#

Gra pozorów i niedomówień to droga donikąd. O tym jest „Ta, która zawiniła”

„Ta, która zawiniła” Jane Corry to błyskotliwy thriller psychologiczny, który skłania do przemyśleń i uważnego spojrzenia na otaczający świat. Kilka razy siadałam do napisania tej recenzji, bo książka poruszyła mnie do głębi. Dlaczego akurat ta, bo przecież po thrillery sięgam w zasadzie nałogowo? Jest tu problem przemocy w rodzinie, który nie zawsze wiąże się z użyciem siły fizycznej. Mamy czarujących mężczyzn i troskliwych ojców, którzy są wyrafinowanymi manipulatorami czy opiekuńcze matki z soplem lodu zamiast serca.

Przysłowiowe „cztery ściany” potrafią skrywać wielkie dramaty, które nie zawsze są naznaczone siniakami na ciele. A to rodzinny dom kształtuje człowieka i w nim powinien czuć się kochany, rozumiany, bezpieczny. Gdy dzieje się inaczej, w dorosłe życie rusza okaleczony, z poczuciem winy, bez wiary we własne możliwości. Spragniony ciepła i bezpieczeństwa szybko wpada w łapska kolejnego tyrana, którego „kręci” dominacja nad kimś słabszym. Najprościej i najbezpieczniej wyżywać się na kimś zależnym od siebie. Dlatego to zazwyczaj kobiety i dzieci stają się ofiarami przemocy. I jeszcze ta sztuka manipulowania, bo sprawca wmawia, że sami są sobie winni …

Przez wiele lat pracowałam z ofiarami przemocy w rodzinie. Na początku pracy zawodowej zaangażowałam się w kampanię „Dzieciństwo bez przemocy”. To straszne zjawisko poznałam zarówno od strony teoretycznej, jak i praktycznej. Przez długie lata byłam też kuratorem społecznym. Znam życie od tej mrocznej strony i to straszne uczucie bezsilności. Kiedy nie ma prostych rozwiązań, bo każde w pewnym stopniu jest złe.

Jednak książka Jane Corry daje nadzieję, że można wyjść nawet z największego życiowego „dołka”, a tragedia sprzed lat nie musi wszystkiego zrujnować. Tego piętna zmyć się nie da, ale można je zaakceptować. Mamy tu opowieści dwóch kobiet Ellie i Jo. Różni je wszystko, ale czy na pewno? Kiedy poznajemy Ellie jest już babcią, zakochaną bezgranicznie w swoim czteroletnim wnuku. Jo wiedzie życie na ulicy. Przychodzi jednak dzień, w którym ich drogi krzyżują się i już od tego momentu nic nie będzie takie, jak dawniej.

Ellie wspomina swoje dzieciństwo, którego beztroska skończyła się z chwilą śmierci mamy. Ale czy było ono beztroskie? To właśnie mama nauczyła ją, by nie stawać na linie płyt chodnikowych, bo to może przynieść pecha. Z czasem ten nawyk przerodzi się w obsesję… Po latach postawienie stopy na tej linii stanie się początkiem nowego życia. Ojciec żeni się powtórnie, na świat przychodzi braciszek Michael i pogłębiają się trudne relacje z macochą Sheilą. Kobieta powoli wypiera Ellie z ich życia. Jedyną osobą, na którą może liczyć jest babcia Greenway, matka macochy. Tu powoli wychodzą na jaw jakieś strzępki wspomnień. Atmosfera zagęszcza się, a my czujemy, że coś się wydarzy niedobrego.

A Jo? Cały czas jest w drodze. Próbuje poradzić sobie na ulicy. Ma za sobą trudną przeszłość i takąż samą teraźniejszość, dręczą ją koszmary i przed czymś lub przed kimś ucieka. Stara się do nikogo nie przywiązywać, a najważniejsze staje się znalezienie czegoś do jedzenia i schronienia na noc. Tak mija dzień za dniem. Oblicza bezdomności są straszne i nikt nie może być pewien, czy nie znajdzie się na ulicy. „Nic w życiu nie jest pewne, ale to nie szkodzi” możemy przeczytać tu na temat nieprzewidywalności ludzkiego losu. Bardzo poruszyła mnie również historia Tima i Szczęściarza – bezdomnego chłopca i przygarniętego przez niego psa. Mocno trzymałam za nich kciuki!

Kolorytu narracji dodają wstawki o roślinach, które są łącznikiem z dzieciństwem Ellie. Mama nauczyła ją rozpoznawać kwiaty, które potem suszyły między kartkami książek. To przemyślany zabieg, który z jednej strony scala poszczególne opowieści, a z drugiej potęguje aurę tajemniczości. Kiedy drogi Jo i Ellie znów się skrzyżują, czy te jakże różne kobiety spojrzą sobie w oczy? Co je łączy? Aby poznać odpowiedzi na te pytania, trzeba sięgnąć po książkę Jane Corry. Zdradzę tylko tyle, że zakończenie jest prawdziwym zaskoczeniem. Szczerze polecam.


o książce

przeczytaj fragment

wywiad



Małgorzata Chojnicka jest absolwentką prawa, która popełniła pracę magisterską z kryminalistyki. W czasie studiów wyższych należała do Studenckiego Koła Kryminalistyki i jeździła na obozy naukowe do Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Tam poznała policyjny fach od podszewki. Wychowana na kryminałach Agathy Christie i Joanny Chmielewskiej. Od ponad dwudziestu lat pracuje jako dziennikarka. Publikuje zarówno w prasie lokalnej, jak i ogólnopolskiej. Jest też autorką opowiadań, które ukazują się w czasopismach dla kobiet. Najbardziej interesuje ją człowiek i jego życiowa droga. Jej kolejną pasją jest fotografia. Ma na swoim koncie indywidualną wystawę fotograficzną. Prowadzi recenzenckiego bloga „Zaczytana wróżka Róża” (zaczytanawrozkaroza.blogspot.com)