#

Łeb jak sklep

​Mariusz Czubaj niewątpliwie należy do pisarzy, których książki należy postrzegać jako góry lodowe. Czubkiem jest fabuła, która tak naprawdę jest powłoką, pretekstem. Tymczasem na dole, pod narracyjnym poziomem morza, znajduje się ogrom kontekstów, odwołań, gier słownych, niby przypadkiem napomkniętych epizodów, które odczytane na więcej niż zerowym poziomie wzmocnią odbiór książki, a może wręcz go zmienią. Nie inaczej jest z najnowszą powieścią autora, „Około północy”, która nieprzypadkowo premierę ma dzień po 50. rocznicy śmierci genialnego kompozytora i pianisty jazzowego Krzysztofa Komedy. To niewątpliwie najdojrzalsze, najbardziej skomplikowane i mimo rozluźnionej konstrukcji narracyjnej najbardziej świadome dzieło Czubaja. Dzieło, które najlepiej czytać od końca, od posłowia, które funkcjonuje jako, jak powiedział mi autor, „część książki; w tym przypadku więcej niż grzecznościowa tylko”. Postępując w ten sposób, potencjalny czytelnik nie tylko lepiej zrozumie zamysł Czubaja, lecz także pozwoli mu to ustrzec się błędnego nastawienia odbiorczego. Bo „Około północy”, drodzy Państwo, nie jest kryminałem. Jest czymś znacznie więcej.

Akcja rozpoczyna się 28 kwietnia 1969 r., w dniu pogrzebu Krzysztofa Komedy. Głównym bohaterem, a zarazem głównym narratorem powieści, jest Tadeusz, były AK-owiec i kontrabasista, któremu żadna scena nie jest straszna, pogrzebowa także. Mężczyzna snuje opowieść osadzoną w zadymionych stołecznych klubach, kamienicach i mieszkaniach z wielkiej płyty, wspomina nieżyjące osobistości świata kultury, komentuje zachowania spotkanych osób, oddaje melancholijny hołd Johnowi Coltrane’owi, piwo doprawia wódką, głos i płuca haracze kolejnymi odpalanymi papierosami i nie pozostaje obojętny na kobiece wdzięki. Te ostatnie uwalnia pewnej nocy z podkreślającej kształty sukienki. Wydarzenie to sprawi, że jego życie ponownie skrzyżuje się ze ścieżką zbrodni.

Ponownie. To słowo klucz, dzięki któremu można lepiej zrozumieć tragizm tego, co przytrafi(ło) się Tadeuszowi. Bo historia lubi się powtarzać i Czubaj bynajmniej od tego nie ucieka. Poza wszystkim, zbyt świadomy to autor, aby miał od czegokolwiek uciekać. Bliższa mu raczej rola uprzejmego, acz zmęczonego robieniem dobrego PR-u pisarza, który na kolejnych spotkaniach autorskich promujących „Około północy” powtarzać będzie: „Nie, to nie jest nowy cykl. Nie, to nie ma nic wspólnego z Rudolfem Heinzem. To nawet tak naprawdę nie jest kryminał…”.

Czym zatem jest „Około północy”? W jaki gatunek się wpisuje? Odpowiedź jest złożona. Fabuła, która przemyca sprawy morderstw trzech kobiet, być może ze sobą powiązanych, wychodzi naprzeciwko wielbicielom powieści kryminalnych i jest wspomnianym czubkiem góry lodowej. Natomiast cała reszta, czyli narracja luźna, epizodyczna, która nie stroni od pozostawionych domysłom wątków, interpretacyjnej dowolności, od tempa, które raz po raz zmienia rytm… To wszystko sprawia, że „Około północy” jest literaturą, która pragnie być niekwalifikowalną, ale ze względu na dotychczasowe dokonania autora i oczekiwania większości odbiorców – trudno jej tak po prostu, bez tłumaczeń, wyrwać się z okowów mainstreamu. A przecież niewątpliwie nie jest to literatura tzw. głównego nurtu. Bo jest to powieść (sic) muzyczna, ściślej: jazzowa. O jazzie i już samą swoją konstrukcją nawiązująca do freejazzowego występu na kilka instrumentów. Z kontrabasistą symbolicznym niczym jego instrument, który podczas występu pełni bardzo ważne zadanie – jest „drogowskazem, kompasem i osią świata”, bo „kontrabasista jest jak szeryf. Bo ktoś musi zadbać o porządek w tym pierdolonym wesołym miasteczku” . Niczym Gustaw Holoubek z quasi-westernowego filmu „Prawo i pięść” Hoffmana i Skórzewskiego. Który to aktor zresztą zostaje w powieści wspomniany. Och, żeby tylko on…

Z tego Czubaja to jest niezły gagatek. Tak sobie niby pisze „freejazzowo”, od niechcenia… Tu pijacka rozmowa inteligentów w słynnych „Hybrydach”, tam „myśli nieuczesane” narratora, innym razem znowu spotkany przypadkiem przez bohatera człowiek o smutnej twarzy… Czytasz, kręcisz głową, czytasz powtórnie, może nawet wpisujesz słowa kluczowe w wyszukiwarkę… i bam! Dociera do Ciebie, że „Około północy” to nie tylko kryminał i powieść o jazzie, ale kawał polskiej historii i kultury. Powstanie warszawskie w towarzystwie słynnej sceny z lampkami spirytusowymi w „Popiele i diamencie” idzie pod rękę z polską premierą „Mistrza i Małgorzaty” i sprawą „Wampira z Krakowa”. Tragiczna postać aktora Adama Pawlikowskiego spotyka się w jednym rozdziale z tragicznym, choć w zgoła innym mniemaniu, kabareciarzem Janem Pietrzakiem, a drażliwy poeta i autor opowiadań Andrzej Brycht pisze o saksofoniście Charliem Parkerze, na którego temat wariację odnajdziemy w pewnym niewidomym pianiście. A to wszystko i o wiele więcej pływa w sosie AK-owskich wyroków na szmalcownikach, stołecznego pulsu miasta rodem z prozy Tyrmanda, milicyjnego śledztwa prowadzonego przez majora Filipskiego (nazwisko oczywiście nieprzypadkowe) i rządowych zagrań „ku chwale Ojczyzny”.

Wymienione smaczki, konteksty i nawiązania nie są jednak zapodawane odbiorcy na siłę. Czubaj nikomu nie rozwiera oczu wbrew jego woli, nie krzyczy: „Patrz! Ucz się! Zobacz, jak drzewiej bywało!”. Postaci budujące epokę, które umieszcza w akcji, wspomina aluzyjnie, zostawiając tropy, by czytelnik sam odszukał ich pierwowzorów, jeśli tylko będzie mu się chciało. Natomiast tych, których wspomina z nazwiska, sytuuje na historyczno-kulturalnej osi czasu jako kamienie milowe, które są aktualne do dziś. Cybulski, Komeda, Konwicki, Hłasko… Ten ostatni zresztą opuszcza kurtynę po freejazzowym szaleństwie Czubaja. Czubaja, który ma łeb jak sklep i wyraźnie dusi się w gatunkowych ramach, a swoją najnowszą książką udowadnia, że jego talent właśnie wkroczył na sam szczyt.


Paulina Stoparek

Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. D Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)