam, że tutaj po prostu ominęłam pewne fragmenty. W moim odczuciu jest za mocna, choć rozumiem jej zamysł.

Fabuła "Dziennikarza" jest dobrze pomyślana i zaplanowana, a świat wykreowany przez autora bardzo realistyczny, choć u większości z nas, tych, którym po raz pierwszy udało się wejść w - jakby nie patrzeć - bardzo hermetyczne dziennikarskie środowisko, zderzenie z powieściową rzeczywistością może wywołać lekki szok. Podobne wrażenie spowodować może język, jakim posługują się bohaterowie - potoczny, dosadny, a momentami wręcz wulgarny.

"Dziennikarz", reprezentując bardzo popularny ostatnio gatunek, jakim jest thriller psychologiczny, dzięki przemyślanej fabule, dynamicznej akcji i zapadającej w pamięć kreacji głównego bohatera spełnia wszystkie kryteria dobrej literatury rozrywkowej. Literatury idealnej na każdy czas, ale wyjątkowo pożądanej w czasach panującej wokół zarazy.


O KSIĄŻCE




Ewa Suchoń – nałogowa czytelniczka, która uwielbia swoją pasją zarażać innych. Miłośniczka mrocznych kryminalnych i thrillerowych klimatów. Życiowa optymistka. Zakochana w swoich rodzinnych Beskidach. Pasjonatka fotografowania i smakoszka kawy.