#

Spoglądając w otchłań

Parafrazując Nietzschego, czytając „Martwego ptaka”, spoglądasz w otchłań, a zatem otchłań również patrzy na ciebie.

Nowa powieść Macieja Kaźmierczaka, według księgarnianych i okładkowych zapowiedziach stawiająca na okrucieństwo i makabrę, z łatwością mogłaby zająć znaczące miejsce w wyścigu szczurów o najbardziej spektakularną literacką zbrodnię dekady. Kto wie, może nawet wygrałaby z rozpuszczonym przez granulki kreta trupem z „Gniewu” Zygmunta Miłoszewskiego, co piszę bynajmniej bez kpiny. Na szczęście „Martwy ptak” posiada predyspozycje do nie tylko tego typu rankingów, lecz także do nazywania go intrygującym i niejednoznacznym kryminałem.

Najpierw jednak, chcąc nie chcąc, przyjrzyjmy się wstępnej treści, czyli makabrze także. Łódź, współcześnie. Ktoś zabija. Z ogromną dozą okrucieństwa. Ofiarom obcina palce, a w ich usta wkłada martwe ptaki. Sprowadza morderstwo do rangi mrocznej sztuki. Powyższymi przypadkami zaczyna interesować się zafascynowana śmiercią i turpizmem Laura, zdolna studentka ASP z nieciekawą przeszłością rodzinną. Okazuje się, że jest związana z ofiarami nie tylko z powodu artystycznej fascynacji ich śmiercią, lecz także w inny sposób. Sposób, który zaczyna interesować śledczych badających sprawę…

„Martwy ptak”, chociaż niewątpliwie zalicza się do gatunku kryminalnego, nie przedstawia śledztwa na pierwszym planie. Dość szybko idzie ono w cień, by powracać jedynie co jakiś czas; pałeczka pierwszeństwa zostaje oddana Laurze, a także sekundującej jej, ale mającej do niej ambiwalentny stosunek młodej dziennikarce ukraińskiego pochodzenia, Julii. Te dwie młode kobiety tworzą zajmujący duet funkcjonujący na rusztowaniu zbudowanym z wzajemnej ciekawości, ale też fascynacji, onieśmielenia, a zarazem niedookreślonych pragnień. Doprawdy, śledzenie ich zachowań jest niczym oglądanie dobrego filmu przyrodniczego. Obie nieco dzikie, z powodu doświadczeń nieufne, starannie dozujące emocje, zupełnie jakby jedno słowo więcej oznaczało przegraną walkę o życie. Kaźmierczak rewelacyjnie — powtórzę: REWELACYJNIE — opisuje zachowania i potrzeby nietuzinkowych, wrażliwych młodych kobiet po przejściach (jak wspomniałam Laura miała i ma nadal bardzo nieciekawą sytuację rodzinną, Julia natomiast jest imigrantką ze Wschodu, co i rusz spotykającą się z niechęcią i pogardą ze strony Polaków, którym „Ukraińcy zabierają miejsca pracy”), prowadzących intensywne życie wewnętrzne. Jestem pod tym większym wrażeniem już nawet nie dlatego, że mężczyzna w tak cudowny, pełny sposób potrafi pisać o kobietach, ale ponieważ Kaźmierczak to mężczyzna młody, rocznik ’93.

Na intensywnym psychologicznym tle głównych bohaterek stróże prawa wypadają dość blado, czego jednak wypytany przeze mnie autor jest świadom. Zdecydowanie bardziej bowiem interesują go przypadkowe jednostki wplątane w intrygę, niż te, które zajmują się nią zawodowo. Komisarz Kyrcz i podkomisarz Szolc pozostają zatem rozmyci, a nieliczne lepiej naświetlone fragmenty przemycające cechy ich osobowości i potrzeby pozostawiają pole do popisu w przyszłości. Kaźmierczak ma w planach kilka powieści, które złożą się na jego kryminalny świat, chociaż nie na cykl o konkretnych bohaterach jako takich, mimo że ci z pewnością powrócą i będą mijać się z głównymi postaciami kolejnych fabuł autora. Taka narracja przywodzi mi na myśl filmy mistrza Kieślowskiego.

Podsumowując, chociaż z okładki i niemal od pierwszego akapitu makabra, a nawet groteska wręcz biją czytelnika po oczach, „Martwy ptak” jest powieścią subtelniejszą niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Pisarstwo Macieja Kaźmierczaka jest zaskakująco dojrzałe i wrażliwe (główne bohaterki kobiece), empatyczne (geneza złożonych osobowości, odmalowanie przemocy psychicznej), wyczulone na szczegóły (scenki opisujące Laurę przy pracy), a także inności (postać Kaczkowskiego, przenikająca niektóre akapity tematyka LGBTQ). Wspomniane makabryczne sceny nie są zatem sednem „Martwego ptaka”, przeciwnie, jest ich na to zbyt mało. Ale gdy już nadchodzą… damn it!… Znacie to uczucie, wrażenie, kiedy coś, ktoś, pojawia się, wchodzi do pomieszczenia i na dłuższy czas kradnie uwagę wszystkich, wzbudzając zarazem silny, a nawet namacalny niepokój? Takie są właśnie sceny zbrodni spisane piórem Kaźmierczaka. Parafrazując Nietzschego, czytając „Martwego ptaka”, spoglądasz w otchłań, a zatem otchłań również patrzy na ciebie.


O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA

WYWIAD


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)