#

Niepozorny morderca i rekonstrukcja makabrycznej zbrodni

O Edmundzie Kolanowskim, seryjnym mordercy i nekrofilu, słyszeli chyba wszyscy. Czym innym jest jednak przeczytanie wzmianki w gazecie lub internecie, obejrzenie programu lub rozmowa na ten temat ze znajomymi, a czym innym możliwość zobaczenia śledztwa „od podszewki”, poznanie sposobu działania sprawcy i zrozumienie, a może tylko próba zrozumienia tego, co kieruje człowiekiem, który dopuszcza się takich zbrodni.

Tak jak inne reportaże lub materiały dokumentalne dotyczące spraw trudnych, tragicznych, bulwersujących, kontrowersyjnych i szokujących, „Martwe ciała” Michała Larka i Waldemara Ciszaka nie są łatwą lekturą, którą przeczyta się i odłoży na półkę, odhaczając kolejną pozycję. Podczas czytania cały czas zdajemy sobie sprawę, że nie mamy do czynienia z powieścią o lepszej lub gorszej fabule wymyślonej przez autora, ale z rzeczywistymi zbrodniami.

Niepozorny, nierzucający się w oczy Edmund Kolanowski rozkopywał groby, bezcześcił zwłoki i zamordował trzy kobiety. Wszystko po to, aby zrealizować swoje seksualne fantazje. O swoich doznaniach zeznawał tak: „Myślałem o tych zwłokach jak o przedmiotach seksualnych. Myśląc o tym, odczuwałem seksualne podniecenie. Myślałem nie o całych zwłokach, a tylko o pewnych częściach ciała. Myślałem o piersiach i narządach rodnych”.

Przy ostatniej próbie zdobycia niezbędnych do tego fragmentów ciała podwinęła mu się noga i prawie został złapany. Na miejscu zostawił papier, który naprowadził milicję na jego trop. Zanim jednak do tego doszło, przez kilkanaście lat był nieuchwytny.

„Martwe ciała” są rekonstrukcją śledztwa, w której poznajemy ofiary, fakty, prawdziwe emocje związanych ze sprawą ludzi i trudności, na jakie napotykali milicjanci podczas prowadzenia dochodzenia. Słuchamy wypowiedzi funkcjonariuszy zaangażowanych w sprawę, zapoznajemy się z aktami sprawy, „słuchamy” nagrań. A te czasem są szokujące. Zupełnie inaczej odbiera się fikcję literacką niż fakty i aczkolwiek przy czytaniu też targają nami emocje, to są one zupełnie inne. Ofiary Kolanowskiego były jak najbardziej realne. Żyły, czuły, cierpiały. Niełatwo czyta się o znalezieniu ciała zamordowanej dziewczynki, o wycinaniu fragmentów ciał martwych kobiet i o zachowaniu Kolanowskiego. Opisy zbrodni działają na wyobraźnię, podsuwają obrazy i budzą sprzeciw przeciwko przedmiotowemu traktowaniu ofiar.

Zatrzymanie Kolanowskiego nie było końcem śledztwa. Czytając „Martwe ciała”, zdajemy sobie sprawę, że dochodzenie nie kończy się wraz z uwięzieniem przestępcy. Larek i Ciszak pokazują pracę organów ścigania zarówno przed, jak i po ujęciu sprawcy, rozpracowywanie mordercy, nakłanianie do zwierzeń, zmiany sposobu prowadzenia śledztwa, gromadzenie materiału dowodowego, konsultacje z biegłymi. Nikt nie spotkał się jeszcze z takim przestępcą: nekrofilem i mordercą, o czym świadczą między innymi słowa jednej z biegłych: „W praktyce swojej zetknęłam się z nekrofilią, ale była to nekrofilia inaczej zarysowana niż ta, która występuje w oskarżonego. Nekrofilia jest rzadkim zboczeniem”. Trudno się zatem dziwić, że od razu powstało pytanie: czy człowiek dokonujący takich czynów jest w pełni poczytalny? Czy odpowiada za to, co robił? Czy dzieciństwo i otoczenie miały wpływ na jego zachowanie?

Ukoronowaniem pracy śledczych był proces, który na początku odbywał się przy pełnej sali, wszyscy byli ciekawi, jaki jest „zimny chirurg”, jak sam siebie nazwał Kolanowski. Werdykt sędziowski brzmiał: „winny” i morderca został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1986 roku.

Czas zaciera wspomnienia: te dobre i te złe, te błahe i bardzo ważne. Od momentu stracenia Edmunda Kolanowskiego minęły trzydzieści trzy lata, od jego ujęcia trzydzieści sześć. Świadkowie tamtych wydarzeń, niegdyś młodzi, dzisiaj są już na emeryturze, niektórzy nie żyją. Napisanie „Martwych ciał” wymagało od autorów włożenia dużej pracy w dotarcie do materiałów i uczestników tamtych wydarzeń. Udało im się, otworzyli wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat i dzięki temu możemy, siedząc bezpiecznie w fotelu, oddawać się tej emocjonującej i przerażającej lekturze. Sprawę Kolanowskiego znałam już wcześniej z innych źródeł (między innymi z książki autorstwa pułkownika Jakubowskiego, na którą powołują się również Larek i Ciszak), ale muszę przyznać, że to „Martwe ciała” są pewnym kompendium wiedzy o zbrodniach Edmunda Kolanowskiego.


WIĘCEJ O KSIĄŻCE

WYWIAD


Agnieszka Pruska

Agnieszka Pruska – od ćwierćwiecza gdańszczanka, nie pracująca w zawodzie nauczycielka, autorka dwóch serii powieści kryminalnych: policyjnej z nadkomisarzem Uszkierem („Literat”, „Hobbysta”, „Żeglarz”, „Spadkobierca) i komediowej z dwoma nauczycielkami w roli głównej ("Zwłoki powinny być martwe i „Wakacje z Trupami”). Nałogowa czytelniczka, posiadaczka czarnego pasa w aikido, cierpi na permanentny brak czasu, lubi bliższe i dalsze podróże.