tytuł: Zadra
autor: Robert Małecki
cykl: Bernard Gross (tom 3)
wydawnictwo: Czwarta Strona
premiera: 15 stycznia 2020
Ostatnie wpisy:
- Przerażająca gra wywiadów o najwyższą stawkę
- Pasjonująca przygoda z bursztynem w roli głównej!
- To jak jazda rozpędzonym bolidem – ostra i niebezpieczna!
- Fascynująca podróż do mroków średniowiecza
- Podróż do tak mrocznego świata, że aż cierpnie skóra!
- Prawda jest okrutniejsza od najbardziej wymyślnej fikcji!
- Nie trzeba od razu skakać na bungee - można sięgnąć po „Dolinę szpiegów”!
- Zakończenie niczym erupcja uśpionego wulkanu!
- Diabli wiedzą…
- Dwa domy, dwa miejsca, ale czy na pewno dwie historie?
Nie zadzieraj ze śmiercią
Zadra. Jątrzy, uwiera, przeszkadza. Czasem wystarczy użyć pęsety. Chwila skupienia, dokładne namierzenie źródła bólu i … wielka ulga. Niekiedy problem tkwi jednak głębiej. Znacznie głębiej. Każda próba usunięcia powoduje cierpienie. A gdy wywoła się stan zapalny boli najbardziej. Zaognia się. Pojawia się krew. Pal licho, gdy zadra na palcu. Gorzej, gdy w sercu. Psychiczna zadra. Największe zło. Gorsze od zabójstwa? Od śmierci?"(...) i ten ciągły żal o niewykorzystane szanse, który tkwi w sercu jak zadra."
fragment książki
Chełmża. Małe miasteczko, jakich wiele. Na pozór spokojne, śpiące, zwyczajne. To tylko złudzenie. W zdrowym ciele miasta pulsuje zło. Ogniskuje. Zakaża. Krwawi. To zadra, która tkwi i boli. Pozostawienie jej grozi śmiercią. Usunięcie także. Trudny wyrok. Potrzebny specjalista.
Bernard Gross, chełmżyński policjant, zwany przez złośliwców Komisarzem Śmierć, działa jak chirurg. Robi to, co konieczne, by dotrzeć do prawdy. Nawet jeśli boli i krwawi, gdy nie ma już nic. Nawet nadziei.
W lesie, w podchełmżyńskim Grodnie, zostają odnalezione kości. Do kogo należą? Czy wiążą się ze starą historią wojenną? A może raczej z tajemniczym zaginięciem dwójki studentów, szesnaście lat temu? Policjanci z Chełmży znów mają pełne ręce roboty. Z całym profesjonalizmem, próbując zdystansować się od prywatnych spraw i znajomości, angażują się w śledztwo bez reszty. Mówi się, że piorun nigdy nie uderza w to samo drzewo. Błąd! Jadwiga Becker, niczym mityczna Niobe, straciła dwójkę swych dzieci. Córkę i syna. Po prostu zniknęli. O ich losach nie wiadomo nic. Gdzie jest Justyna? Czy uciekła z chłopakiem, Marcinem Korczyńskim, zaraz po obronie magisterki? A jej brat? Tak bardzo kochał siostrę, że po jej zniknięciu pogrążył się w depresji. A może jego przywiązanie do siostry przekroczyło zwykłe granice, przybierając barwy zakazanej miłości?
Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Wiąże swe ofiary tragiczną zmową milczenia. Tajemnice tkwią jak zadry, a próby ich wyjaśnienia za każdym razem sprawiają ból. Krąg podejrzanych się poszerza. Lokalni biznesmeni także mają swoje małe i wielkie tajemnice. Czy chełmżyńskim policjantom uda się rozdzielić nieważne tropy od tych istotnych dla sprawy? Czy wyjaśnią przyczyny zaginięć? Niepewność i nadzieja walczą o prymat. W gęstej od niedomówień atmosferze małego miasteczka, gdzie wielu ma coś do ukrycia, ważą się losy śledztwa. Nie tylko jednak. Przeszłość bowiem rzuca na ziemię swój szary, posępny cień. Chowa się za drzewami, w leśnej gęstwinie, w podejrzanej dobudówce do wynajęcia, wołającej o kapitalny remont, w normalnych, z pozoru domach, za firankami czystych okien i brudnych spraw. Jest niczym rozmiękła, błotnista ziemia, którą trudno usunąć, gdy przylgnie do nóg.
Uwolnić się i zacząć od nowa. Wielu bohaterów „Zadry” ma właśnie takie marzenie. Bernard Gross, zaplątany w sieć osobistych tragedii, bez kontaktu z synem, z żoną w śpiączce, z czekającą na niego miłością i planowaną emeryturą. Moralne dylematy, bez realnej możliwości wyboru najlepszej opcji. Monika Skalska, z wyrzutami sumienia w związku z dawnym romansem, zmuszona jednak funkcjonować dalej w tej samej, hermetycznej społeczności. Postawiona w sytuacjach granicznych, wobec przemocy w rodzinach i niespodziewanego głosu zza grobu swojego kochanka. Pomagając jego byłej żonie Ewelinie, w sprawie częściowo związanej ze śledztwem. Tu nic nie jest proste i jednoznaczne. Psychiczne zadry tkwią głęboko sprawiając nieustanny ból.
Małecki doskonale manipuluje emocjami czytelnika. Umiejętnie generuje wzrost zaangażowania. Zwodzi na manowce, podsuwając coraz to nowy, fałszywy trop. Czytelnik zostaje sam na sam z zagadką, w matni domysłów, przypuszczeń i kłamstw. A podejrzanych wokół jest w bród. Narzeczony wdowy po Otrembie, były więzień, zazdrosny brat, budowlańcy i anonimowy fotograf, a także podpory lokalnej społeczności, srogo pokrzywdzone przez los. Odwieczne ludzkie dramaty, egoizm, zazdrość, miłość, chciwość i śmierć.
Lubię bohaterów charakterystycznych. Cierpiących, uwikłanych, walczących. I znajduję ich, u Roberta Małeckiego, w trzecim już tomie „sagi chełmżyńskiej”. Pasjonuje mnie przedmiot. Wymowny, nieszablonowy, budzący mnogość skojarzeń. Widzę go. Pojawia się tu, plastycznie odmalowany, ciekawie wpleciony w fabułę. Czerwona bandana, klucze, płyta z muzyką, charakterystyczna fotografia. Wszystko to sprawia, że przestrzeń pomiędzy okładkami książki żyje, jest prawdziwa, a przynajmniej maksymalnie urealniona. Od kryminałów oczekuję zagadki, logiki i tajemnicy. To wszystko tu mam. Mozolne śledztwo, bez zwariowanych, niepotrzebnych pościgów, idące raczej w kierunku badania motywów ludzkich zachowań. Zarówno w ujęciu psychologicznym jak i socjologicznym. Spodziewam się także, w trakcie lektury, wartości dodanej. Tajników kryminalistyki, poszerzonej wiedzy z innych dziedzin, inteligentnej rozrywki. Dostaję to. W każdym kolejnym tomie. Sklejam skomplikowane, plastikowe modele aut, razem z Grossem. Przypominam sobie lekcje anatomii, powtarzając łacińskie nazwy kości znalezionych w płytkim grobie pod Chełmżą. Zachwycam się idealnie dobranymi fragmentami książek, które ubarwiają akcję czyniąc ją jeszcze bardziej wielopłaszczyznową. Czytając słyszę muzykę, która towarzyszy bohaterom (Tak, przyznaję, podczas lektury „Zadry” słuchałam utworu „Piper To The End” Marka Knopflera. Polecam!).
Robert Małecki szanuje czytelnika. Wie o czym pisze. Manipuluje i zwodzi, lecz nie oszukuje go. Jest doskonałym rzemieślnikiem. Z tomu na tom coraz lepszym. „Skaza” podbiła moje czytelnicze serducho. Teraz jej miejsce zajęła „Zadra”. I będzie tam tkwiła, dopóki nie ukaże się kolejny tom. Czekam z niecierpliwością.
Margota Kott
Margota Kott - ma w sobie coś z kota, lubi chodzić własnymi drogami. Jest niezrzeszoną indywidualistką. Czyta, pisze, recenzuje. Nieodmiennie, od lat zakochana w niesamowitym człowieku -Sherlocku Holmesie. Kiedyś marzyła się jej praca w policyjnym laboratorium, chciała być detektywem, a nawet pracownikiem trupiej farmy w USA. Rzeczywistość okazała się jednak dużo barwniejsza. Ma kilka zawodów, a na kartach książek może być tym, kim chce.Nie cierpi przeciętności, organicznie się nią brzydzi. Przeciętne uczucia nudzą ją, zarówno jako czytelniczkę, jak i pisarkę. W grę wchodzą tylko skrajne emocje!!!