tytuł: To ja, Szpilka. Klub
autor: Marcin Ciszewski
wydawnictwo WarBook
premiera: 25 listopada 2020
Ostatnie wpisy:
- Przerażająca gra wywiadów o najwyższą stawkę
- Pasjonująca przygoda z bursztynem w roli głównej!
- To jak jazda rozpędzonym bolidem – ostra i niebezpieczna!
- Fascynująca podróż do mroków średniowiecza
- Podróż do tak mrocznego świata, że aż cierpnie skóra!
- Prawda jest okrutniejsza od najbardziej wymyślnej fikcji!
- Nie trzeba od razu skakać na bungee - można sięgnąć po „Dolinę szpiegów”!
- Zakończenie niczym erupcja uśpionego wulkanu!
- Diabli wiedzą…
- Dwa domy, dwa miejsca, ale czy na pewno dwie historie?
Traumy i priorytety
Ma metr sześćdziesiąt wzrostu, włosy obcięte na zapałkę, dziewczęcą sylwetkę. Czuwa, by nie inni nie przekraczali granicy prawa, chociaż nierzadko sama zwykła je łamać – w imię zasad, w celu osiągnięcia wymiernych rezultatów. A także dlatego, że nienawidzi wszelkiej maści zwyrodnialców, zwłaszcza gwałcicieli. Chciałaby patrzeć jak palą się żywcem w ogniu piekielnym.To ona, Szpilka. W dokumentach Marianna Kohut, ale lepiej nie zwracajcie się do niej po imieniu. To ona – bohaterka najnowszej powieści, a zarazem pierwszego kryminału spod ręki Marcina Ciszewskiego. Właśnie zaliczyła udaną prowokację, w wyniku której złapano podejrzanego o porwanie, zgwałcenie i zamordowanie kilku dziewcząt. Jeszcze nie zdążyła odpocząć, a już musi jechać na kolejne miejsce zbrodni, do zagryzionego przez psy mężczyzny. To ona – kobieta, policjantka, siostra. Co ciekawe, ostatnia z wymienionych ról społecznych jest najistotniejsza, bo determinuje tę drugą i zaprzecza klasycznemu podejściu do tej pierwszej.
Ciszewski nie stara się przekonywać, że po serii wybornych powieści wojennych, retro i sensacyjnych stworzył ultraoryginalny kryminał. Parafrazując inżyniera Mamonia, „To ja, Szpilka. Klub” gra melodie, które już słyszeliśmy i które może właśnie dlatego podobają się nam najbardziej, z tym że wzbogacone o instrumenty, o których do tej pory nikt w takim zestawieniu nie pomyślał. Jak większość fabularnych buntowników i glin egzekwujących prawo, nierzadko je przekroczywszy, Szpilka ma za sobą mocno nieciekawą, depresyjną przeszłość. Novum w tym wszystkim jest fakt, że nie tyle jej nieprzepracowane traumy wpływają na teraźniejszość, ile traumy siostry. Młodsza od niej o kilka lat Gunia jest jej osobistym więzieniem i priorytetem. I traumą właśnie. Toksyczną nicią rodzinnych zależności i odpowiedzialności. Piekłem, a zarazem niepojmowalnym racjonalnie uczuciem płynącym z trzewi człowieczeństwa.
Wbrew pozorom nie jest to układ pasożyt–żywiciel. Młodsza siostra napędza do działania starszą, która z kolei napędza młodszą relacjami z własnych działań. A w tym wszystkim sekunduje im brat, beniaminek Ludwiczek, który doda do „melodii, którą znamy” problematykę rozmaicie postrzeganej lojalności.
Ciszewski nakreślił złożone stosunki rodzeństwa posttraumatycznego, które na dobrą sprawę mogłyby posłużyć za szkielet osobnej powieści obyczajowo-psychologicznej. A przecież mamy jeszcze intrygę kryminalną, wcale niełatwą do pisarskiego ogarnięcia, bo czyniącą odniesienia do wysokiego szczebla inwestorów i celebrytów oraz mocno akcentującą motyw „mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”. I ponownie: melodia, którą już słyszeliśmy, ale…
Owym „ale” jest temat niezależności kultury i sztuki od polityki, który mocno frapował i który nadal niepokoi i skłania do refleksji, a nawet protestów nasze społeczeństwo, zwłaszcza pracowników związanych z filmem, radiem i telewizją. Jak wiadomo, z pieniędzy państwowych produkowane są dziś głównie „jedyne słuszne” prawdy, a aparatczykowski smok jest w stanie pożreć tuziny tzw. młodych zdolnych, zanim w ogóle zdążymy o nich usłyszeć. Ciszewski porusza ten problem, ale robi to na tyle finezyjnie, by czytelnik nie miał wrażenia przemycania osobistych poglądów. To jednak nie wszystko.
Jakiś czas temu miałam okazję zobaczyć w TVP film dokumentalny Sylwestra Latkowskiego „Nic się nie stało”. Tematem tego mocno jednostronnego – finansowanego rzecz jasna z państwowej kieszeni – filmu była pedofilia wśród celebrytów i zmuszanie nieletnich do świadczenia usług seksualnych celebrytom właśnie. Abstrahując od dokumentalnej wiarygodności jako takiej, trudno nie zauważyć podobnych treści w „Szpilce”, z tym że te Ciszewski wywraca niejako na lewą stronę. Konkretyzować z rozmysłem nie będę, by nie psuć niespodzianek naszykowanych przez autora, po raz drugi jednak pragnę zwrócić uwagę na aktualność powieści. A czy z rozmysłem nawiązującą do Latkowskiego, czy palący problem zasadności słów „kto bogatemu zabroni” jako taki zaznaczającą – o to już należałoby zapytać aktora.
„To ja, Szpilka. Klub” to bogactwo: znanych motywów wzbogaconych o oryginalnie korespondujące z nimi nowe elementy oraz znanych problemów przedstawionych zarówno od kojarzonej z innych tytułów, jak i całkiem nowej strony. Powieść oferuje nam pieszczoty naszych przyzwyczajeń, jednak niepełnowymiarowe, w efekcie pozostawiające z uczuciem intrygującego mrowienia. Energiczna, momentami wręcz migawkowa pierwszoosobowa narracja zmusza do odwracania kolejnych stron. Obserwacja skumulowana w oku bohaterki sprzyja czemuś więcej niż czytelnicze współodczuwanie – Ciszewski niemal do żywego mięsa obrazuje, jak działa mózg Szpilki, jak zestawia fakty, analizuje sytuacje, dochodzi do wniosków i decyduje się na rozmaite działania, tak zawodowe, jak i osobiste. „Szpilka” to także elementy komiksowości i fetyszyzacji (porównania do Lary Croft, które, chociaż żartobliwe, bynajmniej nie zmniejszają liczby samców na kilometr kwadratowy, którzy pragną posiąść Szpilkę), które to cechy przypuszczalnie są zamierzone (polecam uwadze posłowie autora) i sprzyjają rozrywkowej – nie mylić z ogłupiającą – funkcji prozy.
To wszystko razem wzięte, a także to, na co w tym standardowej wielkości tekście nie starczyło miejsca (motyw psów i psiej behawiorystyki, frapująca uczuciowość bohaterki i jej życie miłosne, wreszcie – historycznoprawne, moralne i praktykowane podejście do zbrodni gwałtu) sprawia, że jeszcze niżej niż dotąd kłaniam się autorowi w dowód uznania jego pisarskiego talentu i gatunkowej wszechstronności. I jeśli podtytuł „Klub” ma sugerować, że to początek kryminalnego cyklu, a nie tylko pojedynczy strzał autora, to ja nie mam pytań. Po prostu czekam, bo już wiem, że jest na co.
Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)