#

​Hipnotyzująca opowieść o mistrzu nowoczesnego horroru

Któż nie słyszał o Stephenie Kingu? Chyba każdy i to nie tylko miłośnik horrorów… Któż nie oglądał „Misery” z oscarową kreacją Kathy Bates? Chyba każdy, nawet ten, kto nie lubi się bać i horrory omija szerokim łukiem. Tak samo jest ze słynną „Zieloną milą” i „Skazanymi na Shawshank”. Tak, wiem, że te dwa ostatnie tytuły nie kojarzą się z Kingiem, ale oba powstały na podstawie jego prozy!

Biorąc do ręki książkę Beva Vincenta „Stephen King” wiedziałam, że szybko jej nie odłożę. Jest tak wciągająca, że nie czułam upływającego czasu. Czytałam, oglądałam fotografie, przypominałam sobie przeczytane książki i obejrzane filmy. Została ona wydana na siedemdziesiąte piąte urodziny Stephena Kinga. To opowieść o niezwykłym człowieku, który z wynajętej przyczepy zawędrował na sam szczyt! Był ubogim studentem, jako nauczyciel z trudem wiązał koniec z końcem i w czasie wakacji pracował w pralni przemysłowej. Ciężko pracował na swój sukces i nigdy nie zwątpił, że kiedyś go osiągnie. Za sprawą Beva Vincenta poznałam przebieg całej kariery mistrza nowoczesnego horroru. Po tej lekturze stał się dla mnie bliski jak ktoś z sąsiedztwa.

Stephen King już jako sześciolatek wymyślał barwne historie. Napisanie książki stało się zatem tylko kwestią czasu… Gorzej było ze znalezieniem wydawcy, ale gdy w końcu to się stało, jego książki zostały wydane w setkach milionów egzemplarzy w ponad pięćdziesięciu językach. W tej chwili jest jednym z najlepiej sprzedających się i rozpoznawalnych pisarzy na świecie! Doczekał się nawet własnych… psychofanów. Jest prawdziwym fenomenem, bo pisze powieści, opowiadania i eseje, scenariusze, produkuje i reżyseruje filmy, a nawet w nich zagrał. Wystąpił też w reklamie, w której ze świecą w ręku szedł przez nawiedzony dom. Po mistrzowsku wykorzystuje wszelkie innowacje technologiczne. Wzruszyło mnie jedno stwierdzenie, które padło w książce, że „Walka z wampirami była dla Kinga formą ucieczki. Wydawały się łagodniejsze od wierzycieli nękających rodzinę.”

Jego droga na szczyt przypomina mi karierę Poli Negri, jedynej polskiej aktorki, która podbiła Hollywood. Ona też szła z duchem czasu, a nawet wyprzedzała czasy, w których przyszło jej żyć. Już na początku XX wieku znała siłę reklamy i potrafiła z niej korzystać. Pozowała z zaskrońcami, zapewniając, że to żywe węże. Umiejętnie podsycała zainteresowanie swoją osobą. King również niektóre fakty ze swojego życia umiejętnie koloryzuje. Zmierzam jednak do tego, że tylko połączenie talentu, ciężkiej pracy i determinacji przekłada się na sukces. Trzeba mieć odwagę realizować swe marzenia. Nigdy nie można stracić nadziei, że się uda. Tak robiła Pola i tak robi to King!

To także opowieść o zmaganiu się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Wyniszczająca praca twórcza zrobiła swoje. Pisarz sięgał po różne „wspomagacze”, by pisać i przekroczył tę cienką granicę. Gdy w końcu wyrwał się ze szponów nałogu, uległ poważnemu wypadkowi. Kierowca furgonetki, która go potrąciła, chciał uspokoić psa i zjechał na pobocze. Pisarz doznał poważnych obrażeń i do tej pory zmaga się z bólem. Ciepło zrobiło mi się na sercu, gdy dowiedziałam się, że razem z żoną są znanymi filantropami, finansującymi wiele społecznie ważnych przedsięwzięć.

Po książkę Beva Vincenta powinien sięgnąć każdy, kto interesuje się literaturą. Jej lektura będzie odkrywczą podróżą nie tylko dla miłośników horrorów. Podejrzewam, że wielbicieli mocnych wrażeń nie trzeba nawet zachęcać. Już na pewno mają ją w swych biblioteczkach. Szczerze polecam tę opowieść o mistrzu horroru!




Małgorzata Chojnicka





Małgorzata Chojnicka