#

Nie zadzieraj z bibliotekarzem

Na początek stawiam śmiałą tezę, że każdy, ale to absolutnie każdy z nas ma swojego ulubionego książkowego bohatera (lub nawet kilku) i jest to bohater, którego poznaliśmy w dzieciństwie. To postać, na której wspomnienie czy tylko na dźwięk imienia w naszym oku kręci się łezka wzruszenia, a na twarzy rozkwita szeroki – taaaaaki od ucha do ucha – uśmiech. Ja tak mam! I choć później spotkałam wielu innych bohaterów, którzy zmieniali się i dojrzewali, podobnie jak zmieniały się moje czytelnicze gusta – to ci pierwsi do dzisiaj pozostają najważniejsi. To z nimi przecież przeżywałam najwspanialsze przygody, z nimi spędzałam szare deszczowe dni i długie zimowe wieczory. I to właśnie dzięki nim książka do dziś jest dla mnie najwspanialszą formą spędzania wolnego czasu. W moim przypadku to całkiem spora grupka postaci : to cała ekipa z Bullerbyn, to Mikołajek oraz jego koledzy i w końcu najniesforniejsza z niesfornych Pippilotta Wiktualia Firandella Złotomonetta Pończoszanka, czyli po prostu Pippi. Tak przynajmniej było do niedawna, bo oto niespełna półtora roku temu do tego zacnego grona dołączyła Emily Lime i jej przyjaciele Daphne i George z ekskluzywnej szkoły z internatem im. Świętej Rity. To oni sprawili, że przez moment znów byłam beztroską dziesięciolatką z dwoma kucykami, schowaną pod kocem i ukradkiem z latarką w dłoni czytającą po nocach książki ze szkolnej biblioteki ;-) Biblioteki prawie (ale tylko prawie) identycznej, jak ta tytułowa z pierwszej części Śledztw Emily Lime. Z niecierpliwością czekałam więc na kolejne przygody moich nowych książkowych przyjaciół i oto są. Przed Państwem drugi tom serii pod tajemniczo brzmiącym tytułem "Podejrzany ołówek".

Nowy semestr w Szkole Świętej Rity dla Energicznych Dziewcząt przynosi wiele zmian. Już pierwszy poranny apel zwiastuje, że niekoniecznie będą to zmiany na plus, a przynajmniej nie dla części szkolnej społeczności. A wszystko to z powodu zmian w gronie pedagogicznym – począwszy od panny Woolley, która zastępuje na stanowisku dyrektorki pannę Bagley. Do kadry dołączają również nowe nauczycielki fizyki, plastyki oraz języka francuskiego. I w tym momencie kończą się zmiany, a rozpoczyna ... rewolucja!!! Panna Woolley wprowadza bowiem nowe zasady funkcjonowania szkoły oparte nie – jak do tej pory - o posłuszeństwo i dyscyplinę, a o wolność i umiejętność wyrażania samego siebie. Nie byłoby może w tym nic strasznego, gdyby zasady te nie objęły również szkolnej biblioteki. Biblioteki, która od początku do końca jest dziełem i królestwem Emily, Daphne i George'a. Biblioteki doskonale zaopatrzonej, uporządkowanej i "zarządzanej" przez idealne trio. Tymczasem nowa dyrektorka zdecydowała, że od tej chwili biblioteka jest ... samoobsługowa. Wyobrażacie sobie??? W szkole, gdzie "chaos wydaje się stanem naturalnym"??? Dla młodych bibliotekarzy to prawdziwy cios, ale jednocześnie i impuls do działania. Tylko od czego by tu zacząć? Może od wycieczki do galerii?

Wycieczka do galerii sztuki to następna z nowinek w szkolnym harmonogramie zajęć. Przecież nic tak nie ukulturalnia i ubogaca młodzieży jak obcowanie ze sztuką i to sztuką przez duże S. Atmosfera podekscytowania udziela się więc nie tylko samym uczennicom, ale przede wszystkim niczego nieświadomym jeszcze organizatorkom. PannaWoolley i panna Deakins nie zdążyły przecież poznać możliwości młodzieży ze Świętej Rity. Tylko nasza dzielna trójka przewiduje to, co było nieuniknione, czyli spektakularną katastrofę. Bo jakże inaczej nazwać wycieczkę zakończoną najpierw pożarem w galerii, następnie kradzieżą jednego z eksponatów, czyli "Kanarka sprzedawcy ryb" autorstwa Jana van Bieergartena i w konsekwencji podejrzeniami skierowanymi na – a jakże! – szkołę Świętej Rity, a konkretnie na pana Thaneta. Na biednego, poczciwego woźnego, który znalazł się tutaj tylko przypadkowo (a może nie do końca przypadkowo i nie do końca poczciwego?), bo mimo wątpliwych umiejętności pełnił funkcję kierowcy autobusu. Wezwani na miejsce policjanci co do winy tego ostatniego (woźnego, nie autobusu ;-)) nie mają żadnych wątpliwości. Pozostaje tylko kwestia zebrania mocnych dowodów i odnalezienia skradzionego dzieła. Jednak doświadczenie, jakie Emily, Daphnie i George zdobyli w trakcie śledztwa w sprawie napadu na bank (koniecznie sięgnijcie po pierwszą część cyklu, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście!) oraz szeroka bibliotekarska wiedza podpowiadają im, że coś ewidentnie tutaj nie gra i młodzi detektywi postanawiają (jak to oni!) odrobinkę powęszyć. Nooo, dobra ... zdradzę – szalę przeważa ewentualna nagroda za rozwiązanie zagadki, a tym samym możliwość zakupu kolejnych nowości do bibliotecznego księgozbioru ;-) I tak oto rozpoczyna się jedno z najbardziej emocjonujących śledztw w moim czytelniczym życiu. Bo w iluż powieściach detektywistycznych tak istotną rolę odgrywają bardziej lub mniej przyjaźnie nastawione krowy, ich nieprzyjaźnie nastawiony właściciel oraz ... całkiem obojętnie nastawiony, ale cenny dowodowo krowi placek? I jak ma się do tego tytułowy ołówek?

Dlaczego my, dorośli, lubimy sięgać po kryminały? Bo to gatunek gwarantujący przede wszystkim dobrą zabawę, a każdy z nas od czasu do czasu chce pobawić się w detektywa, poczuć satysfakcję z rozwiązania wymyślonej przez autora zagadki i zostać bohaterem. Jeśli więc dorośli czerpią taką frajdę z czytania powieści detektywistycznych, to tym bardziej czerpać będą ją młodzi czytelnicy, którzy przecież tak uwielbiają, gdy "coś się dzieje" (wiem, co piszę – jestem mamą i doświadczam tego codziennie ;-) ). Dave Shelton tworzy powieści, które doskonale wpisują się w te oczekiwania. Przy lekturze jego książek nie chwili na złapanie oddechu, a co dopiero na nudę! Twierdzę więc, że "Podejrzany ołówek" to nie tylko "zwykła" powieść dla dzieci, lecz naprawdę rasowy kryminał – z szaleńczym tempem, ze skomplikowaną fabułą opartą na ciekawej zagadce logicznej, pełny niespodziewanych zwrotów akcji i z zestawem arcyinteresujących postaci. To książka-pułapka, taka, która pierwszym rozdziałem łapie czytelnika za fraki, drugim – zasysa i wciąga w sam środek wydarzeń, a przez wszystkie kolejne trzyma i nie puszcza ani na moment. Wszystko to oczywiście podane w przyjaznej, dostosowanej do wieku formie i okraszone sporą dawką abstrakcyjnego humoru.

Po lekturze pierwszej części cyklu stwierdziłam, że to doskonała propozycja na rodzinne głośne czytanie, a "Podejrzany ołówek" tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Tutaj dodatkowym atutem jest również wspomniana wyżej skomplikowana zagadka. Prawdziwy logiczny rarytas! Oczami wyobraźni widziałam więc połowę salonu lub cały pokój dziecięcy przerobione na pokój ekipy dochodzeniowej w komendzie policji (lub w ... bibliotece ;-) ) z obowiązkowymi tablicami zapisanymi różnymi teoriami, tropami i dowodami. Jak w prawdziwym kryminale! Takie wspólne rozwiązywanie zagadek i logicznych łamigłówek może być przecież wesołą zabawą dla całej rodziny, sprzyjającą rozwojowi wyobraźni, pamięci, uwagi i spostrzegawczości. A zaręczam, że materiału do przeanalizowania w "Podejrzanym ołówku" jest co niemiara!

o książce

fragment do czytania


Ewa Suchoń

Ewa Suchoń – nałogowa czytelniczka, która uwielbia swoją pasją zarażać innych. Miłośniczka mrocznych kryminalnych i thrillerowych klimatów. Życiowa optymistka. Zakochana w swoich rodzinnych Beskidach. Pasjonatka fotografowania i smakoszka kawy.