#

Szał, dziki szał!

„Amok”, zwieńczenie stołecznej trylogii kryminalnej autorstwa Izabeli Janiszewskiej, jest dokładnie tym, czym być powinien. Swoją mocą przywodzi na myśl książki Bartosza Szczygielskiego, a głębią psychologiczną najlepsze powieści nordyckich kryminopisarzy. Jest jeszcze intryga — przebogata, zwodnicza, iście hitchcockowska.

Jak wspomniałam, „Amok” to finał cyklu. Celowo nie będę wprowadzać w jego akcję, ponieważ jest ona ściśle powiązana z wcześniejszymi odsłonami serii, „Wrzaskiem” i „Histerią”. Napiszę jedynie, że głównymi jej bohaterami jest reporterka Larysa Luboń i komisarz Bruno Wilczyński. Tych dwoje spotyka się w momencie, gdy ich śledztwa się zazębiają. Ona szuka sadystycznego sponsora płacącego studentkom za wynaturzony seks, on prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa młodej kobiety, które przypomina pewną sprawę sprzed lat. Konsekwencją ich decyzji, a także wyborów tego trzeciego — psychopaty i więźnia własnej przeszłości oraz wynikających z niej obsesji — stanie się tytułowy amok. Ale kogo on dosięgnie — tego już zdradzać nie zamierzam.

Nazwisko Alfreda Hitchcocka wspomniałam nie od parady. Reżyser ten w 1972 roku nakręcił film „Szał”, który zburzył myślenie o gatunku kryminalnym jako takim — ujawnił mordercę po upływie pół godziny, tym samym odbierając widzowi radość z rozwiązywania zagadki i typowania zbrodniarza. Udowodnił, że tak poprowadzona fabuła kryminalna wcale nie pomniejsza odbiorczej ekscytacji. W swojej trylogii Janiszewska czyni podobnie. Pod koniec pierwszej jej części, „Wrzasku”, osoba głównego antagonisty jest już właściwie wytypowana. Różnica pomiędzy książką Janiszewskiej a wspomnianym filmem jest taka, że ten konkretny bohater nie jest jedynym antagonistą, ba, z drugim Złym nic go nie łączy, a już na pewno nie wspólne knowania i negatywne uczynki.

„Amok”, podobnie jak reszta trylogii, to naprawdę mocna rzecz. Sporo w nim chorych motywów, autodestrukcyjnych działań bohaterów oraz emocjonalności, która im dalej w las, tym staje się intensywniejsza — na tyle intensywna, by autoanaliza czy bogate życie wewnętrzne nie wystarczyły, by ją poskromić. Od „Wrzasku”, poprzez „Histerię”, po „Amok” postaci Janiszewskiej ewoluują, by w końcu osiągnąć stan, gdy emocje całkowicie wydostają się na wolność, gdy są każdą łzą, kroplą potu na skórze, każdą nerwowo obgryzioną skórką przy paznokciu.

Zauważyłam też, że, być może przypadkowo, sporo w opisywanej trylogii podobieństw do „Millennium” Stiega Larssona. U Janiszewskiej mamy zatem tak pyszne motywy, jak postaci z bardzo trudną przeszłością, zbuntowana, ponadprzeciętnie skuteczna bohaterka, która niejako zaprzecza własnej kobiecości, ogień jako źródło zemsty i symbol ciemnej strony duszy czy bogata, wpływowa rodzina skrywająca ponadprzeciętnie mroczny sekret. Początkowo, jeszcze na etapie lektury „Wrzasku”, odnosiłam się do Larysy Luboń bardzo sceptycznie, widząc w niej kogoś na miarę polskiej Lisbeth Salander. „Wrzask” i „Amok” udowodniły, że autorka bynajmniej nie planowała kopiować Larssona, a jej pomysły, zarówno na ukazanie postaci żeńskiej, jak i innych podobnych do „millennijnych” motywów, zaczęły odbiegać od pomysłów słynnego Szweda i splatać z innymi elementami w zgoła odmienne, choć nie mniej wyraziste układy.

Otóż właśnie, „Amok” i spółka, że się tak wyrażę, to fabuła — chociaż wątków tu tyle, że chyba lepsze byłoby określenie liczbą mnogą — układów. A wprawienie w ruch bodaj pojedynczego małego motywu w którymkolwiek z nich powoduje iście kalejdoskopowe wariacje. Jedno spotkanie, jedno zdanie w liście, aktualna pogoda, zbytnie zbliżenie się do niebezpiecznej, chorej jednostki… Konsekwencje są ogromne, krwawe, melodramatyczne… Do wyboru, do koloru. Izabela Janiszewska jest tak wyrazista i bezpardonowa w poruszanych tematach, jak tylko może być wyrazisty i bezpardonowy autor piszący w konkretnym gatunku. A gdy czytelnicy pytają ją: „Dlaczego? Ale dlaczego?”, odpowiada, że od początku taki był plan.

I to był bardzo dobry plan, Szanowna Autorko.


O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA

WYWIAD


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)