#

Zmowa

​„Nie mówię tu o niewytłumaczalnym szaleństwie seryjnego mordercy. Mówię o zmowie milczenia, która zabija znacznie częściej i znacznie ciszej” (fragment powieści)

Ta słynna prowincjonalna powściągliwość…

Czy nie lepiej zajmować się wyłącznie własnymi sprawami? Być może. Jednak Marco Besana nie potrafi. Jest rasowym dziennikarzem śledczym i praca wypełnia całe jego życie. Swój zawód traktuje poważnie, tak jak wymagają tego sprawy życia i śmierci. Zwłaszcza śmierci. A teraz jeszcze zaraża takim podejściem stażystkę, dopiero raczkującą w tym zawodzie, Ilarię Piatti. Postawił sobie jasny cel – nauczyć ją wszystkiego, co sam wie. Jest mu o tyle łatwiej, gdyż „jej obsesje są podobne do jego obsesji”. Piattola (po włosku „krab”), jak złośliwie nazywają ją w redakcji gazety, nie mogła trafić na lepszego nauczyciela niż Besana. Dzięki niemu z każdym dniem nabiera wprawy i doświadczenia.

Ten dziennikarski, pozornie niedobrany duet, podejmuje nie lada wyzwanie - odkrycie tożsamości seryjnego mordercy, który zabija młode kobiety. W małym miasteczku na północy Włoch zostają znalezione zwłoki. Wyciągnięte wnętrzności, pogryzione ciało, ślady kanibalizmu, łydka porzucona w dużej odległości od ciała, szpilki wbite w ciało ofiary. Policja podejrzewa, że za makabryczną zbrodnią stoją sataniści. Piatti, przeglądając archiwa, natrafia na trop seryjnego mordercy z XIX wieku, Vincenzo Verzeni, który mordował w podobny sposób. Pieprzu sprawie dodaje fakt, że nie wszystko jest fikcją literacką. Ten morderca istniał i zabijał naprawdę. Dawna zbrodnia łączy się w jakiś sposób z obecną. Historia rzuca długi cień. Czy podobieństwa obu morderstw są przypadkowe? Czy zabójca powrócił, by znów zabijać? Morderca z 1870 roku dawno już nie żyje. To byłby absurd. Wiec naśladowca? Tymczasem morderca ponownie atakuje, używając identycznego modus operandi. Besana i Piatti podążają za nim krok w krok próbując odkryć prawdę. W pewnym momencie tak wsiąkają w tę historię, że przestaje być dla nich jedynie pracą. Staje się zagadką, tajemnicą, sprawą do rozwiazania za wszelką cenę. Nawet za cenę własnego spokoju i bezpieczeństwa. Dobrali się jak w korcu maku. Są niezwykle podobni w swoich dążeniach, choć pozornie dzieli ich wszystko. On - stary, nieco cyniczny i zgorzkniały, tuż przed emeryturą. Bywa niemiły, wali prosto z mostu, dyplomacja nie jest jego najmocniejszą stroną. Marudny i nieco przemądrzały, lecz równocześnie niezwykle skuteczny i doświadczony. Najlepszy w swoim fachu. Ona - niezdarna stażystka, która dziennikarstwo śledcze ma we krwi, tylko jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Fatalnie się ubiera, jest zakompleksiona, niezdarna i ciapowata, lecz okazuje się bardzo inteligentna. Mimo młodego wieku los jej nie oszczędzał. Trauma z przeszłości ciągnie się na nią przez całe życie. Jej matka została zamordowana, ciała nie znaleziono do dziś, a za zbrodnię skazano jej ojca, choć nigdy nie przyznał się do winy. W tym tkwi prawdopodobnie przyczyna nadmiernego emocjonalnego angażowania się w śledztwo.

„Jeszcze nie zrozumiała, że nie uda jej się ukarać ojca ani uratować matki, używając cudzych historii”

Nieustanne przekomarzania, dogryzanie sobie nawzajem i drobne złośliwości rozluźniają nieco przerażającą atmosferę brutalnych, obrzydliwych zbrodni. Powodują, że czytelnik uśmiecha się i odpręża, zapominając choć na chwilę o śmierci i mrocznych tajemnicach. Dziennikarska para dopełnia się idealnie. Bessana i Piatti zwierają szyki, by dowiedzieć się najważniejszego – KTO JEST MORDERCĄ. Książka jest pełna południowych, włoskich emocji kwitnących pod słonecznym niebem. Nie znajdziemy tu powściągliwych Anglików czy małomównych, zimnych Szwedów. Zimne jest tylko wino w upalny dzień i martwe ciała, które zostawia za sobą seryjny morderca. Za to śledztwo pary dziennikarzy jest gorączkowe, pełne emocji, brawurowe. Ważna jest tu zarówno sama historia (a właściwie dwie historie, teraźniejsza i ta z 1870 roku), jak i para głównych bohaterów. Dopiero ta mieszanka staje się czytelniczym daniem dla prawdziwych koneserów. W „Zmowie” często natrafiamy na opisy posiłków zakrapianych dobrym winem. Chłoniemy tę historię wszystkimi zmysłami. Bo jak tu pozostać obojętnym wobec brioszek, alpejskich pierożków z masłem i lukrecją czy duszonego ogona cielęcego z winem Teroldego, pianą z selera, capuccino i papryki z karmelizowanymi warzywami? Ślinka cieknie na samą myśl o takich specjałach. I nawet złośliwy komentarz Besany nie jest w stanie odebrać wytrawnemu czytelnikowi apetytu.

„Nie ma aż tak dużej różnicy między kanibalami, a smakoszami. Zawsze mi się wydawało, że chodzenie do gwiazdkowych restauracji jest nieprzyzwoite”.

Może i to stwierdzenie jest obrzydliwe, lecz jednocześnie na tyle fascynujące, że nieodmiennie przyciąga uwagę czytelnika. To zasługa autorów, którzy balansują umiejętnie na granicy powagi i śmieszności, piękna i brzydoty, dobra i okrucieństwa, życia i śmierci (pod pseudonimem Dario Correnti ukrywają się podobno dwie osoby). Nadal jednak pozostają w cieniu. A może to jedynie chwyt marketingowy? Wszakże tajemnice i zagadki to chleb powszedni dla miłośników kryminałów i thrillerów…

„Nie wolno ufać ludziom, którzy wydają się niewinni”

Czy dziennikarski duet Besana-Piatti rozwiązali zagadkę i powstrzymali psychopatę? Kto ostatecznie okazał się Wampirem z Bottanuco? Zapraszam do lektury „Zmowy” Dario Correnti.

Margota Kott