tytuł: Zanim zniknęła
autorka: Lisa Gardner
wydawnictwo: Albatros
przekład: Andrzej Szulc
gatunek: Kryminał / Sensacja / Thriller
premiera: 18 maja 2022 r
Ostatnie wpisy:
- Przerażająca gra wywiadów o najwyższą stawkę
- Pasjonująca przygoda z bursztynem w roli głównej!
- To jak jazda rozpędzonym bolidem – ostra i niebezpieczna!
- Fascynująca podróż do mroków średniowiecza
- Podróż do tak mrocznego świata, że aż cierpnie skóra!
- Prawda jest okrutniejsza od najbardziej wymyślnej fikcji!
- Nie trzeba od razu skakać na bungee - można sięgnąć po „Dolinę szpiegów”!
- Zakończenie niczym erupcja uśpionego wulkanu!
- Diabli wiedzą…
- Dwa domy, dwa miejsca, ale czy na pewno dwie historie?
Jeśli nie czytaliście, to na co czekacie?
Czy zdarza się Państwu wybrać książkę na podstawie Wydawnictwa? Zauważyłam, że odkąd na mojej półce zaczęły się pojawiać książki Wydawnictwa Albatros, czytam więcej, a lektury są niemożliwie wciągające. Tak jest i teraz, bo mistrzyni gatunku, Lisa Gardner, po mistrzowsku trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać się od lektury.W Bostonie, który kojarzy się przede
wszystkim z muzyką, jazzem i malowniczymi uliczkami z pewnego
serialu, pojawia się przedziwna postać, która nie pasuje pod
wieloma względami do tubylczej społeczności. Przede wszystkim
świeci jasno na firmamencie, bo jest jedyną białoskórą osobą w
okolicy. Poza tym, jest kobietą, i to szczupłą, a to w
towarzystwie dorodnych matron o szerokich biodrach jest ewenementem.
Przede wszystkim jednak w pamięć zapada fach, jakim para się ta
przedziwna osoba - szuka zaginionych, chociaż nie jest prywatnym
detektywem, policjantką ani szpiegiem. Nie potrzebuje wynagrodzenia,
luksusów, zaliczek ani ociekających blichtrem zdobyczy nowoczesnej
cywilizacji. Frankie Elkin, bo o niej mowa, posiada kilka koszulek,
znoszone majtki i, pożal się Boże, telefon komórkowy, który, o
zgrozo, jedynie dzwoni. Frankie pojawia się w dzielnicy Mattapan, by
odnaleźć zaginioną przed niemal rokiem dziewczynę, ponieważ w
jej sprawie policja rozłożyła ręce i śledztwo utknęło w
martwym punkcie.
Fantastyczny zabieg, jakiego użyła autorka, polegający na zaangażowaniu amatora w roli detektywa, jest świetny pod wieloma względami. Po pierwsze, Frankie może korzystać z wielu zabiegów śledczych, jakie nie są dostępne dla profesjonalisty. Jakie? Chociażby intuicja, a u Frankie jest wyjątkowo rozwinięta. Potrafi zadać pytanie o czasie i w miejscu, w którym powinno być zadane. Nie musi zmierzyć się ze sztywnymi ramami pracy śledczej, wypełniać stosu papierów, które czynią pracę żmudną i nudną. Po drugie, jej śledztwo przyjmuje zupełnie nieoczekiwane zwrotu akcji, bo nie ma narzuconych sposobów działania. Może użyć różnego rodzaju narzędzi, ale tylko ona ponosi za to konsekwencje. Kolejną sprawą jest kwestia ram, w jakich zaczyna się i kończy śledztwo - jej praca została wykonana dopiero gdy faktycznie znajdzie osobę. Śledztwo policyjne czasami utknie w martwym punkcie, bo nie ma wystarczających dowodów.
Poza tym Frankie ma swoją historię. Jak większość wspaniałych detektywów boryka się z trudną przeszłością, a choroba określa jej kierunki działania i prowadzi w miejsca, które mogą pomóc nie tylko jej samej ale też śledztwu. Dzięki własnej historii może wpłynąć na życie poszukiwanych osób, dlatego jej postać jest bardzo spójna, i choć nosi znamiona rozpaczy, krzywdy czy wypalenia, jest bogata, dobrze się ją poznaje i łatwo się z nią zżyć. Zapewne nie tylko czytelnikowi, bo znajomości, jakie zawiera w trakcie swojej pracy, okazują się głębsze i bardziej intensywne, niż bohaterka mogłaby przypuszczać.
Nie sposób przejść obojętnie obok jednego z najważniejszych elementów tej powieści - życia haitańskiej społeczności w Bostonie. Po trzęsieniu Ziemi w 2010 roku, wiele osób otrzymało wizę na pobyt w Stanach. Teraz, gdy legalny pobyt dobiega końca, niektórzy muszą podjąć wysiłki, by zapewnić sobie dalsze godne życie. Te, czasami rozpaczliwe, próby pozostania w Bostonie, staną się jednym z ważniejszych wątków poruszanych w książce, tym samym czyniąc ją aktualną, dotykającą problemów prawdziwych ludzi. Ponadto jedzenie, muzyka, alkohol, ludzkie charaktery, przywiązanie do swojej społeczności są opisane w sposób wciągający i wybitnie dosadny. Posiadają niezwykłe piękno, ale też hermetyczną ksenofobię, w jakiś sposób zrozumiałą, chociaż nierzadko niebezpieczną. Chociażby dla tych opisów warto zajrzeć do powieści Gardner, czasami aż ślinka cieknie na samą myśl, że można by zjeść to samo co Frankie i poczuć zapach powietrza, którym oddycha.
Jeśli czytali już Państwo książki Gardner, to wiecie, że jest bardzo skrupulatna, opisy świata przedstawionego są spójne i kompletne. Jeśli jednak nie czytaliście jeszcze jej książek, to na co, u licha, czekacie?
Katarzyna Wojtaszek
Uwielbia czytać, pić kawę i spacerować. Ukończyła Zarządzanie kulturą na UJ i studia podyplomowe Totalitaryzm-Nazizm-Holokaust w Muzeum Auschwitz-Birkenau. Kryminały towarzyszyły jej od zawsze - na początku była Agatha Christie, a potem cały świat. Uwielbia rozwiązywanie kryminalnej zagadki i towarzyszące mu podekscytowanie. Za dobry kryminał jest skłonna oddać całą noc. Prowadziła sekcję książek dla dzieci na portalu kulturawkrakowie.pl, jest też autorką bloga ocholeramatka.pl. W wolnym czasie przemierza Nową Hutę na hulajnodze, w towarzystwie męża, córek i psa.