#

Z Kieślowskim pod rękę

Trzy obce sobie osoby, trzy odrębne historie. Wiemy, że coś, ktoś musi je łączyć – wszak w przeciwnym wypadku powieść „Nieznajomi” by nie powstała – jednak próżno się tego domyślać aż do samego końca. C.L. Taylor, bodajże jedna z ciekawszych autorek thrillerów psychologicznych, dobrze wie, jak zakręcić czytelnikiem niczym w zabawie w ciuciubabkę, a następnie puścić go, otępiałego, by poszukiwał prawdy.

Chociaż nie jestem pewna, czy miano „thriller psychologiczny” w przypadku „Nieznajomych” nie jest nadużyciem. Co nie znaczy, że ich przynależność do – moim zdaniem – psychologiczno-obyczajowych powieści z elementami dreszczowca cokolwiek miałaby im umniejszać. Wręcz przeciwnie.

Najnowsza książka C.L. Taylor, psycholożki z wykształcenia, to ten niepokojący rodzaj fabuły, w której COŚ wisi w powietrzu. COŚ straceńczego, bardzo niepokojącego, ponurego. Niby bohaterowie wstają rano, chodzą do pracy i generalnie – z naciskiem na to słowo – radzą sobie w życiu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że ich codzienność nie zmierza w dobrym kierunku. Na dodatek – co we wszelkich powieściach i filmach wprost uwielbiam – przechodzą oni obok siebie, cudownie nieświadomi, jak mocno na swoje życie oddziałują. C.L. Taylor w znacznym stopniu stosuje ten specyficzny rodzaj narracji, któremu hołdował późny Kieślowski, czyli stawia na mijanie się – do czasu – postaci, przypadkowość i intensywne przeżywanie. Bardzo intensywne nawet.

To niewątpliwie najmocniejszy atut „Nieznajomych” – psychologia postaci. C.L. Taylor tworzy bardzo wyrazistych bohaterów, którym nieobce są lęki i dziwactwa wieku dojrzałego.

Alice – kierowniczka butiku z odzieżą, rozwódka i matka dorosłej córki – mierzy się z lękiem przed odrzuceniem, co sprawia, że jej poszukiwania nowego partnera wypadają cokolwiek desperacko. Natłok myśli towarzyszący kobiecie podczas randek został skrupulatnie odnotowany. Osobom posiadającym stałego partnera bądź – przeciwnie – singlom chwalącym sobie życie w pojedynkę Alice może się wydać wręcz śmieszna, co tylko podkreśla jej patologicznie bezpośrednia córka… która jednak nie potrafi być bezpośrednia względem siebie samej.

Gareth – samotny ochroniarz, który marzył o szkole policyjnej – na pierwszy rzut oka wydaje się bezbarwny. Ot, przeciętnego ciała i umysłu spokojny mężczyzna w średnim wieku. Syn matki cierpiącej na Alzheimera, którego z fotela kierownika zmiany chce wykurzyć cwany, złośliwy młody wilczek. Jednak gdy ten sam zwykły-niezwykły Gareth zacznie myśleć o sąsiadce, w której się skrycie kocha, i, by poskromić to uczucie, wmawiać sobie, jak bardzo sam jest nieatrakcyjną partią – to już czytelnicze wrażenie do zapamiętania na długo.

Jest jeszcze Ursula, czyli jeden wielki kłębek nieszczęść. Przy czym określenie „wielki” ma w jej przypadku także znaczenie dosłowne. Ursula ma niemal dwa metry wzrostu, jest mocno zbudowana i, cóż, niezbyt urodziwa. Wydawać by się mogło, że takim osobom pisana jest samotność, jednakże to ona jedyna z całej trójki była szczęśliwa w życiu osobistym. Była. Jej partner nie żyje, a Ursula się czuje za jego śmierć odpowiedzialna. Od tego czasu kobieta cierpi na wstydliwe, mocno kłopotliwe zaburzenie psychiczne – kleptomanię. Przypadłość ta sprawia, że Ursula ląduje na bruku i jest zmuszona na gwałt szukać nowego lokum. Rzutem na taśmę wynajmuje ona pokój u pewnego tajemniczego mężczyzny…

Wydawać by się mogło, że C.L. Taylor przeszarżuje: samotność epoki Tindera, na poły toksyczna relacja matki i córki, samokrytyka utrudniająca nawiązanie relacji, Alzheimer, kleptomania… Jakby tego było mało, postaci drugoplanowe również cierpią na „psychologiczne niewygody”, że wspomnę w tym miejscu chociażby o: przemocy domowej, ofiarniczej wręcz ufności w wierność partnera czy donkiszoterii związanej z nierówną walką osób starszych z pogardzającymi nimi dla zasady przedstawicielami młodszego pokolenia. Ten ostatni zresztą problem zostanie rozpisany w sposób tak niewiarygodny, że konia z rzędem temu, kto się nie uśmiechnie przy jednoczesnym zbieraniu szczęki z podłogi.

Tak, C.L. Taylor wie, jak postawić swoich bohaterów na granicy dobrego smaku, a zarazem nie pozwolić im jej przekroczyć. Wie, jak pisać tak, by przy jednoczesnym nagromadzeniu się „wszelkich problemów tego świata” i dziwactw sprawić, by fabuła nie została pozbawiona realizmu. A to sprawia, że przy odrobinie dobrej woli i, rzecz jasna, empatii „Nieznajomi” okazują się wcale niegłupią pożywką dla umysłu wybrzmiewającą iście przewrotną intrygą, która niczym szpilka przekłuje balon narastających przez niemal 380 stron napięć.


O KSIĄŻCE

FRAGMENT DO CZYTANIA


Paulina Stoparek - z wykształcenia kulturoznawca filmoznawca, zawodowo związana z branżą wydawniczą, pracuje głównie przy literaturze kryminalnej. W sieci publikuje od 2012 r. Pisząc o literaturze i kinie, szuka kontekstów, wynajduje absurdy, rozpatruje od strony kulturoznawczej. Przede wszystkim jednak wytacza merytoryczne działa przeciwko tym, którzy rzetelną krytykę mylą z hejtowaniem i ogólnikowością. Takim pisaniem gardzi i prędzej padnie trupem, niż się do niego zniży. Prowadzi witrynę „Redaktor na Tropie” (redaktornatropie.wordpress.com)