#

Rozterki komisarza Montalbano

Gdy myślę o powieści kryminalnej, najczęściej nastawiam się na morderstwo. Jedno lub nawet więcej. A przecież przestępstwa nie ograniczają się do odebrania komuś życia, a ich rodzajów jest naprawdę sporo. Chociażby kradzież, która czasem bywa bardzo dotkliwa, a poszkodowani zostają pozbawieni oszczędności całego życia, czasem bliskich sercu pamiątek lub przedmiotów ważnych dla nich z rozmaitych powodów. Kradzież może też nieść za sobą następstwa, o których nikt nie myśli w pierwszej chwili. I właśnie tak jest w najnowszej powieści Andrei Camilleriego.

W „Uśmiechu Angeliki” komisarz Silvo Montalbano prowadzi śledztwo w sprawie włamań, które są tak charakterystyczne, że od razu nasuwają myśl, że stoi za nimi ta sama szajka złodziei. Za każdym razem jest to kradzież podwójna, najpierw sprawcy włamują się do domów letniskowych, a potem, jeszcze tej samej nocy, do mieszkań w Vigacie.

„- Zaraz ci wytłumaczę. Włamanie odbywa się zawsze dwuetapowo. Najpierw wchodzą do willi albo do pokoju, w zależności od okoliczności, kiedy śpią tam właściciele lub właścicielka. W ten sposób zdobywają klucze do mieszkania w mieście.” (fragment)

Nikogo nie krzywdzą (pomijając kradzież), chociaż pierwsze włamanie następuje do domu, w którym śpią gospodarze. Dosyć szybko Montalbano dochodzi do wniosku, że złodzieje nie rekrutują się spośród lokalnych przestępców, lecz przyjechali tu na gościnne występy. Ktoś jednak nimi kieruje, i to ktoś, kto doskonale zna Vigotę i jej mieszkańców. Kolejne włamania pozwalają sporządzić oraz porównać listy znajomych okradzionych osób i ustalić, że mają taki sam krąg znajomych. Na prowadzenie wychodzi teoria mówiąca o tym, że włamania planuje i nadzoruje osoba znajdująca się na liście. Kto to jednak jest i dlaczego nagle zaczął okradać znajomych? Śledztwa nie ułatwia fakt, że lokalna prasa najwyraźniej dostaje jakieś, nie pochodzące od policji, informacje na temat kradzieży i nieprzychylnie wyraża się na temat śledztwa i samego Montalbano.

„Wiemy, że dochodzeniem zajmuje się komisarz Montalbano. Szczerze mówiąc, nie sposób powiedzieć, że śledztwo znajduje się w dobrych rękach, pamiętając, co…” (fragment)

Wezwany do szefa komisarz musi odeprzeć zarzuty i udowodnić, że dochodzenie prowadzone jest poprawnie.

Montalbano tym razem nie jest w stanie w pełni skupić się na śledztwie, coś go zdecydowanie rozprasza. Jedna z ofiar złodziei okazała się piękną kobietę, która na dodatek przypomina mu Angelikę z „Orlanda szalonego”.

„Pani Cosulich wyglądała identycznie jak Angelica z Orlanda szalonego, dokładnie tak samo ją sobie wyobrażał i zakochał się w niej w wieku szesnastu lat, oglądając ilustracje Gustava Dorè, które ukrywał przed nim wuj.”

Wrażliwy na wdzięki kobiet, mający narzeczoną Montalbano ulega urokowi pięknej Angeliki Cosulich, co postawiło go w niezręcznej sytuacji. Jako prowadzący śledztwo zdecydowanie nie powinien romansować z kimś, kto jest w nie w jakikolwiek sposób zaangażowany. Świadomy tego i targany emocjami Montalbano starannie ukrywa częste kontakty z Cosulich lub przypisuje je potrzebom dochodzenia.

Komisarz Montalbano pracuje w niewielkim sycylijskim miasteczku, które zostało przez Camilleriego stworzone na potrzeby powieści. Czytając kolejne tomy z tej serii, czytelnik przemierza uliczki Vigaty, jeździ na miejsca zdarzenia lub chodzi z komisarzem do restauracji i po jakimś czasie nabiera wrażenia, że całkiem dobrze zna już to miasto, mimo że nigdy nie będzie mógł go zwiedzić. Tworzenie uniwersum, lub chociażby jego części, od podstaw wydaje mi się trudniejsze niż korzystanie z tego, co oferuje świat realny. Zawsze mam wrażenie, że w którymś momencie coś przestanie mi się zgadzać, a fikcyjny świat okaże się niespójny. W przypadku Vigaty mamy jednak do czynienia z bardzo realistycznym miasteczkiem.

Podczas czytania powieści warto zwrócić uwagę na pojawiające się tu kulinarne motywy. Komisarz Montalbano lubi dobrze zjeść i często trafiamy na opis jego posiłków, zarówno tych domowych (kolacje przygotowywane przez gosposię), jak i tych spożywanych w jednej z ulubionych knajp. Lubię kuchnię śródziemnomorską, owoce morza i warzywa i przyznam, że czasem czułam się głodna podczas posiłku komisarza. Chętnie też poznałabym niektóre przepisy, na przykład na sałatkę z bakłażanów.

Jak zwykle w przypadku powieści Andrei Camilleriego akcja toczy się nieśpiesznie w rytmie życia włoskiego miasteczka i nie jest to książka dla miłośników dynamicznej fabuły z wieloma zaskakującymi zwrotami akcji. Czy jednak tylko to decyduje o jakości powieści? Zdecydowanie nie. W „Uśmiechu Angeliki” mamy kryminalną zagadkę, sympatycznego komisarza i… włoską kuchnię.


O KSIĄŻCE


Agnieszka Pruska

Agnieszka Pruska – od ćwierćwiecza gdańszczanka, nie pracująca w zawodzie nauczycielka, autorka dwóch serii powieści kryminalnych: policyjnej z nadkomisarzem Uszkierem („Literat”, „Hobbysta”, „Żeglarz”, „Spadkobierca) i komediowej z dwoma nauczycielkami w roli głównej ("Zwłoki powinny być martwe i „Wakacje z Trupami”). Nałogowa czytelniczka, posiadaczka czarnego pasa w aikido, cierpi na permanentny brak czasu, lubi bliższe i dalsze podróże.