#

Krok trzeci

Odkąd pamiętam, czyli od lektury Aorty, bałam się o Bartosza Szczygielskiego. Każdą swoją powieścią trzymał poprzeczkę bardzo wysoko, zarówno pod względem oryginalnej i przesyconej łamaniem tabu historii, jak i wymyślnej fabularnej konstrukcji. Utrzymanie podobnego poziomu w kolejnych książkach wydawało mi się szalenie trudne.

Sfinalizowaną rok temu trylogią pruszkowską – powieściami Aorta, Krew i Serce – podniósł rzeczoną poprzeczkę w zwielokrotniony sposób, starannie i zabójczo inteligentnie odsłaniając puzzle, które obmyślał przez kilka lat. Bałam się zatem o autora jeszcze bardziej, zwłaszcza że jako kolejny zapowiedział thriller, czyli gatunek, z którym wspomniana trylogia ma wiele wspólnego. Poza tym, jaka opowieść mogłaby być podobnie zajmująca i konstrukcyjnie fikuśna, jakościowo porównywalna z przesiąkniętą kulturowymi kontekstami fabułą o przywodzącej do poturbowania psychiki traumie i krwawej zemście? Cóż, okazuje się, że może nią być historia kobiety, która cierpi na zaburzenia pamięci. Od takiej bowiem problematyki wychodzi historia zawarta w nowym thrillerze Szczygielskiego, Kroku trzecim.

Teraz, już po lekturze, z radością sypię głowę popiołem. Nie doceniłam żywej inteligencji i wyobraźni autora. Nie spodziewałam się takiego rozłożenia elementów gatunku. Aż tak namacalnych, wręcz fizycznie odczuwalnych wrażeń. Tak osobliwych – by nie rzec: chorych – powidoków. Tak satysfakcjonującego polekturowego zmęczenia.

A przecież Krok trzeci zaczyna się niewinnie, by nie rzec banalnie... Ile razy mieliśmy do czynienia z problemem zaburzeń pamięci w książkach i filmach? Z miejsca stanął mi przed oczami film Rowana Joffégo Zanim zasnę, będący zresztą adaptacją thrillera o tym samym tytule. Przez moment nawet miałam obawy, czy Szczygielski aby niechcący nie powiela schematu, którego jakimś cudem nie zna. Lęk ten ustąpił pewności, że autor wie, co robi, gdy rozpoczęła się „podróż” bohaterki ku prawdzie, będącej zarówno lekcją przypominania sobie wydarzeń jej dotyczących, jak i stawieniem czoła własnemu JA. JA nie od parady pisanemu wielkimi literami.

Autor, mimo charakterystycznego dla fabuły opartej na poszukiwaniu prawdy zagrania „im dalej w las, tym więcej drzew”, ustrzega się literackiej kalki. Gęsty klimat opowieści, przeczucie zbliżającego koszmaru oraz stopniowo narastający, niemal hipnotyczny rytm nadchodzącego szaleństwa zostały wsparte zaskakującymi, niespotykanymi rozwiązaniami, co przyczyniło się do redefinicji składowych charakterystycznych dla thrillera. Chociażby takie nieprzypisane żadnej z bohaterek zdanie zaserwowane na starcie: „Lubiła kochankę męża” – z miejsca wrzucające czytelnika w czarny nurt domysłów i postępujących analiz. Albo pewna drobna część ciała zapowiadająca grozę amputacji… Takich wisienek na torcie przygotował Szczygielski więcej. Zdawał sobie sprawę z czytelniczych oczekiwań. I z tego, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a on nie może zaserwować swoim odbiorcom kaszki z mleczkiem. Nie po trylogii. Nie po prologu Kroku trzeciego. Nie po tym, co daje do zrozumienia na temat bohaterki, którą czytelnik zastaje na podłodze w łazience.

Jest taki moment w powieści Szczygielskiego, kiedy niemal fizycznie można odczuć przestawienie się jakości myślenia i zamysłu postępowania w głowie bohaterki. Jest fabularny „klik!”, po którym nic już nie będzie takie samo. Tymczasem rozwiązanie węzła, który zafundował czytelnikom Szczygielski, jest już tak blisko… Mimo to autor zaoferuje jeszcze tyle doprowadzających do palpitacji niespodzianek, że można by nimi obdzielić dwie, a nawet trzy książki.

Im bliżej finału, tym intensywność Kroku trzeciego staje się wręcz nieznośna. Pełnym umiaru, kreślącym sylwetkę psychologiczną bohaterki początkiem Szczygielski wszedł na drogę do osiągnięcia monstrualnego napięcia, które zamienia się w istną the road to hell. Trzymał ostrą amunicję, by na ostatnim zakręcie móc wystrzelać się do woli. A co, mam wrażenie, bardzo lubi. Dał to do zrozumienia w dotychczasowych swoich powieściach.

Bo poza wszystkim, Krok trzeci jest, by tak rzec, mocno Szczygielski. Znajdziemy w nim złagodzone, ale jednak: słowny montaż poszczególnych akapitów, makabryczne zagrania, skłonność do mrocznych, nieoszczędzających bohaterów rozwiązań czy dożarte, bezpardonowe pióro. Wzmocnione zostały natomiast wątki związane z kobiecymi bohaterkami i empatia skierowana w ich stronę, psychologia postaci oraz kondensacja – która po części jest oczywista ze względu na mniejszą od trylogii objętość – plecionki powieściowej intrygi. Co charakterystyczne dla autora, którego drugim imieniem jest popkultura, Krok trzeci nie stroni od zamierzonych bądź nie kontekstów. Oprócz wspomnianego Zanim zasnę z przyjemnością odczułam posmak Pokłosia Władysława Pasikowskiego, migawki z Frantica Romana Polańskiego oraz azjatycki nurt tak zwanego kina zemsty.

Kończąc, dodam, że Bartosz Szczygielski po raz kolejny udowodnił, że jest posiadaczem nie tylko masakrycznej – dosłownie i w przenośni – wyobraźni, lecz także ponadprzeciętnego IQ. Krok trzeci można przeczytać kilka razy, każdorazowo znajdując elementy, które umknęły podczas wcześniejszej lektury. To istny węzeł gordyjski. Skąd to bogactwo się bierze? Na moje od lat zadawane pytanie, skąd czerpie tak niezwykłe pomysły na fabuły, autor odpowiada enigmatycznie: „Moja głowa to bardzo dziwne miejsce”. Więc może nie starajmy się zrozumieć. Cieszmy się, że pisze.


O KSIĄŻCE

WYWIAD


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)