#

Czas przeszły

„W lewo czy w prawo. Twoja decyzja. Duży ruch, autostrady, autobusy – Portsmouth byłoby lepsze. Szybko dostałby się stamtąd do Bostonu. San Die­go bardzo kusiło. Na północnym wschodzie robiło się coraz zimniej. Z drugiej strony, cóż znaczy jeden dzień? Skręcił w prawo, w drogę prowadzącą do Laconii.”

Chyba większość miłośników powieści sensacyjnych zna Lee Childa i Jacka Reachera. To już dwudziesta trzecia książka, w której możemy śledzić losy byłego majora jednostki dochodzeniowej Żandarmerii Wojskowej, a autor przyzwyczaił czytelników, że regularnie, raz w roku, pojawia się kolejna powieść.

„Czas przeszły” różni się jednak od poprzednich części serii.

Życie Jacka Reachera po przejściu na emeryturę to wieczna podróż. Były wojskowy nigdzie nie zatrzymuje się na dłużej, przemierza Stany Zjednoczone wzdłuż i wszerz i nawet jeżeli ma jakieś plany, to często ulegają one zmianie. Trzeba przyznać, że powierzchnia kraju sprzyja pokonywaniu dużych odległości, a miejsc do zobaczenia jest sporo. Gdyby Lee Child na miejsce akcji wybrał mniejszy kraj, utrudniłby życie swojemu bohaterowi. Ze względu na swoja specyfikę (m.in.: powierzchnia, historia, mieszkańcy) Stany Zjednoczone pozwalają również na postawienie Reachera w sytuacjach, w jakich nie mógłby się znaleźć na przykład w Polsce. Przykładem może być chociażby „Uprowadzony”, w którym porwani bohaterowie są wiezieni w odległe o tysiące kilometrów rejony kraju, do wyludnionego miasteczka, w okolicy, gdzie prawie nikt nie mieszka i mało kto o niej słyszał.

W „Czasie przeszłym” spotykamy Jacka Reachera w chwili, gdy jego w miarę skonkretyzowany plan uległ zmianie z bardzo prozaicznej przyczyny. Kierowca, z którym jechał musiał przerwać podróż. Major trafił na rozwidlenie dróg, a jedna z nich prowadziła do miejscowości, której nazwę od dziecka znał z rodzinnych opowieści. Tam urodził się jego dziadek. Reacher nie namyślał się długo i postanowił skorzystać z okazji poznania miejsca, z którego pochodzi rodzina. Laconia nie jest dużym miastem i wydawałoby się, że odszukanie domu, w którym żył dziadek nawet po kilkudziesięciu latach nie będzie trudne, ale major od razu napotkał trudności. Okazało się, że w mieście nigdy nie mieszkał żaden James Reacher. To tylko wzmogło jego ciekawość i dociekliwość, powodując pewnego rodzaju podróż w czasie w poszukiwaniu śladów przodków.

Wydawałoby się, że poszukiwanie korzeni nie powinno nikomu przysporzyć kłopotów, ale przecież nie w przypadku Jacka Reachera, który natychmiast wplątał się w miejscowe sprawy na pierwszy rzut oka nie związane z jego rodziną. Ponieważ, niezależnie od okoliczności,obrona napastowanej kelnerki czy starszego mężczyzny jest u niego odruchem, w ciągu jednego dnia naraził się zarówno miejscowym, jak i mafii z Bostonu. A także policji, która nie zamierza tolerować żadnych rozrób. A to dopiero początek, bo Jack Reacher przyciąga kłopoty niczym magnes, tym bardziej gdy w okolicy dzieje się coś niepokojącego, o czym nawet mieszkańcy Laconii nie mają pojęcia.

Jak zwykle u Childa mamy do czynienia dobrze nakreślonymi postaciami, również tymi drugoplanowymi. Dowiadujemy się o nich prawie tylko tyle, ile jest potrzebne z punktu widzenia fabuły, a jednocześnie wystarczająco dużo, żebyśmy mogli sobie ich wyobrazić i nie poczuć niedosytu. Jednym słowem bohaterowie są postaciami z krwi i kości i nawet jeżeli rodzą się pewne pytania (na przykład o przeszłość właściciela hotelu), to wydaje się to celowym zabiegiem, a nie przeoczeniem.

W „Czasie przeszłym” mamy do czynienia z dwoma wątkami, które po pewnym czasie łączą się. Dzięki takiej konstrukcji akcję przez dłuższy czas śledzimy z punktu widzenia Jacka Reachera oraz pary młodych Kanadyjczyków, którzy koło Laconii zatrzymali się przypadkiem i od razu stali obiektem zainteresowania bardzo przedsiębiorczych i niebezpiecznych ludzi. Lee Child w „Czasie przeszłym” część akcji umieścił w miejscu odosobnionym i trudno dostępnym. Tak, chodzi o hotel. I muszę przyznać, że już w chwili, gdy Kanadyjczycy postanowili się zatrzymać na noc wiedziałam, że będą mieli kłopoty. Choć sam zabieg jest znany, żeby nie powiedzieć: ograny (występuje zarówno w książkach, jak i w filmach), to nie przeszkadza to w śledzeniu losów Patty Sundstrom i Shorty’ego Flecka, bo nie wiemy, CO się wydarzy, a jedynie, że będą mieli KŁOPOTY.

Tak, jak wspomniałam, „Czas przeszły” różni się od poprzednich książek Lee Childa. Na skutek zbiegu okoliczności, ale jednak, Jack Reacher zdecydował się na szukanie korzeni, a dotychczas próbował zrobić to tylko jego brat. Poza tym na pewno zauważycie wolniejsze tempo akcji, które zyskuje na dynamice dopiero w drugiej części powieści, a także to, że dwa wątki (perypetie Kanadyjczyków i poszukiwania Reachera) są równorzędne i praktycznie każdy mógłby stanowić fabułę oddzielnej powieści.

Bardzo jestem ciekawa, jaka będzie kolejna powieść Lee Childa: bardziej w stylu „starych Reacherów” czy tego nowego.

Agnieszka Pruska