#

O krzywdzie i samotności

Spotkanie z Darią Orlicz jest jak obserwowanie startu rakiety kosmicznej. Trudno skupić wzrok na jednej rzeczy, bo tyle się dzieje! Mnóstwo wątków, pomysłów, tłumy ludzi, skomplikowane relacje pomiędzy nimi, szereg zachowań, z których niepokojąco wiele woła o pomstę do nieba. Dobrze czasem pozwolić sobie na taki strzał adrenaliny i zatopić się w szaleństwie autorki.

Powieść “Topielice” rozgrywa się na trzech różnych planach. Dwa z nich zamontowane są w środowisku policyjnym, a bohaterką trzeciego jest autorka poczytnych książek. Policjanci prowadzą szybkie i niebezpieczne życie w akompaniamencie trupów, zgliszcz, morderstw, zaginięć, tęsknot i pretensji. Pomiędzy tymi przyjemnościami znajdują się też ich własne problemy, samotność, trudności, z jakimi borykają się w prywatnym życiu. Autorka nie decyduje się na głębokie refleksje czy autoanalizy, stawia raczej na fakty, na ogromne liczby faktów, którymi aż torpeduje. Z początku jest to skomplikowane, niezbędne jest prowadzenie notatek, ponieważ tempo powieści nie pozwala na komfortowo długie zapoznawanie się z poszczególnymi bohaterami i ich losami. Z czasem jednak czytelnik pędzi razem z autorką i nawet krzyczy do niej, z trudem łapiąc oddech, że może przełknąć jeszcze, bo przecież to ciekawe, prawdziwe, codzienne - dzień w dzień przed oczami przewijają nam się miliony spraw i jeśli jest ich więcej, musimy się bardziej skupić, mózg pracuje, adrenalina daje piękny strzał i organizm lepiej działa, jest bardziej szczęśliwy.


Na tło każdego z planów rzucone są problemy znęcania się, powstrzymywania wewnętrznych demonów, podskórnego zła, które każdy z nas czasami odczuwa. Autorka porusza też problem sprawiedliwości, radzenia sobie z jej brakiem, surowego oceniania winnych, ale też ciekawej transformacji ofiara-oprawca. Zdumiewające, jak szybko, a wręcz bezceremonialnie, przedstawia drugą twarz znanej już postaci i rozbija w pył wszystkie założenia i zaszufladkowania, jakie można było wobec tego bohatera poczynić. Dwie z osób będą nośnikami tej transformacji, zamanifestują samotność, chorobę, brak poczucia bezpieczeństwa, ale niestety przede wszystkim - brak odpowiedniej pomocy, bez której prawdopodobnie nie doszłoby do tragedii. Ogrom makabry, jaka wydarzy się tych planach, może okazać się nawet terapeutyczny dla kogoś borykającego się z podobnymi problemami.


Nie zabraknie też jednak czułości. Okaże się, że wśród zgliszcz niedobrego świata może urodzić się coś nieoczekiwanego, można dojrzeć nadzieję. Autorka zwraca uwagę na problem wychowania i rodzicielstwa. Pokazuje karykaturalny sposób porozumiewania się, następnie wrzuca solidną kłótnię, by wydobyć z tej historii wiosek o uzdrawiającej roli rozmowy, wzajemnego zaufania, tolerancji i oddania. Podoba mi się, że wszystko to dzieje się szybko - autorka przekazuje narzędzia, pokazuje, jak można je wykorzystać, ale nie ma szans na roztkliwianie się. Mówi: chcesz, to bierz, jak nie - lecimy dalej. I to jest dobre, że w takim bogactwie wątków nie skręca w mentorstwo i nudę.


“Topielice” są o znęcaniu się. Są o krzywdzie i samotności. I są też o tym, że w szybkiej codzienności można odnaleźć miejsce na szczęście - trzeba je tylko umieć dostrzegać.


O książce

Przeczytaj fragment

wywiad


Katarzyna Wojtaszek

Uwielbia czytać, pić kawę i spacerować. Ukończyła Zarządzanie kulturą na UJ i studia podyplomowe Totalitaryzm-Nazizm-Holokaust w Muzeum Auschwitz-Birkenau. Kryminały towarzyszyły jej od zawsze - na początku była Agatha Christie, a potem cały świat. Uwielbia rozwiązywanie kryminalnej zagadki i towarzyszące mu podekscytowanie. Za dobry kryminał jest skłonna oddać całą noc. Prowadziła sekcję książek dla dzieci na portalu kulturawkrakowie.pl, jest też autorką bloga ocholeramatka.pl. W wolnym czasie przemierza Nową Hutę na hulajnodze, w towarzystwie męża, córek i psa.