#

Kobiety nie gęsi

Ryszard Ćwirlej jest pisarzem, który powołał nowy podgatunek literacki – kryminał neomilicyjny. Ustanawiając głównymi bohaterami swoich książek poznańskich milicjantów epoki późnego PRL-u, napisał cykl straszno-śmiesznych opowieści rozgrywających się w straszno-śmiesznych czasach. Cykl opowieści, co należy podkreślić, z sentymentem, swadą i przaśnym humorem opisujących siermiężne czasy oraz Polaków, którzy musieli jakoś sobie radzić w tej dziwacznej krainie octu, Peweksów i mięsa spod lady.

Jednak Ćwirlej, nazywany przez co poniektórych – w tym przez niżej podpisaną – Stanisławem Bareją literatury, wybił się nie tylko milicyjną wizją PRL-u, lecz także indywidualnym stylem, na który składa się nierzadko nieprzyzwoicie wręcz naturalny język dialogów (zawierający w sobie przekleństwa, gwarę, powtórki słowne czy jąkanie), trzecioosobowa narracja filtrowana przez umysłowość poszczególnych postaci oraz rozbudowane opowieści dotyczące drugo- i trzecioplanowych bohaterów, tworzące swojego rodzaju małe opowieści w głównej fabule.

W 2015 roku Ćwirlej postanowił swój charakterystyczny styl przenieść na fabułę współczesną. Jakby tego było mało, porzucił nieco szorstkich i często zaprawionych procentami gliniarzy dla… kobiet. Policjantek. Pionków w patriarchalnym świecie mundurowych. Domniemanych ofiar zboczeńca, wyszukującego odpowiadających jego potrzebom pań przez internet. Ćwirlej napisał powieść, którą jego kolega po piórze, Marcin Wroński, nazwał kryminałem feministycznym. Dzisiaj, pięć lat po premierze pierwszego wydania, Wydawnictwo Muza postanowiło wznowić to pozornie niepasujące do dorobku poznańskiego autora dziwo.

Książka Jedyne wyjście, bo o niej mowa, to pierwszy tom cyklu z Anetą Nowak, młodą prowincjonalna policjantką, która w wyniku zbiegu okoliczności, ale też niewątpliwego śledczego talentu szturmem wbija się w męski świat stróżów prawa, gangsterskich porachunków i zamieszkujących internet zboczeńców. Nitki składające się na prowadzone przez nią śledztwo sprawiają, że Aneta nawiązuje kontakt z przedstawicielem milicyjnej ekipy, którą wsławiły Ćwirlejowe powieści o PRL-u, co z kolei utworzyło pomost pomiędzy oboma cyklami.

Mimo że mógłby, autor nie popełnił tego błędu i nie napisał powieści typu „milicjanci z Poznania w 25 lat później”. To świeża babska krew wiedzie w Jedynym wyjściu fabularny prym – kobiety przejmują, które były dotąd u Ćwirleja zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Napędzające fabułę bohaterki, pierwszoplanowa Aneta i drugoplanowa Martyna, są co prawda przedstawione dość schematycznie –zdecydowana i harda chłopczyca na motorze oraz krągła, urodziwa dziewoja, z jednej strony samodzielna i zaradna, z drugiej zaś spragniona męskiego ramienia – jednak trudno potraktować to jako pisarski błąd. Ćwirlej od zawsze miał skłonność do postaci rysowanych grubą kreską, niekiedy komiksowych, będących bardziej wyobrażeniami pewnych typów ludzkich niż rzeczywistymi ludźmi, że przypomnę w tym miejscu pijusa i mającego więcej szczęścia niż rozumu chorążego Olkiewicza. Zatem, to za co Ćwirlej zbiera cięgi od niektórych recenzentów przy okazji sylwetek kobiecych nakreślonych w Jedynym wyjściu, jest jego świadomą kreacją, a nie nieudolnością.

Zwłaszcza główna bohaterka wykreowana została z dużą świadomością. Autor wyraźnie daje do zrozumienia, że jest ona nieco ładniejszym i mniej napiętnowanym przez system – za to wkurzająco i nietaktownie przez policyjny patriarchalizm – odbiciem wspomnianego wyżej Blaszkowskiego, obecnie ustosunkowanego gliny w średnim wieku, a niegdyś – wymiotującego na miejscu zbrodni żółtodzioba z ZOMO, w którym milicjant z wydziału kryminalnego dostrzegł potencjał i dał mu szansę. Ergo: cała opowieść zatacza koło, a duchy PRL-u wychodzą z kątów Ćwirlejowej wizji ponowoczesności, także za sprawą przytoczonych we wspomnieniach akapitów z powieści Upiory spacerują nad Wartą.

Autor, chociaż napisał rzecz dziejącą się współcześnie, wyraźnie tęskni za realiami powieści neomilicyjnej, co rusz każąc swoim bohaterom korzystać z urządzeń „z epoki”, wspominać dawne (lepsze?) czasy oraz rozmawiać z głupcami i prostakami okupującymi dzięki „plecom” ważne stanowiska. Jedyne wyjście pozostaje w korelacji z PRL-owskim cyklem odniesieniowo i filozoficznie, a także korzysta z charakterystycznej dla Ćwirleja struktury narracyjnej – fabuły zamkniętej w kilku dniach co do godziny, a nawet minuty, ukazującej równoległe działania protagonistów i licznych postaci drugorzędnych – oraz przemyca dobrze znanych czytnikom bohaterów. W powieści spotkamy o ćwierćwiecze starszych Freda Marcinkowskiego, Mirka Brodziaka i Mariusza „Blachę” Blaszkowskiego oraz, w epilogu, mającego ósmy krzyżyk na karku Teofila Olkiewicza, którzy z mniejszym lub większym powodzeniem urządzili się w nowej Polsce, niekoniecznie tak wolnej i dobrej, w jakiej mieli nadzieję żyć. Narzekanie na kapitalizm, nierówność społeczną, biedę czy tęsknota za tym, „jak drzewiej bywało” nie ma jednak w ich wydaniu nic wspólnego z malkontenctwem czy marazmem. Ćwirlej od zawsze miał dar błyskotliwej połserio obserwacji społecznej i w ten właśnie sposób w jego książkach narzekanie się prezentuje. Bo „czasy są zawsze dobre, czasem ino warunki niesprzyjające” i tak też jego bohaterowie podchodzą do XXI-wiecznych realiów.

PRL, retro (nie zapominajmy o serii z Antonim Fischerem!) czy współczesność – nie ma znaczenia. Ćwirlej w każdym wydaniu jest wspaniałym opowiadaczem – bystrym, prześmiewczym, dowcipnym, złośliwym, ale niebombardującym czytelnika swoimi przekonaniami co do lepszych/gorszych ustrojów czy praktyk politycznych (nieco ulegnie to zmianie w drugiej odsłonie cyklu, Ostrej jeździe). Przecież Polska była, jest i będzie wylęgarnią buractwa i krainą debili na wysokich stanowiskach, zdaje się mówić do czytelnika pomiędzy wierszami Ćwirlej. I bynajmniej nad tym nie płacze. On się z tego śmieje, bo tak zdrowiej.


O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA

WYWIAD


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)