#

Zabawa w gorące krzesła

Co mają ze sobą wspólnego eksperymenty genetyczne z czasów zimnej wojny, wyspy skazańców z epoki Związku Radzieckiego, „Hrabia Monte Christo” Aleksandra Dumasa oraz zabawa w gorące krzesła? Odpowiedź może być tylko jedna – książka Arne Dahla „Gorące krzesła”.

Zaczyna się z pozoru niewinnie, samobójstwem światowej sławy chirurga plastycznego. Przyczyny wydają się proste i oczywiste: rozwód, alkoholizm, pracoholizm i jeszcze parę innych -holizmów. To jednak zbyt mało, by zwieść czujność specjalistów z jednostki Opcop, którym wystarczy długość sznura, na którym rzekomo powiesił się nieszczęśnik, by stwierdzić, że nie wszystko w tej historii jest do końca jasne. A gdy do sprawy dojdą jeszcze inne ciekawe wątki, na przykład powiązania doktora z handlem ludźmi, organami i innymi podejrzanymi biznesami, a zwłaszcza, gdy wyjdzie na jaw, że doktor brał udział w tajnym projekcie UE mającym na celu rozpoznawanie terrorystów po operacjach plastycznych, historia nabierze rozmachu, jakiego byście się nawet nie spodziewali…

Okaże się, że ów chirurg plastyczny nie jest jedyną osobą, która zginęła ostatnio w dziwnych okolicznościach. Takich ofiar jest więcej, a okoliczności ich śmierci zdają się wskazywać na tego samego sprawcę: zawsze morderstwo ma miejsce na wyspie skazańców, zawsze dotyczy ono osoby znanej z komunistycznych poglądów, zawsze zwłoki zbezczeszczone są ugryzieniem w ramię i opatrzone karteczkami z cytatami z książki o niesłusznym skazaniu i zemście – „Hrabim Monte Christo”. Wiele wątków, wiele fantastycznych domysłów. Wiele przyjemności z czytania/

Do zbrodni dochodzi na różnych kontynentach, w różnych krajach, pod rządami różnych służb policyjnych. Wydaje się niemożliwe, by można było koordynować prace nad ich zbadaniem. A jednak to się udaje, i to dzięki wspomnianej już jednostce policyjnej Opcop.

Centrala tej jednostki mieści się w Holandii, w Hadze. Wchodzi w skład Europolu, jako jej tajna testowa grupa operacyjna. Na jej czele stoi Paul Hjelm, oczywiście Szwed (wybaczmy Autorowi jego szwedzki patriotyzm), a poza nim w skład Opcopu wchodzą również doświadczeni policjanci z innych krajów europejskich, na przykład z Francji czy Wielkiej Brytanii. Mam też wiadomość, która mile połechta serca polskich czytelników – do tej elitarnej jednostki Autor przydzielił również policjanta z Warszawy, Marka Kowalewskiego.

Na pewno fakt, że w rozwiązywaniu zagadki uczestniczy zespół, a nie znany ze starych kryminałów „samotny detektyw”, urealnia całą historię i zbliża do rzeczywistych metod pracy policji. W zespole nie mamy tak naprawdę wyróżniającej się postaci – każdy ma swoje zadania, każdy posiada specyficzne umiejętności ,które są wykorzystywane przez zespół. Słowem, każdy pcha ten cały kryminalny wózek do przodu.

Ciekawe są również relacje pomiędzy członkami zespołu, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę, że jest on zbieraniną ludzi z różnych krajów. Widzimy wyraźny podział na ludzi z byłego bloku wschodniego i na ludzi z Zachodu. Dowiadujemy się na przykład, że Arto Soderstedt w młodości komunizował, zniechęcony kapitalistyczną, brutalną codziennością. Spotka się to z niezrozumieniem ze strony policjantów z byłej NRD, Polski, czy Litwy, którzy mogą Soderstedtowi sporo opowiedzieć o jeszcze brutalniejszej rzeczywistości komunistycznej. To właśnie wymiana doświadczeń pomiędzy obywatelami różnych krajów sprawia, że książka, oprócz tego, że opowiada dynamiczną historię kryminalną, pokazuje również korzyści międzynarodowej współpracy i wymiany doświadczeń.

Wróćmy jeszcze na chwilę do historii kryminalnej, jako głównego punktu książki. Jest ona tak skonstruowana, że gdy dochodzimy wraz z bohaterami do punktu, w którym nam się wydaje, że wszystko już zostało powiedziane i że wszystko już jest jasne, nagle okazuje się, że fabuła porywa nas w zupełnie inną stronę i wciąga na kolejne kilkaset stron. Przypomina to szkatułkę, po otwarciu której ze zdumieniem odkrywamy, że w środku znajduje się kolejna szkatułka, a potem następna, i jeszcze jedna, i wydaje nam się, że tak będzie w nieskończoność.

Gdy już wszystkie szkatułki zostaną otwarte, gwarantuję, że będziecie z żalem zaglądać jeszcze do środka i sprawdzać, czy tam aby na pewno czegoś jeszcze nie ma.

Piotr Bolc