#

OGRODNIK

„Nie miała złudzeń, że właśnie dostała kolejną wiadomość. Białe lilie. Przewiązane trawą morską. Żadnego liściku. Żadnych wstążek, folii. Zgodnie z zasadą, którą wyznawał: „Kwiaty są pięknem samym w sobie. Tylko głupcy próbują to zmieniać” (fragment książki)

Już pierwsze sceny „Ogrodnika” wyraźnie wskazują czytelnikowi charakter lektury, która go czeka – połączenie kryminału i romansu. Zachętę stanowi też okładka. Aksamitna i miła w dotyku jak skóra młodej dziewczyny. Intrygujący tytuł. Czerwona róża. A na czarnym tle cynobrowe, błyszczące niczym dżety, krople krwi.

Na misternie utkanym dywanie z płatków róż zostaje znaleziona martwa nastolatka. Rozpoczyna się długie, policyjne śledztwo. Równolegle w sprawę angażuje się Julia, dziewczyna Tomasza Karskiego, jednego z policjantów prowadzących dochodzenie. Ta młoda kobieta, wraz z przyjaciółką, prowadzi małą kawiarenkę. Któregoś dnia ktoś dopuszcza się tam aktu wandalizmu. Nadchodzą kłopoty. Szantażowana Julia wbrew swojej woli, godzi się na współpracę z bossem lokalnego mafijnego półświatka, Witoldem Dalesem. Nawet nie przeczuwa jak niebezpieczna może stać się sprawa, w którą uwikłana została poprzez zbieg okoliczności i własne wścibstwo. Na szczęście może liczyć na pomoc ukochanego Tomasza i jego przyjaciela. Jak wysoką cenę będą w stanie zapłacić wszyscy uczestnicy tych dramatycznych wydarzeń?

Książka zawiera wiele odniesień do poprzedniej części. Warto sięgnąć po „Czarodziejkę” jeśli nie chcecie się zgubić.

Powieść zaludniają przeróżne typy osobowości. Główna bohaterka, Julia Bronicka, jest zadziorną, młodą kobietą, charakterną i porywczą. Mania (jej przyjaciółka) lubi pakować się w kłopoty, ma niezbyt dobre wyczucie, jeśli chodzi o wybór partnerów życiowych. Prawdziwą męską przyjaźń poznajemy dzięki Karskiemu i Mielczarkowi. Jest też ranna w boju policjantka Kaśka, nieco durnowaty szef policji, rodzinka Julii, personel kliniki ginekologicznej oraz mnóstwo typów spod ciemnej gwiazdy, dresów i mafiosów. Jesteśmy świadkami mrożących krew w żyłach akcji, pościgów samochodowych i strzelanek. Do tego wychodzą na jaw tajemnice z przeszłości głównej bohaterki.

Główny wątek, związany z namiętną miłością fizyczną i jej nieuchronnymi, chociaż łatwymi do przewidzenia następstwami, prowadzi nas wprost do podziemia aborcyjnego. Temat chwytliwy i na czasie. Czyż nie dotyczy on wielu nastolatek, które zbyt szybko pragną stać się dorosłe? Zatrważająca jest także niewiedza rodziców na temat życia ich własnych dzieci. Często o wiele lepszym przewodnikiem po życiu małolat są ich przyjaciółki i… policja. Krwawym śladem aborcyjnych decyzji podążają ludzie, którzy uczynili z tego biznes. Nocne kluby ze striptizem, prostytucja, kliniki aborcyjne napędzają pieniądze, które są nie do pogardzenia. Z jednej więc strony mamy do czynienia z zagubioną w świecie własnych, często nazbyt romantycznych wyobrażeń dziewczyną, z drugiej z całym przemysłem czerpiącym zyski z jej upadku.

Tymczasem policja prowadzi równoległe śledztwa dotyczące przemytu narkotyków, przemocy w rodzinie, przekrętów finansowych i handlu dziełami sztuki. W pewnym momencie natłok wątków pobocznych zaczyna dominować i przesłaniać wątek główny. Jednak na koniec wszystkie te sprawy się łączą i wychodzi z tego, być może nieco przeładowana, jednak mimo wszystko ciekawa historia.

Mam dość mieszane uczucia po skończeniu tej książki. Najbardziej podobał mi się motyw Róży Damasceńskie z historią z przeszłości . Napisany pięknym, literackim językiem, przenosi nas w inny, egzotyczny świat. Wielka, namiętna miłość ponad podziałami religijnymi, taka, która może się zdarzyć jedynie pod słonecznym niebem Samarkandy. Niestety, historia ta zajmuje niewiele miejsca w stosunku do opowieści dziejącej się w teraz, choć jest z nią integralnie związana. Aktualne wydarzenia opisane są już innym językiem. Przeważa slang z łódzkich Bałut pełen przemocy i przekleństw. To on nasyca powieść lumpenproletariackim klimatem, nadając jej specyficznego kolorytu.

Nie znajdziemy tu wielu opisów miejsc i ludzi. Przeważają dialogi, co chwilami pozostawia niedosyt. Ale książkę dobrze się czyta. Będzie ona w stanie umilić niejedno słoneczne, letnie popołudnie.

Margota Kott