#

Każdy ma jakieś wady, co nie przekreśla jego dokonań.

Każdy ma jakieś wady. Pół biedy, gdy chodzi o krzywe zęby lub piskliwy głos. Bywają jednak wady znacznie gorsze. Bo co, jeśli człowiek odbiera drugiemu to, co tamten ma najcenniejszego? Życie. To już nie wada. To morderstwo.

Sierpniowe burze i upały nad Chełmżą. Wakacje, plaża i las. Lecz zło czai się wszędzie, a policja nie odpoczywa nigdy. Na leśnej polanie, nad jeziorem stoi samotny, porzucony namiot. Komisarz Gross jest pewien, że rozegrała się w nim jakaś brutalna zbrodnia. Liczne ślady, w tym spermy i krwi, wskazują nie tylko na gwałt, lecz także na ohydne morderstwo. Jednak nigdzie nie ma zwłok. Brak też narzędzia zbrodni. Są tylko koronkowe stringi, harcerska lilijka i liczne plamy krwi. Tylko drzewa w pobliskim lesie znają przerażającą tajemnicę. I, być może inni świadkowie, których tajemnice są równie straszne jak sama zbrodnia.

Komisarz Bernard Gross ma szczęście do trudnych spraw. Pokręconych, sięgających w przeszłość. Lokalnej policji przypada trudne zadanie. Upalne lato, braki kadrowe, wady w rozumowaniu i zmowa milczenia tutejszej społeczności nie sprzyjają szybkiemu rozwiązaniu spraw. Bo w „Wadzie” mamy do czynienia nie z jednym, ale z dwoma śledztwami jednocześnie. Trzydzieści lat temu zaginęła, w tym samym miejscu, młoda matka z malutkim dzieckiem. Nie ma śladów, żadnych ciał, krąg podejrzanych wciąż się poszerza, jednak trudno o konkretne wyniki prowadzonych spraw. Za to, jak to zwykle w kryminałach bywa, naciski z góry i presja czasu wymuszają na policjantach błyskawiczne działanie. Czy sprawa opuszczonego namiotu i zaginionej przez laty kobiety z dzieckiem łączą się ze sobą? Co oznacza, wyłowiony z jeziora, pusty wózek?

Równolegle z prowadzonym śledztwem toczy się życie osobiste bohaterów. Stan żony Grossa, która od lat leży w śpiączce po tajemniczym napadzie, gwałtownie się pogarsza. Dodatkowo brak kontaktu z synem blokuje policjanta i nie pozwala mu normalnie żyć. Także Skałka nie może dojść do siebie, po tragicznej śmierci partnera. Czy odreagowanie poprzez kompulsywny seks pomoże jej w rozwiązaniu prywatnych i służbowych spraw?

Czas płynie, lecz nie zasklepia starych ran. Każda próba wyłowienia dowodów, świadczących o zbrodni narusza podwodną przestrzeń i wznieca muł. Woda zamyka się nieodwołalnie, nad każdym zatopionym kamieniem i nie widać już nic, jedynie pozornie spokojną powierzchnię. Sekrety, zamiast się wyjaśniać, mnożą się. Fakty i przypuszczenia mieszają się ze sobą, zaciemniając i tak już skomplikowaną rzeczywistość. Domysły stają się przez to jeszcze bardziej tajemnicze, bardziej mroczne.

Jest lato, czas odpoczynku i radości. Młodzież ma wakacje. Odpoczywa. Jednak nie tutaj, nad jeziorem w podchełmżyńskim Strużalu. Nie w ośrodku pod Brodnicą. Kontrast pomiędzy beztroskim wypoczynkiem, a zbrodnią i ludzką krzywdą jeszcze bardziej uwypukla zło. Śledztwo jednak, pomimo trudności i wad, bez względu na obiektywne trudności i wypadki, posuwa się do przodu. Chełmżyńskie „psy” nie straciły jeszcze węchu! To profesjonaliści w każdym calu. Nie umknie im nic. Poszczególne elementy połączą się nieodwołalnie w ciąg zdarzeń, niczym ogniwa łańcucha. Takiego samego jak ten, który znaleziono owinięty wokół jednego z dowodów zbrodni.

„Po takich odkryciach kolejne przychodzą szybciej, łączą się ze sobą, aż w końcu łańcuch utworzy zamkniętą pętlę i zaciśnie się na szyi sprawcy”

Robert Małecki nie tylko gwarantuje przednią rozrywkę, pozwalając czytelnikowi odkrywać kolejne karty w toczącym się śledztwie. Doskonale potrafi także pokazać wielość ludzkich charakterów i dążeń, a także procesów zachodzących we współczesnym społeczeństwie. Sprawia, że upalne niebo nad Chełmżą zasnuwa iście skandynawska mgła. Tajemnicza, smutna, bez nadziei. To dawna zbrodnia, rzuca tak długi, ponury cień. Prawdą jest, iż każdy ma swoje mroczne, wstydliwe sekrety. Niektórzy jednak ukrywają je lepiej od innych. Udaje się im to przez całe lata. Rozwiązanie sprawy powinno przynosić ulgę, poczucie sprawiedliwości, policjantom natomiast uczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jednak „po wszystkim” zostaje smutek. Taki dogłębny, iście skandynawski. I tłukące się w głowie pytanie: czy warto wywoływać demony przeszłości, aby rozwikłać zagadkę? Nikt nie jest przecież w stanie cofnąć czasu, ani zapobiec zbrodni…

Czytelnikom kryminałów i thrillerów często zadaje się pytanie: dlaczego wciąż czytają o takich okropnościach? Czy nie ma ciekawszych, spokojniejszych, piękniejszych klimatów? Czy to niezdrowa ciekawość czy może oswajanie własnych lęków? Skałka i Gross, bohaterowie „Wady” także zastanawiają się nad tym fenomenem.

„Zawsze chcemy zobaczyć coś szokującego, tylko po to, by odwrócić wzrok. By za żadne skarby już dłużej na to nie patrzeć”

Prawdopodobnie mają rację. Dlatego z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Kolejny tom przygód chełmżyńskiego policjanta Bernarda Grossa. Zamykam oczy i widzę… ”Zadrę”.

„Zawsze chcemy zobaczyć coś szokującego…”

Margota Kott

Margota Kott - ma w sobie coś z kota, lubi chodzić własnymi drogami. Jest niezrzeszoną indywidualistką. Czyta, pisze, recenzuje. Nieodmiennie, od lat zakochana w niesamowitym człowieku -Sherlocku Holmesie. Kiedyś marzyła się jej praca w policyjnym laboratorium, chciała być detektywem, a nawet pracownikiem trupiej farmy w USA. Rzeczywistość okazała się jednak dużo barwniejsza. Ma kilka zawodów, a na kartach książek może być tym, kim chce.Nie cierpi przeciętności, organicznie się nią brzydzi. Przeciętne uczucia nudzą ją, zarówno jako czytelniczkę, jak i pisarkę. W grę wchodzą tylko skrajne emocje!!!