#

DOM BEZ KLAMEK


Grudniowy poranek w szpitalu psychiatrycznym w Weseliskach. Pielęgniarka roznosząca leki odnajduje ciało brutalnie zamordowanego pacjenta. Na miejsce przybywa podkomisarz Nina Warwiłow, a oddział C8 zostaje zamknięty. Pierwsze podejrzenia padają na pacjentów i personel szpitala. Mamy więc klasyczną zagadkę zamkniętego pokoju, powiększonego do rozmiarów całego oddziału psychiatrycznego, w dodatku bez klamek.

Wkrótce pojawiają się kolejne ofiary, a zawężenie kręgu podejrzanych do osób przebywających na oddziale C8 wcale nie ułatwia śledztwa. Motywy pozostają ukryte jak to, co się dzieje w głowach chorych psychicznie. Tutaj jeszcze łatwiej o pomyłkę niż poza szpitalnymi murami. Kto jest kim? I kto jest bardziej niebezpieczny? Niespokojny pacjent miotający wrogie spojrzenia czy ten, który przez cały czas zachowuje się normalnie? Ciężko w takich warunkach prowadzić śledztwo, zwłaszcza gdy dyrektor szpitala w Weseliskach z jakichś powodów nie chce pomóc policji. A nawet utrudnia im tę pracę.

Osadzenie akcji książki w szpitalu psychiatrycznym nadaje tej historii specyficznego klimatu, bardzo pasującego do kryminału. Duszność panująca w starym, zamkniętym szpitalu zdaje się oblepiać wszystko, nadając opowieści coraz bardziej klaustrofobicznego nastroju. Czuje się ją nawet w tych momentach, gdy główna bohaterka opuszcza szpital, by poza nim badać sprawę.

Swojego rodzaju klaustrofobia ogarnia Ninę Warwiłow również na innych płaszczyznach życia, kiedy przestrzeń i czas kurczą się, odgradzając ją od normalności tak skutecznie, jak ściany oddziału C8. Właśnie skończył się wieloletni związek Niny. Nie wiadomo dlaczego tak się stało, dopiero w kolejnych rozdziałach autor będzie podrzucał kolejne informacje o tym, co doprowadziło do rozpadu. Nina zostaje sama, w za dużym i za drogim dla jednej osoby lofcie, który będzie musiała niedługo opuścić. Azylem mogłaby być praca, gdyby nie to, że przestrzeń zawodowa bohaterki również się kurczy. Nie tylko dlatego, że trwa walka płci i walka o stołki, ale również dlatego, że – jak zauważa Matkowski, szef Niny - od pewnego poziomu to bardziej polityka niż dochodzeniówka. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze kłopoty z ojcem alkoholikiem i stres spowodowany ich toksyczną relacją. I jeszcze bliskość czterdziestki na karku. To niepokoi. Można sobie zadać pytanie gdzie jest więcej normalności – w życiu głównej bohaterki czy może raczej w szpitalu psychiatrycznym, w którym toczy się śledztwo. Odpowiedź nie jest wcale taka oczywista. Tym bardziej, że śledztwo prowadzone przez podkomisarz Ninę Warwiłow coraz bardziej się komplikuje, dochodzą mroczne historie sprzed lat, a sprzymierzeńcy bohaterki stają się wrogami.

,,Dom bez klamek” jest kryminałem mocno osadzonym w polskiej rzeczywistości. Autor kryminalną intrygę przeplata obserwacjami polskich bolączek. Mamy więc nie tyle kulejącą, co będącą w agonii już służbę zdrowia. Policję udręczoną mediami i coraz bardziej ingerującą polityką. Podwójny obraz polskiej rodziny – ten na pokaz i ten za zamkniętymi drzwiami. Patologię, przemoc domową, nałogi. Wielkie pieniądze i ubóstwo. Lofty i nędzne kawalerki, po które i tak pewnie zgłosi się komornik. Te elementy architektoniczno-urbanistyczne tworzą ciekawy pejzaż polskiego miasta. Autor każe krążyć głównej bohaterce między Saską Kępą a Pragą, niczym w typowo polskim koszmarze architekta.

Tytuł kryminału, ,,Dom bez klamek”, ma podwójne znaczenie. Jest oczywistym określeniem szpitala psychiatrycznego, ale również odzwierciedleniem życia poza jego murami. Życia, w którym panuje iluzja, pojawiają się urojenia, a bohaterowie nie potrafią oderwać się od traumy i koszmarów z przeszłości.

,,Dom bez klamek” jest debiutem Jędrzeja Pasierskiego, a zarazem pierwszą częścią serii z podkomisarz Niną Warwiłow. Zakończenie książki przynosi rozwiązanie zagadki, ale komplikują się sprawy prywatne głównej bohaterki. Można się więc spodziewać niespodzianek w kolejnej części.

Agnieszka Graca