tytuł: Diabeł tylko się uśmiechnął
autor: Sylwia Brataniec
wydawnictwo: Niezwykłe
premiera: 14 października 2020
liczba stron: 442
Ostatnie wpisy:
- Przerażająca gra wywiadów o najwyższą stawkę
- Pasjonująca przygoda z bursztynem w roli głównej!
- To jak jazda rozpędzonym bolidem – ostra i niebezpieczna!
- Fascynująca podróż do mroków średniowiecza
- Podróż do tak mrocznego świata, że aż cierpnie skóra!
- Prawda jest okrutniejsza od najbardziej wymyślnej fikcji!
- Nie trzeba od razu skakać na bungee - można sięgnąć po „Dolinę szpiegów”!
- Zakończenie niczym erupcja uśpionego wulkanu!
- Diabli wiedzą…
- Dwa domy, dwa miejsca, ale czy na pewno dwie historie?
Diabli wiedzą
Na stronach powieściowego debiutu Sylwii Brataniec naprawdę sporo się dzieje. Kelnerka z Polski flirtuje z amerykańską mafią, agentka specjalna spotyka na ulicy dawno niewidzianą siostrę, a świadek kluczowy w sprawie dotyczącej handlu bronią zostaje zamordowany. Dodam, że „Diabeł tylko się uśmiechnął” to dopiero początek, ponieważ Brataniec wraz z Wydawnictwem NieZwykłym zaplanowała rozpisać swoją opowieść na trzy tomy.Trylogia „Uwikłana”, którą powieść z diabłem w tytule zapoczątkowuje, chociaż rozkręca się niespiesznie, z miejsca angażuje narracją z perspektywy uwięzionej jedenastolatki. Kim jest dziewczynka i dlaczego znalazła się w takiej sytuacji? Co ma wspólnego z sensacyjnymi wydarzeniami rozgrywającymi się w Stanach Zjednoczonych kilkanaście lat później? Na te wszystkie pytania autorka skrupulatnie odpowie, ale jak to ze świadomymi pisarskiego warsztatu ludźmi bywa – zanim to nastąpi, porządnie czytelnika przeczołga przez labirynt podejrzeń i mylnych tropów. A potem go tak zostawi, zaskoczonego i emocjonalnie rozedrganego, każąc czekać mu na drugą odsłonę swojej trylogii. Okrutne, prawda?
A przecież nic takiej burzy nie zapowiadało. Niebo nad głową polskiej imigrantki Anny było pochmurne, ale w tym swoim zachmurzeniu stabilne: praca kelnerki, daleka od jej zawodowych marzeń, ale stała i dająca względne poczucie bezpieczeństwa, wynajmowany domek na dachu (sic!) ekskluzywnego hotelu, krótka podróż w dół windą do hotelowej restauracji będąca zarazem drogą do pracy, a po pracy święty spokój, żadnych facetów i miłości, za to sprawdzona przyjaciółka z restauracji i paru dobrych kumpli z okazyjnie odwiedzanej siłowni, gdzie Anna zwykła wyładowywać złe emocje pięściami.
Teraz, by suspensowi stało się zadość, należałoby napisać: „Kiedy nagle…”. No właśnie. Kiedy nagle gdzieś tam, na drugim krańcu kuli ziemskiej zaistniał efekt motyla, a w swojej pieczarze diabeł się uśmiechnął i Anna została dyscyplinarnie zwolniona z pracy, a następnie wsiadła do nie tej windy, co trzeba, i stanęła oko w oko z pewnym mężczyzną… To w tym momencie zawiązuje się właściwa akcja powieści oraz zaplata jej wielogatunkowość: kryminał – ze względu na morderstwo koronnego świadka, które zdarzy się właśnie w momencie jazdy windą, i policyjne śledztwo w tej sprawie prowadzone; romans, gdyż dominująca aura mężczyzny z windy skutecznie Annę przerazi, ale też rozpali; powieść gangsterska/mafijna – ze względu na powiązania wspomnianego mężczyzny; gliniarskie buddy story z policyjnymi relacjami, bardziej skomplikowanymi, niż się z początku wydaje; oraz powieść quasi-łotrzykowska, ze względu na postać samej Anny, która ma wyjątkowy talent do pakowania się w kłopoty i niedługo po spotkaniu w windzie zdecyduje się na ucieczkę z hotelu, która z kolei zapoczątkuje jej tułaczkę i niespodziewany powrót do życia, o którym chciała zapomnieć. A to wszystko w obyczajowo-dramatycznym sosie traumatycznej przeszłości, poluzowanych więzów rodzinnych i toksycznego pragnienia odwetu.
Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że „Diabeł tylko się uśmiechnął” to opowieść dla czytelników otwartych, takich, którzy potrafią i przede wszystkim chcą odnaleźć się w gatunkowym melanżu. Zawikłana historia uwikłanej (gra słów zamierzona) Anny oraz oplatające ją poboczne nitki fabularne wymagają odbiorczej akceptacji na powieściowe przejaskrawienia i nagromadzenie rozmaitych wydarzeń – często bardzo wyrazistych, jak chociażby zakład o próbę uwiedzenia kobiety ustawiany w obecności tej kobiety – na niewielkiej czasoprzestrzeni. Powieść Brataniec to świetny materiał na kilkuwątkowy serial, w którym niemal każdy szczegół ma znaczenie, dlatego warto uważnie śledzić tło nie tylko łotrzykowskich perypetii Anny, ale też mafioza Ricka, agentki Ewy i innych, i mieć je w pamięci, nawet jeśli akcja obróci się o 180 stopni.
Gdzie diabeł nie może, tam Annę pośle, chciałoby się powiedzieć po druzgocącym, a zarazem „zawieszonym na krawędzi” (cliffhanger) finale debiutu Sylwii Brataniec, finale zaaranżowanym do kontynuacji i nieludzkiego wręcz trzymania na czasowy dystans czytelnika już na dobre zaangażowanego w opowieść. A mógł przecież nie sięgać po książkę i, jak to ktoś kiedyś powiedział, „mógł se żyć spokojnie swoim nudnym życiem. No i na co mu było to wszystko?”. Ale jak wiemy, czasu cofnąć się nie da. W świecie Anny pojęcie czasu również jest linearne, zatem na długo, być może na zawsze, utraciła ona swoje „nudne życie”. No i na co jej było to wszystko? Diabli wiedzą.
Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)