#

Alternatywne rozwiązanie

Każdemu z nas – i to z pewnością niejednokrotnie – zdarzyło się zadawać sobie pytania typu: "Co by było gdyby...? Jak teraz wyglądałoby moje życie, gdybym wtedy wybrał inną drogę? Gdzie byłbym teraz, gdybym kiedyś spróbował zawalczyć o własne marzenia? Czy moja sytuacja byłaby inna, gdybym w tamtym momencie zareagował tak, a nie inaczej?". Zazwyczaj w tych rozważaniach bierzemy pod uwagę kluczowe wydarzenia z przeszłości, ale czasem i - zdawałoby się - błahostki, które jednak w dalszej perspektywie, niczym przysłowiowy kamyk, wywołały w naszym życiu lawinę. Cóż, i tak ostatecznie pozostaje nam tylko owo gdybanie, ponieważ nawet największą siłą woli nie sprawimy, by którekolwiek z tych wydarzeń potoczyło się innym torem...

Zupełnie inaczej rzecz ma się w literaturze – tu wszystko jest możliwe. Wystarczy wyznaczyć tzw. "punkt dywergencji", czyli moment, w którym dochodzi do rozejścia się historii prawdziwej i fikcyjnej, a potem tylko napisać od nowa ciąg dalszy. Proste? Tylko z pozoru, bo przecież czytelnicy w mniejszym lub większym stopniu znają fakty historyczne i ta nowo wykreowana wersja musi być na tyle przekonująca, by przynajmniej na czas lektury "wygrywała" z prawdą dziejową. Warto też zaznaczyć, że choć pomysł na tworzenie historii alternatywnych nie jest nowy, to jednak największy rozkwit gatunku nastąpił dopiero w drugiej połowie, a w Polsce nawet pod sam koniec ubiegłego wieku i trwa nadal. Wśród polskich pisarzy nie brakuje takich, którzy w swojej twórczości z powodzeniem bawią się koncepcją alternatywnej rzeczywistości. Do tego grona dołączył właśnie Maciej Paterczyk, autor "Czarnego Bałtyku". Tego, że biorąc do ręki jego najnowszą powieść mamy do czynienia z historią alternatywną, nie musimy się domyślać – już okładka, skądinąd przepiękna!, nie pozostawia wątpliwości, że oto trzymamy w ręku "przewrotną powieść kryminalną osadzoną w alternatywnej powojennej rzeczywistości". Zatem bardzo zaintrygowana, zaopatrzona w co nieco teoretycznej wiedzy o gatunku, w odrobinę więcej wiedzy historycznej i z całkiem pokaźnym apetytem na ciekawą historię kryminalną odważnie wkroczyłam w mało znane mi dotychczas rewiry literackie.

"(...) ktoś nowy przyjeżdża do hotelu, wchodzi przez drzwi obrotowe i zamiera na widok przestronnego holu świadczącego o tym, że Czarny Bałtyk jeszcze nie tak dawno należał do najbardziej luksusowych hoteli na całym wybrzeżu Morza Bałtyckiego." (fragment)

O tak, kołobrzeski Czarny Bałtyk był kiedyś piękny, elegancki, luksusowy, nowoczesny i tylko dla wybrańców. Był... Ale już nie jest. Teraz, czyli w 1949 roku to tylko popadający w ruinę hotel robotniczy, gdzie normą jest zimna woda, szwankujące ogrzewanie, brud, uszkodzone okna i drzwi czy brak oświetlenia. Mieszkańcy - bo trudno nazwać ich już gośćmi hotelowymi - sami odpowiadają za sprzątanie swoich pokoi. Niby jest jakiś kierownik, niby są recepcjoniści i część obsługi hotelowej, ale ich rola w hotelu bardziej przypomina statystowanie, bo ich działania trudno już nazwać pracą... Sam budynek zaś stoi tak bardzo blisko klifu, iż coraz bardziej realnym staje się to, że za parę lat po prostu zsunie się do morza. Czarny Bałtyk umiera lub - jak stwierdził jeden z recepcjonistów - już teraz jest martwy...Tak samo, jak martwa jest młoda dziewczyna z pokoju 108.

"Zamordowana to młoda Żydówka (...). To bogata żydowska rodzina. (...) Sprawa jest trudna. Nie skończy się szybko." (fragment)

Tak mniej więcej na śledztwo zapatruje się aspirant Konstanty Majski z wydziału śledczego przy komendzie miejskiej w Kołobrzegu w województwie stanisławowskim. To on i jego nowo przydzielona do tego dochodzenia partnerka Waleria Singer muszą nie tylko znaleźć mordercę, ale przede wszystkim odpowiedzieć na pytania : Co dziewczyna robiła w tak podejrzanym miejscu? Czy zameldowanie w tym właśnie pokoju, z jakiegoś powodu nie cieszącego się najlepszą sławą, naprawdę jest przypadkowe? Jak to możliwe, że pokój, w którym znaleziono ciało był zamknięty od środka? I wreszcie – Jaki motyw powodował sprawcą, skoro już na wstępie wykluczono zarówno napad rabunkowy jak i gwałt? Śledczy obawiają się, by nie sprawdził się najgorszy w obecnej sytuacji scenariusz, czyli zbrodnia na tle narodowościowym. Nastroje w mieście są już i tak napięte, rewolucja wisi w powietrzu. Wydaje się więc, że byle iskra może doprowadzić do zamieszek, a w rezultacie do tragedii wśród obu zwaśnionych stron. Czy Majski zdąży rozwiązać zagadkę? Czy będzie potrafił, skoro sam zmaga się ze swoimi demonami?

"Wciąż nie wiedział, kim jest. (...) Znał swoje imię i nazwisko. Zawód i stopień.(...) Leżał i zastanawiał się kim jest. Zdrajcą czy bohaterem?" (fragment)

Konstanty Majski to niezwykła postać. Protagonista "Czarnego Bałtyku" to z jednej strony trochę taki samotny wojownik, na przekór wszystkiemu i wszystkim próbujący wykonać swoje zadanie. To typ krnąbrnego i niepokornego śledczego dążącego do prawdy. Z drugiej strony to człowiek z przeszłością – cierpiący na bezsenność, nocami prowadzący rozmowy z tajemniczą "kobietą w ciemności", rozchwiany emocjonalnie, pełen wewnętrznych rozterek, a śledztwo w Czarnym Bałtyku przywołuje w nim tylko niechciane wspomnienia i wyrzuty sumienia w związku z nierozwiązaną od lat sprawą latarnika. Swoje demony aspirant pielęgnuje w oparach alkoholu i dymie papierosowym. Jego przełożony jest świadomy wszystkich tych cech, a mimo wszystko to właśnie jemu przydziela śledztwo. Wysłanie Polaka Majskiego i Żydówki Singer do podzielonego hotelu i to w przeddzień referendum wydaje się wręcz symboliczne. Czyżby liczył na to, że okoliczności po prostu przerosną Majskiego i sprawa nie rozstanie rozwiązana? Czy wręcz odwrotnie – Brzozowski wie, że nikt inny, tylko Konstanty, nie cofnie się przed niczym, by złapać mordercę?

Pisząc o swoich wrażeniach po lekturze „Czarnego Bałtyku” chciałbym zwrócić uwagę na kilka kwestii. W pierwszej kolejności jest to klimat powieści - duszny, mroczny, trochę apokaliptyczny i psychodeliczny. Klimat, który wywołuje w czytelniku uczucie ciągłego napięcia i narastającego przerażenia. Przerażające jest wrażenie, że zbliża się coś strasznego, a jednocześnie nieuniknionego. Powojenny Kołobrzeg przypominał mi trochę tytułowe miasto ślepców José Saramago, tylko tutaj przyczyna ślepoty jego mieszkańców tkwi zupełnie gdzie indziej... Wszechogarniający chaos, napięcia społeczne, a przede wszystkim otwarty konflikt uwypuklają skrajności zachowań u przedstawicieli obu nacji i wyzwalają najgorsze instynkty.

Drugą wartą uwagi kwestią jest pomysł na osadzenie fabuły w alternatywnej rzeczywistości. Wizja nowej historii Polski autorstwa Macieja Paterczyka - co by nie powiedzieć - jest odważna. Trudno mi tutaj dywagować, czy miałaby szansę wydarzyć się naprawdę, bo w tej kwestii musieliby wypowiedzieć się fachowcy historycy, ale jednego jestem pewna - ta nowa rzeczywistość to bardzo smutny obraz. Smutny tym bardziej, że - chociaż ukazany trochę w krzywym zwierciadle - jest to prawdziwy obraz polskiego społeczeństwa. W powieści niczym w soczewce skupione zostały wszystkie polskie wady i grzechy narodowe, z brakiem jedności i stawianiem własnego interesu ponad interes ogółu na czele. I choć ani prawdziwa historia, szczególnie w XX w., ani jej alternatywna powieściowa wersja nie obeszła się z nami jako narodem łaskawie, ja jednak wybieram tę pierwszą, bo jej tryby wciąż mielą i na jej przebieg każdy z nas - i Państwo, i ja - ma mniejszy lub większy wpływ. Naprawdę czuję ulgę, że to wszystko się nie wydarzyło, ale mimo wszystko i obawę, że jednak mogło się wydarzyć.

Skoro „Czarny Bałtyk” to powieść kryminalna trudno oczywiście nie odnieść się do wątku kryminalnego. W tym miejscu chylę czoła przed autorem, ponieważ niezwykle skutecznie wkręcił mnie w tę mistrzowsko utkaną intrygę, a potem jeszcze zaskoczył zakończeniem. Maciej Paterczyk realizując swój bardzo nowatorski pomysł na fabułę jednocześnie pełnymi garściami czerpie od klasyków gatunku. W retro charakter „Czarnego Bałtyku” idealnie wpisuje się tak chętnie stosowana np. przez samą królową Agathę zagadka zamkniętego pokoju. Choć u Paterczyka zabieg ten nie jest aż tak oczywisty - zamknięty pokój na początku faktycznie jest pokojem, później całym hotelem, by na koniec dotrzeć aż do granic miasta - jest przy tym bardzo spójny, w najmniejszych detalach przemyślany od początku do końca. Nie sposób również nie zauważyć, że wątek kryminalny jest ściśle wpisany, żeby nie powiedzieć uwikłany, z panującą wokół sytuację społeczną. Bardzo często po przeczytaniu kryminału stwierdzamy, że opisana tam historia jest tak uniwersalna, że mogła zdarzyć się pod każdą szerokością geograficzną, a po niewielkich modyfikacjach również w różnych okresach dziejów. Tu nie ma wątpliwości - to musiał być „rok 1949. Wszystko jest inaczej. W niezniszczonym Kołobrzegu stoi wielki hotel. A wokół morderstwa, strajki i groźba rewolucji…” Wystarczy zatem tylko jeden krok, wystarczy wejść przez te obrotowe drzwi i przenieść się do alternatywnego świata.

Zapraszam Państwa do Czarnego Bałtyku!


O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA

WYWIAD


Ewa Suchoń – nałogowa czytelniczka, która uwielbia swoją pasją zarażać innych. Miłośniczka mrocznych kryminalnych i thrillerowych klimatów. Życiowa optymistka. Zakochana w swoich rodzinnych Beskidach. Pasjonatka fotografowania i smakoszka kawy.