#

Gdy prześladują wspomnienia

„Dziś jest czas, żeby leczyć rany. I zapomnieć. Przede wszystkim zapomnieć.”

Wspomnienia nie zawsze dotyczą tego, co w życiu było przyjemne i radosne. Czasem wracają niczym koszmary, stają się obsesją i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Prześladują, wywołują panikę, wyrzuty sumienia lub ucieczkę od dotychczasowego życia. Czasem trudno pogodzić się z przeszłością, bywa też, że jest po prostu nie do zaakceptowania. W takich przypadkach część ludzi decyduje się na ułożenie sobie życia od nowa albo chociaż na czasowe zerwanie z dotychczasowym środowiskiem.

Tak właśnie zrobiła Ava Collete, bohaterka „Kształtu nocy” Tess Gerritsen. Wynajęła dom dosyć daleko od miejsca zamieszkania, zabrała tyle rzeczy, ile zmieściło się jej w samochodzie oraz kota i wyruszyła na wybrzeże, w okolice niewielkiej miejscowości Tucker Cove. Przyświecały jej dwa cele: chciała uciec od wspomnień i zapełnić życie nowymi doznaniami, ale także znaleźć dobre miejsce do pracy, którą ostatnio zaniedbała. Ava to autorka książek kucharskich, a jej wydawca już od jakiegoś czasu czekał na tekst o tradycyjnej kuchni Nowej Anglii. Stojący na wybrzeżu samotny duży dom z równie dużą kuchnią wydawał się odpowiednim miejscem na przetestowanie potraw i napisanie książki. A także na ukrycie się i picie w samotności.

Strażnica Brodiego, dom, który wynajęła Ava Collete, w pierwszej chwili sprawił na niej posępne wrażenie. Stary, drewniany, opuszczony, remontowany i stojący na pustkowiu wzbudził w niej lęk i chęć ucieczki, ale prawie natychmiast poczuła spokój, tak, jakby została zaakceptowana. W nocy sytuacja zmienia się diametralnie:

„Nagle w domu zapada cisza. Nawet myszy w ścianach nieruchomieją, jakby coś je wystraszyło. Hannibal wydaje głośny syk, a ja dostaję na rękach gęsiej skórki. Ktoś jest w tym pokoju.”

Przerażona Ava postanowiła wynająć inny dom, taki, w którym nie ma stada harcujących myszy i w którym w nocy nie pojawia się… No właśnie, co lub kto tak ją przeraził? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Ponieważ wynajęcie innego lokum w sezonie turystycznym okazało się niemożliwe, kobieta została w Strażnicy. Niepokój jednak nadal jej towarzyszył, więc postanowiła sprawdzić, co tak naprawdę się tam dzieje. Aby to zrobić, porozmawiać z okolicznymi mieszkańcami i poszperać w muzeum, aby poznać historię domu. To, czego dowiedziała się o jego pierwszym właścicielu, kapitanie Brodim, było intrygujące i niepokojące. Tym bardziej że wszystko przemawiała za tym, iż poprzednia lokatorka uciekła w pośpiechu.

Stojąca nad brzegiem morza Strażnica Brodiego to miejsce, z którym wiążą się prawie wszystkie rozgrywające się w powieści wątki. Można powiedzieć, że jest tak istotna, iż momentami miałam wrażenie, że historia opowiedziana w „Kształcie nocy” nie mogłaby się rozegrać nigdzie indziej. Jest to też dom na wskroś sensualny, Ava odbiera go praktycznie wszystkimi zmysłami: węchem, dotykiem, wzrokiem, słuchem. W trakcie próby dojścia do prawdy bohaterka trafia na wzmianki o zmarłych w Strażnicy kobietach, co napawa ją strachem. Tym większym, że tajemnicza postać pojawiająca się w domu ma na nią ogromny i zaskakujący wpływ. Ava musi działać, i to szybko.

Okolice Tucker Cove to nie tylko miejsce, w którym w przeszłości miały miejsce nie do końca wyjaśnione sprawy, ale scena aktualnych wydarzeń kryminalnych. W czasie, gdy Ava Collete stara się dociec, co tak naprawdę dzieje się w Strażnicy Brodiego, w morzu zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, a policja wszczyna dochodzenie. Kim była młoda kobieta, której ciało, zaplątane w wodorosty, znalazł poławiacz homarów?

W „Kształcie nocy” Tess Gerritsen skupiła się głównie na Avie Collete, ważne jest jej życie, zmaganie się z przeszłością, doznania, reakcje i poszukiwania rozwiązania. Innych postaci nie pojawia się zbyt wiele (albo poznajemy je prawie przelotnie), ale ich celna charakterystyka sprawia, że miejscowość Tucker Cove przestaje być obca. Jej mieszkańcy mają skrywane tajemnice i talenty, które bohaterka pomału poznaje.

I słowo o narracji. Co niezbyt częste, w „Kształcie nocy” mamy do czynienia głównie z narracją pierwszoosobową w czasie teraźniejszym. Być może niektórzy czytelnicy będą musieli się do tego przyzwyczaić, ale powoduje ona wrażenia, że cały czas jesteśmy świadkami wydarzeń, które właśnie się rozgrywają.

„Wnoszę klatkę do domu i zwalniam w niej zamek. Hannibal wydostaje się na zewnątrz, spogląda na mnie i człapie do kuchni.”

Lubię powieści Tess Gerritsen, a ponieważ jej twórczość jest zróżnicowana, nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Jak zwykle nie zawiodłam się. Mam wrażenie, że tym razem, bazując na tajemnicy i wątku kryminalnym, Gerritsen postanowiła pokazać, jak bardzo postępowanie bohatera mogą determinować uczucia i lęki mające swoje korzenie w jego wcześniejszych przeżyciach. Oczywiście nie jest to nic nowego, większość bohaterów literackich ma swój bagaż doświadczeń, dzięki któremu są tacy, jakimi ich poznajemy (albo zmieniają się na naszych oczach), ale w „Kształcie nocy” emocji jest naprawdę sporo. Muszę też przyznać, że tym razem Tess Gerritsen przedstawiła rzeczywistość, która mnie zaskoczyła. Dlaczego? Sprawdźcie sami.


WIĘCEJ O KSIĄŻCE



Agnieszka Pruska

Agnieszka Pruska – od ćwierćwiecza gdańszczanka, nie pracująca w zawodzie nauczycielka, autorka dwóch serii powieści kryminalnych: policyjnej z nadkomisarzem Uszkierem („Literat”, „Hobbysta”, „Żeglarz”, „Spadkobierca) i komediowej z dwoma nauczycielkami w roli głównej ("Zwłoki powinny być martwe i „Wakacje z Trupami”). Nałogowa czytelniczka, posiadaczka czarnego pasa w aikido, cierpi na permanentny brak czasu, lubi bliższe i dalsze podróże.