#

Zbrodnią jesień się zaczyna

Powieść „Sprawdź, czy ktoś za tobą nie stoi” autorstwa Iny Nacht, nowość od Wydawnictwa Stara Szkoła, od pierwszej strony zapowiadana jest jako cykl. I tą zapowiedzią się kończy. Niepozostawiające wątpliwości słowa „ciąg dalszy nastąpi” każą przypuszczać, że sierżant Karina Maj powróci i poniesie na barkach kolejne części Mrocznej Serii z Kotliny Kłodzkiej. Po przewróceniu ostatniej strony nie mam wątpliwości, że losy sierżant Maj to jedne z najciekawiej zapowiadających się losów znanych mi kryminalnych protagonistów.

Powieść Nacht ma w sobie mnóstwo dobrych i sprawdzonych w literaturze gatunkowej spod znaku thrillera i kryminału elementów: zanurzoną w naturze i odosobnioną od zdobyczy cywilizacji osadę, w okolicy której znikają ludzie, osobliwy hotel o iście gotyckim uroku, stary dom ze skrzypiącymi schodami, mroczne, wręcz upiorne – w przenośni i dosłownie – obrazy oraz ostatnią naiwną, która coraz głębiej wchodzi w śmiertelnie niebezpieczną otchłań. Przy czym autorka nie zapomina o dodaniu do tego co znane i lubiane zagrań niecodziennych, które przełamią przewidywalny, wydawałoby się, tor narracji. Pisząc „niecodziennych”, nie mam bynajmniej na myśli elementów paranormalnych, ale fabularne zwroty, które naprawdę mocno wstrząsną podstawą powieści, a nawet cyklu jako takiego.



Z początku nic tego nie zapowiadało. Podczas lektury pierwszych rozdziałów „Sprawdź, czy ktoś za tobą nie stoi”, postrzegałam sierżant Maj jako młodszą i bardziej spolegliwą wersję komisarz Moniki Brzozowskiej z „Rysy” Igora Brejdyganta. Tam również mieliśmy silną kobietę w przepełnionym testosteronem policyjnym środowisku, kobietę, która musiała ostro walczyć o to, by być traktowaną poważnie i akceptowaną przez kolegów z pracy. Jednak im dalej w las, tym sierżant Maj oddala się od bohaterki Brejdyganta, ba, staje się ona na dobra sprawę zaprzeczeniem Brzozowskiej, chociaż porównywalnie nisko do niej upada. Nieskazitelne piękno bohaterki – tak właśnie: nieskazitelne, co jest parokrotnie powtarzane – zostaje unurzane w brudzie i nie mam tu na myśli wyłącznie intrygi kryminalnej. Wraz z odwróceniem losów policjantki o 180 stopni równoprawna do tej pory względem niej postać, czyli świeżo przybyła do giżyckiej prowincji tłumaczka Sonia, spada na dalszy plan, by na ostatnich trzydziestu kilku stronach pojawić się już tylko w rozmowach innych.



Wiele wskazuje na to, że Sonia, której myśli i emocje poznajemy dzięki pierwszoosobowej narracji (jaka szkoda, że autorka nie pozwoliła na to sierżant Maj!), to przelotna postać cyklu, czyli obecna tylko w tej konkretnej powieści. Infantylność, specyficzny babski rodzaj histerii i melodramatyczność (także ta pełniąca funkcję fabularną), które ją cechują, stanowią przeciwwagę dla posągowości Kariny. Generalnie rzecz biorąc, w powieści Nacht neutralność jest nieobecna i każda z postaci jest mocno podbita jedną czy kilkoma cechami, bez specjalnego psychologicznego pogłębienia. Mężczyźni są bardzo męscy, jeśli nie wysocy, to przynajmniej zaradni, silni i wzbudzający pożądanie, szaleńcy są dokumentnie popaprani, matki nadopiekuńcze i szczerze oddane rodzinnemu gniazdu, a dzieci – przesłodkie i tą słodyczą wręcz podświadomie manipulujące, by roztoczyć nad nimi czułą opiekę. Co jest zaskakujące w tym koncercie zerojedynkowości, to fakt, że związek uczuciowy pomiędzy dwoma kobietami opisany jest tak, jakby słowa „ideologia LGBT” nigdy z żadnych prominentnych ust nie padły. Zupełnie jakby tego rodzaju związek nie był niczym wyjątkowym czy poza granicą konserwatywnie postrzeganej normy. I to jest bardzo dobre.


Dobre jest też demonizowanie jesieni, która w mrocznej Kotlinie Kłodzkiej widzianej oczyma bohaterów Iny Nacht nie mimozami, a wyjazdami zamożnych turystów się zaczyna. Autorka spina to spostrzeżenie z funkcjonowaniem Kotliny jako miejsca o charakterze mocno depresyjnym i o najwyższym wskaźniku przestępczości (nie do końca jest to prawdą, ale warto odnotować, że odległy o niecałe 60 kilometrów od Kłodzka Wałbrzych w 2019 roku znalazł się na tym wątpliwej chwały podium). Raz podnosi go (niewyjaśnione) uprowadzenie, innym razem (niezgłoszony) gwałt. No i śmierć oczywiście – jak na kryminał z psychopatycznym mordercą przystało mocno przedwczesna i symboliczna. Okrutna. Absurdalna.


O KSIĄŻCE


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)